środa, 11 marca 2015

Hanna Cygler - "Złodziejki czasu"

Na kartach powieści spotykają się cztery kobiety; choć łączy je profesja (wszystkie są pisarkami), na tym kończą się podobieństwa. Elwira jest wyzwoloną żoną polityka, która szuka szczęścia w ramionach kochanka; swoją energię przelewa na postać pewnej siebie pani komisarz ze znanej serii kryminałów. Anna nosi brzemię trudnej sprawy z przeszłości – teraz jest samotna, a swoją uwagę poświęca innym ludziom tworząc ich biografie. Męża nie ma również Teresa, profesor filozofii w średnim wieku, pod pseudonimem wydająca popularne romanse. Korowód zamyka młodziutka Kinga, autorka horrorów, która wiedzie szczęśliwe życie młodej mężatki i mamy. Kobiety spotykają się zupełnym przypadkiem, a ich przyjaźń przeżywa wzloty i upadki; choć czasem bywa chłodna, w trudnych sytuacjach cała czwórka może liczyć na pomoc. I dobrze, bo w stosunkowo krótkim czasie życie wszystkich wywróci się do góry nogami…

Zawsze mam w sobie dużo szacunku dla autorów, którzy decydują się opowiadać historie z perspektywy różnych bohaterów; to zabieg wymagający elastyczności i dużych nakładów wyobraźni. Gdy wychodzi dobrze, jestem pod jeszcze większym wrażeniem i tak właśnie jest w przypadku powieści Hanny Cygler. W Złodziejkach czasu mamy do czynienia z czterema bohaterkami, a każda z nich jest postacią pełnoprawną. Skrywane sekrety, doświadczenia codzienności, podejście do życia, charakter i otoczenie – wszystko to czyni z nich indywidualności i ubogaca tekst. Myślę, że wiele kobiet znajdzie tu postać, z którą się zidentyfikuje lub przynajmniej polubi; mnie najbardziej przypadły do gustu szalone losy Kingi (choć niekoniecznie chciałabym znaleźć się w jej skórze).

Początkowo miałam trudność z wdrożeniem się w opowieść, z czasem jednak nie tylko się nią zainteresowałam, ale i naprawdę wciągnęłam. Z każdą kolejną stroną historia nabiera tempa i wyrazu w każdym wymiarze – zarówno tym ogólnym, łączącym wszystkie aspekty w całość, jak i jednostkowym, związanym z losami poszczególnych bohaterek. Wydarzenia, choć momentami nieprawdopodobne, wypadły świetnie, układając się w spójny tekst, dodatkowo okraszony świetnym humorem. To literatura w  bardzo dobrym wydaniu – stworzona by bawić i wywoływać emocje, doskonale spełniająca swoją rolę.

Już w trakcie lektury ze zdumieniem zorientowałam się, że mam na półce jeszcze jedną nieprzeczytaną książkę pani Cygler; myślę sobie, że jak najszybciej muszę po nią sięgnąć! Jestem przekonana, że autorka, która raz skradła moje serce, jeszcze wielokrotnie dostarczy mi przyjemnych odczuć podczas lektury. Złodziejki czasu odkładam usatysfakcjonowana; wcale nie poczułam się okradziona z chwil, które spędziłam na lekturze. Wręcz przeciwnie – z radością jeszcze kiedyś do niej powrócę.


Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie DW Rebis.

2 komentarze:

  1. Super, że tak Ci się spodobała ;) na pierwszy rzut oka fabuła nie zachęca, ale wrażenie po recenzji mam dobre, może kiedyś uda mi się przeczytac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki Hanny Cygler. Jedyną powieścią, przez którą nie udało mi się przebrnąć, jest "W cudzym domu". "Złodziejki czasu" przypadły mi do gustu, bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka ukazała ich losy. Hanna Cygler potrafi dawkować nam emocje i rozbudzać ciekawość czytelnika:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.