piątek, 8 lutego 2019

"Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze"

Dwoje poetów, dwoje ludzi niezwykle wrażliwych i intensywnych w swoim czuciu i pojmowaniu świata. Dwoje artystów pióra, którzy swoje myśli i uczucia przelewali na papier tak celnie, że czasem niebezpiecznie boleśnie. Dwie wielkie osobowości i dwie miłości  bo choć uczucie ich łączyło, to każde kochało zupełnie inaczej. 


Takie talenty, takie urody, takie inteligencje i takie poczucia humoru zdarzają się raz na 100 lat. Obydwoje byli dziećmi szczęścia obdarzonymi przez los więcej niż talentem. Geniuszem. Czyli kłopotem. [Magda Umer]


Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora towarzyszą mi przez całe życie. Ich piosenki to te, na których się wychowałam i którym zawdzięczam pasję do słów  ich brzmienia, wyrazu i siły sprawczej. I choć poezja rzadko jest w stanie zawładnąć moim sercem, ich zdania mialy tę niezwykłą moc. Nic dziwnego, że w końcu zaczęłam sięgać głębiej i lepiej poznawać historię tych postaci, ani że droga ta zawiodła mnie w końcu właśnie do wpólnego epizodu dwojga wybitnych poetów. Czy dwie tak niezwykłe osoby, żyjące w tym samym czasie i kraju, mogłyby nigdy się nie spotkać? Mnie wydaje się to absolutnie niemożliwe!

Listy na wyczerpanym papierze to nie jest zwykła książka. Tak naprawdę książką czyni ją jedynie fizyczna forma w postaci okładki i stron, no i wnętrze, które opowiada pewną historię. Jestem zachwycona tym, że dzieci poetów (tu wielki szacunek zwłaszcza dla Magdy Umer!) zdecydowały się na wydanie tak śmiałe i tak niezwykłe. W książce znajdziemy listy, które Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora wymieniali w latach 1964-66. Listy spisane, ale też przedrukowane, pozostawione w formach oryginalnych, uzupełnione o zdjęcia i wzbogacone drobnymi komentarzami kontekstowymi. 

Ach, ileż wspaniałości bije z tych słów, jaka paleta emocji jest w nich zawarta! Radość, niepokój, złość i tęsknota, ironia, humor... Listy na wyczerpanym papierze stanowią hołd nie tylko dla miłości, ale również dla zapomnianej już sztuki epistolografii  bo komu dziś chce się tak bawić słowem, by jak najbarwiej wyrazić swoje uczucia? Tutaj znajdziemy nie tylko piękne opisy, ale również wyjątkowe wiersze, tworzone i dodawane jakby mimochodem, przekazujące informacje nieco mniej wprost. Dedykowane tej jednej, konkretnej osobie, wyjątkowe, często z humorem komentujące świat.  

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że Listy... czyta się jak powieść. Owszem, wpadamy w ich świat i zatracamy się w nim, ale wciąż jednak bliżej im do poezji niż do prozy. Kazdy kolejny wywołuje (a przynajmniej u mnie wywoływał) wiele emocji i przemyśleń, więc robimy pauzy, by znów na chwilę wrócić do lektury. 

Obyśmy mieli więcej tak niezwykłych opowieści o miłości.