sobota, 2 kwietnia 2022

Jakub Małecki – „Święto ognia”

Do tej pory z książkami Jakuba Małeckiego było mi wybitnie nie po drodze. Wydawało mi się, że styl nie będzie mi odpowiadał, a gdy czytałam streszczenia fabuł, żadna tak naprawdę mnie nie interesowała. Przechodziłam więc obojętnie obok kolejnych premier i pewnie byłoby tak nadal, gdyby ktoś nie opowiedział mi o „Święcie ognia”  tak prawdziwie, bezpośrednio, wskazując na to, o czym dokładnie ta książka jest.

Punktem wyjścia dla całej opowieści jest codzienność Nastki – dziewczyny z porażeniem mózgowym. W pierwszych rozdziałach patrzymy na świat jej oczami i jest to perspektywa wywołująca wiele emocji. Czasem wręcz zawstydzająca czytelnika, bo w życiu Nastki akcenty są rozłożone zupełnie inaczej, a małe rzeczy, o których często zapominamy, urastają do rangi celebrowanych wydarzeń. Dziewczyna nie jest samodzielna; mieszka z ojcem, który zajmuje się nią w pełnym wymiarze godzin i zaangażowania. Rodzinny obrazek dopełnia siostra Nastki, Łucja, która spełnia się jako baletnica, pnąc się po szczeblach artystycznej kariery.

To właśnie perspektywy Łucji oraz ojca są kluczowe dla całej opowieści i stopniowo, rozdział po rozdziale, nadają jej charakteru. Czytelnik szybko orientuje się, że optymistyczny obrazek, który tak ładnie kreśli dla nas Nastka, to zaledwie drobna część życia Łabendowiczów. Historia rodzinna jest bowiem naznaczona jakąś skazą, niewypowiedzianą tragedią, która stopniowo jest przed nami odkrywana. 

Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób autor stopniowo wzbogaca swoją książkę o nowe perspektywy i jak splata je w całość. Bohaterowie, choć połączeni więzami krwi, różnią się od siebie diametralnie. Każde z nich doświadcza zupełnie innych trudności i inaczej od nich ucieka. Wiele problemów wynika z uporczywego milczenia i absolutnego nie radzenia sobie z emocjami. A rodzinny sekret, który ewidentnie wpływa na wszystkich, najpierw znaczy karty powieści domysłami, by stopniowo wychylać się coraz bardziej. 

Z pewnością „Święto ognia” nie jest książką, która pochwyci czytelnika zawrotnym tempem akcji czy porywającą fabułą. To raczej opowieść z tych nieśpiesznych i angażujących emocjonalnie. Podczas czytania co i rusz to uśmiechałam się przy monologach Nastki, to walczyłam z galopadą myśli, kiedy uderzaliśmy w poważne tony. I bardzo mi się to podobało, podobnie jak ogromna wrażliwość autora i jego delikatny styl. Pierwsze spotkanie z prozą Jakuba Małeckiego zdecydowanie zaliczam do udanych i z niecierpliwością szykuję się do kolejnego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.