Czy macie czasem poczucie, że Wasza przestrzeń jest zagracona przedmiotami, których w większości nie używacie? Czy zdarza się Wam szukać w kuchennej szufladzie jakiejś rzeczy i co rusz wyciągać takie, które nawet nie wiecie, do czego służą? A może Wasza szafa jest przeładowana, a mimo to ciągle "nie macie co na siebie włożyć"? James Wallman powiedziałby krótko: Diagnoza? Rzeczozmęczenie!. Dość popularna sprawa w dzisiejszych, nastawionych na konsumpcję, czasach.
Czytałam już wiele książek dotyczących minimalizmu. Ich autorzy zwykle prezentują radykalne podejście i oferują nam filozofię redukcyjną, często nie tłumacząc, dlaczego powinniśmy właśnie ku niej się skłonić. Obcując z minimalistami przez interenet często miałam wrażenie, że wiele rzeczy robią na pokaz i choć ich postawa jest przeciwna do tej prezentowanej przez materialistów, w gruncie rzeczy kierują nimi podobne pobudki. Pod tym względem Rzeczozmęczenie różni się od innych książek. Skupia się bowiem na tłumaczeniu, skąd pochodzi kultura konsumpcyjna, dlaczego doprowadziła nas do przesytu i, co najważniejsze, w jakim kierunku możemy pójść, jeśli czujemy się tym wszystkim przytłoczeni.
To właśnie alternatywa dla materializmu jest najciekawszym elementem książki. Eksperientalizm, bo tak nurt ten nazywa James Wallman, ma zaspokajać te same potrzeby co przywiązanie do przedmiotów, jednak jednocześnie pozwala nam na skupienie na tym, co daje znacznie bardziej stabilne poczucie szczęścia – na przeżyciach. Choć pozornie mniej trwałe, dają znacznie więcej satysfakcji, w dodatku ich "kolekcjonowanie" podnosi nasz status społeczny na dłużej. Autor przytacza szereg przykładów, które wskazują, że dla wielu osób doświadczanie staje się najważniejszym celem życia; tak istotnym, że decydują się na przykład na życie w trudniejszych, ale bardziej stymulujących warunkach.
Od razu widać, że autor doskonale porusza się w tematach ekonomii i socjologii. Z resztą nie ma w tym niczego dziwnego, zawodowo zajmuje się bowiem prognozowaniem trendów, a więc analizą zachowań konsumentów. O zakresie swojej wiedzy opowiada ciekawie i z pasją, posługując się wieloma, często zabawnymi przykładami. Niestety gdzieś pomiędzy jedną ideą a drugą znajduje się cała masa niepotrzebnego bełkotu. To brzmi brutalnie, wiem, ale pod koniec książki zdarzało mi się omijać całe strony, bo nie byłam w stanie dłużej czytać powtarzanych w kółko tych samych tez i przykładów. Wydaje mi się, że gdyby książka była o 1/3 krótsza, nie straciłaby na treści, a czytałoby się ją znacznie lepiej.
To właśnie przez te, nie do końca dla mnie jasne, powtarzalne końcowe rozdziały, nie jestem w stanie jednoznacznie określić gatunku, jaki reprezentuje Rzeczozmęczenie. Nie jest to książka popularno-naukowa, bo więcej mamy tutaj przykładów empirycznych niż badań. Nie jest to poradnik, choć znajdziemy tu jeden niezbyt obszerny rozdział ze wskazówkami młodego eksperientalisty. Mimo wszystko jest to jedna z bardziej rzeczowych książek na temat minimalizmu, jaką miałam okazję czytać, ale zaznaczam, że wiąże się to z dużym naciskiem na teorię, a nie każdy musi to lubić.