Na wielu znanych mi blogach od czasu do czasu pojawiają się
wpisy dotyczące nauki języków obcych. Zawsze chętnie je czytałam i obserwowałam,
jak innym udaje się to, do czego ja wciąż nie miałam motywacji. W ostatnim
czasie postanowiłam trochę w moim życiu zmienić, a jednym z takich postanowień
rozwojowych jest podszlifowanie w końcu tych dwóch języków, do których
jakąkolwiek podstawę mam. Myślę sobie, że opowiadając o tym na blogu, będę miała
większą motywację do działania, a i Wy zobaczycie mnie z nieco inne strony – w końcu
nie samymi książkami człowiek żyje. ;)
Choć językowych marzeń mam wiele, na początek postanowiłam
nie szaleć i odświeżyć to, co jest mi już w jakiś sposób znane. Niemieckiego
uczyłam się 11 lat, w tym 3 na poziomie rozszerzonym; z angielskim za to miałam
styczność przez 5, ale nigdy nie były to regularne lekcje na dobrym poziomie.
Przed zrobieniem oficjalnych testów poziomujących (bo z czystej ciekawości chcę
takowe zrobić) postanowiłam porównać swoje możliwości na konkretnym przykładzie
– jak pójdzie mi z treścią magazynów do nauki języków?
Nie będę oszukiwała ani Was, ani siebie – o ile ogólne
zrozumienie tekstów nie przysporzyło mi problemów, o tyle ich głębsza analiza
wymagała zdecydowanie czegoś więcej niż zerkania na tabelki ze słówkami
zamieszczone obok (swoją drogą bez tych ostatnich zupełnie nie dałabym sobie
rady); na jaw wyszły absolutnie wszystkie braki. O dziwo dużo lepiej poradziłam
sobie z English Matters, mimo że poza Internetem nie miałam zbyt wiele styczności
z językiem angielskim. Poza tym to czasopismo silniej kusi wizualnie – jest bardziej
kolorowe i mocniej przyciąga uwagę. W obu jednak mamy podobne pomoce, tabelki,
ciekawostki i tematy. Wszystkie teksty są też opatrzone kodami, pozwalającymi
na ich odsłuchanie – dla mnie to aspekt bardzo ważny, bo wprost uwielbiam
brzmieniową formę języków.
Przejdźmy do tego, co po odkopaniu zakurzonych pokładów
wiedzy znalazłam we wnętrzu magazynów. W English Matters zainteresował mnie
wywiad z Klarą Keller, autorką nieco kontrowersyjnych fotografii w ramach A
Project on the Body. Z radością poczytałam również o japońskim wampiryzmie –
choć niektóre wymienione mangi i anime znałam, znalazłam też coś, co mocno mnie
zainteresowało. Z kolei Deutsch Aktuell przede wszystkim mnie zadziwiło.
Poczytałam trochę o niemieckim hip-hopie i zaczęłam szperać, chcąc usłyszeć,
jak brzmi to na żywo; wciąż uważam, że jedyną muzyką, która dobrze brzmi w tym
języku, jest metal. ;) Artykuł dotyczący dziecięcych zdolności do nauki języków
obcych zaciekawił mnie nie tylko z językowego, ale i praktycznego punktu widzenia.
Dzięki magazynowi mogłam również wybrać się w krótką wyprawę do przepięknego
Stuttgartu.
Jednak tak naprawdę w magazynach znalazłam po jednej
perełce, która naprawdę mnie wciągnęła i zachwyciła. Jak nietrudno się
domyślić, w obu przypadkach były to materiały dotyczące historii. Po niemiecku
zapoznałam się z obszernym i dobrym w odbiorze tekstem o Otto von Bismarcku
powstałym z okazji 200. rocznicy urodzin Żelaznego Kanclerza, krótko opisującym
jego życie i panowanie. Po angielsku natomiast spotkałam się z tematem z goła
innym, choć równie ciekawym – XV-wieczną Wojną Dwóch Róż. Jako że uwielbiam
historical fiction osadzone w tym okresie, chętnie poznałam wszelkie historyczne
konotacje.
~*~
Dajcie znać, jak zapatrujecie się na dalszą część takich „opowieści
z krypty” – chciałabym co jakiś czas opowiadać Wam o metodach nauki i jej
skutkach, motywacjach i trudnościach… mam nadzieję, że się nie zanudzicie. ;)
Za materiał w postaci czasopism dziękuję serdecznie Colorful Media.
Mnie też początkowo czytanie English Matters sprawiało trudność, jednak będąc na bieżąco, widzę postęp. Ja jak najbardziej jestem za cyklem o metodach nauki.
OdpowiedzUsuń11 lat niemieckiego? Zazdroszczę! Brakuje mi znajomości drugiego języka, oprócz ang; (
OdpowiedzUsuńJesteś chyba jedyną osobą, która zazdrości mi styczności z niemieckim. ;)
UsuńCałkiem niedawno usłyszałam o tych magazynach i postanowiłam sobie zakupić. :)
OdpowiedzUsuńCzytam od dawna i bardzo sobie cenie :)
OdpowiedzUsuńJa mam w tygodniu 6 godzin języka niemieckiego, w tym pięć zawodowych...I mam dosyć. Po prostu. Gdzie mam smykałkę do języków, nawet taki japoński wchodził mi bez trudu! Tak z niemieckim baaardzo, ale to bardzo się nie lubimy. I chyba nigdy się nie polubimy, dlatego czasopisma nie tknęłabym nawet kijem, ale angielską wersję mam i czeka ona cierpliwie na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńW sumie wiele osób ma do niemieckiego podobny stosunek jak Ty. :) Ja go lubię za to, że jest uporządkowany i spójny, chociaż ostatnio bardzo mi to doskwiera, bo sporo pozapominałam, a każda luka wpływa na rozumienie i mowy, i pisma. Angielski ogarniam intuicyjnie, podobnie łacinę, a tutaj muszę wszystko od nowa powtarzać.
Usuń