250 lat w przyszłość. Gniazdo jest osadą na dalekiej
Północy, w której skupili się wybrani ludzie w dniu Uzdrowienia, czyli powodzi,
która spustoszyła ludzkość. Mieszkańcy wierzą, że katastrofa została
spowodowana gniewem bogów, którym nie spodobała się ówczesna rozpusta i brak
zasad. Na pamiątkę tamtych wydarzeń co roku dwunastu młodych ludzi wyrusza z
Gniazda na granice tundry, gdzie ryzykując życie wydobywają z lodu Relikty –
pamiątki z przeszłości, mające stale przypominać o dawnych przewinieniach; ten,
kto zdobędzie najcenniejszy, dołącza to grona przywódców zbiorowości. W tym
roku w rywalizacji miał brać udział Eamon, syn Wielkiego Archona, jednak zginął
podczas wspinaczki. Jego miejsce decyduje się zająć siostra bliźniaczka – Ewa
będzie pierwszą Panną w gronie Kandydatów od 150 lat…
Zacznę chyba od tego, że kompletnie nie rozumiem, po co w
ogóle na okładce książki pojawia się nawiązanie do Igrzysk Śmierci, skoro
cała ta książka oparta jest o zupełnie inną treść i schemat. Główna bohaterka
wywodzi się z najlepszej części społeczności i niczego jej nie brakuje. Wraz z
upływem czasu poznaje inną stronę zbiorowości, w której żyje, jednak nie ma to
rewolucyjnego charakteru, przynajmniej póki co. Pojawia się co prawda
refleksja, dlaczego niewielka liczebnie grupa ludzi co roku wysyła młodych,
silnych przedstawicieli w niebezpieczną podróż, jednak sam charakter Prób jest
dość łagodny, przynajmniej jeśli chodzi o relacje interpersonalne. Bohaterowie
wyjeżdżają i, o ile nie przegrają walki z surowym klimatem, wracają z mniej lub
bardziej cennymi zdobyczami.
Mimo że to młodzieżówka, a więc z definicji tekst raczej
lżejszy w odbiorze, czytanie szło mi dość opornie. Początek nie zachęca poprzez
kilka błędów (logicznych – na przykład Ewa twierdzi, że nie zna żadnego z
Kandydatów, a dziesięć stron późnień wymienia każdego z imienia, cech i
dotychczasowych dokonań); poza tym kreacja butnej bohaterki również lekko
odstrasza. Postaci, które pojawiają się w książce, są charakterystyczne przez
konkretne sytuacje, jednak nie mają ciekawych rysów charakteru. Zarówno
przygotowania do wyprawy, jak i podróż nie są opisane zbyt dokładnie, a zwrotów
fabularnych jest niewiele. Mimo to mniej-więcej od połowy tekst czytało się nieco
lepiej – akcja nabrała tempa, a i jej cel stał się jakby bardziej wyraźny.
Wciąż jednak nie jest to coś, co porywa i pozwala na całkowite zatracenie się w
lekturze. Czasem razi też język – kontrastowy, bo choć przez większość czasu
jest raczej prosty, chwilami zaskakuje niecodziennymi zwrotami.
Muszę też zwrócić uwagę na to, co absolutnie mnie
zachwyciło, a mianowicie pomysł autorki. Kiedy dowiedziałam się, czym są zbierane
przez Kandydatów Relikty i w jaki sposób mieszkańcy gniazda oceniają naszą
współczesną kulturę, nie mogłam nie wybuchnąć serdecznym śmiechem. Heather
Terrell stworzyła specyficzną satyrę na kulturę masową i pokazała, jak mogłaby
zostać oceniona przez tych, którzy patrzą na nią z boku. Bardzo udany zabieg,
który może nawet skłaniać do refleksji.
Ogólnie książkę określiłabym jako przeciętną – jak dla mnie
zbyt mało pogłębione zostały pewne treści, a także konstrukcja bohaterów.
Jestem jednak ciekawa, jaki pomysł ma autorka na dalsze poprowadzenie opowieści
– czy wykaże się kreatywnością w opowiadaniu historii Uzdrowienia? Być może
wrócę jeszcze do tej serii, choć nie jestem do końca przekonana… Reliktowi jakoś nie udało się mnie porwać, choć zaskoczenie w pewnym sensie było.
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie YA!, będącemu częścią GW Foksal.
Zaczęło się ciekawie, nie powiem, ale ilość niedociągnięć mnie odstrasza.
OdpowiedzUsuńNie mogłaś napisać wcześniej tej recenzji? Ja już zdążyłam ją kupić :/ Oddawaj kasę!
OdpowiedzUsuńRecenzja była gotowa już kilka dni temu, ale się kryłam, żebyś zdążyła kupić. :D
UsuńSytuacja opanowana. Oddałam ją w prezencie :D
UsuńKomuś kogo nie lubisz? :D
UsuńJestem w trakcie czytania, a raczej utknęłam gdzieś w połowie. Irytuje mnie trochę główna bohaterka, której trochę zbyt łatwo wszystko wychodzi, ale książka ma też kilka zalet na przykład strasznego boga Apple :)
OdpowiedzUsuńCała konstrukcja ich przekonań (z bogiem Applem na czele i całą tą ironią pod adresem naszego społeczeństwa) trzymała mnie przy lekturze. :)
UsuńSzkoda, że książka zawiera słabą kreację postaci. To dla mnie sport minus.
OdpowiedzUsuńWłaśnie też nie rozumiem tego, że tak wiele książek porównuje się na okładkach do Igrzysk śmierci, bo z jednej strony może to zachęcić jeśli komuś się Igrzyska podobały, a z drugiej zniechęcić, a jeszcze większym rozczarowaniem dla fanów Igrzysk może być to, że książka wcale nie przypomina trylogii :/ Ale niestety po książkę nie sięgnę ze względu na niedociągnięcia, o których piszesz. Szkoda, że tak słabo wypadło, bo po opisie wydawało się, że będzie ciekawie :(
OdpowiedzUsuńMnie Igrzyska się podobały, ale porównania mocno mnie irytują, zwłaszcza kiedy nie mają absolutnie żadnego pokrycia. Też myślałam, że może będzie to coś fajnego, ale niestety jest tylko przeciętnie.
UsuńZapowiadało się tak ciekawie :/
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie, ale skoro przeciętna, to chyba nie mogę sobie na nią pozwolić. Szkoda czasu i pieniędzy, a w zamian za to warto zrobić coś lepszego. ;)
OdpowiedzUsuń