Świat dotknęła tajemnicza plaga, która w niedalekiej
przyszłości może prowadzić do ekologicznej katastrofy – w pasiekach znikają
pszczoły. Nie ma mowy o żadnej chorobie, ponieważ hodowcy nie znajdują martwych
osobników, nic nie wskazuje również, aby owady miały się przemieszczać. Jak
dotąd najbardziej ucierpiały Stany Zjednoczone, jednak zjawisko rozprzestrzenia
się także na innych kontynentach. Fiński pszczelarz, Orvo, pewnego dnia
stwierdza zaginięcie roju, jednak stara się nie wpadać w panikę; traktuje to
jako zagadkę, którą należy rozwiązać. Biorąc pod uwagę jego własne problemy
rodzinne, chętnie zajmuje myśli sprawami zawodowymi – właśnie szykuje się do
pogrzebu syna, Eero, działacza na rzecz praw zwierząt, który zginął podczas
akcji aktywistów.
Nasi przodkowie wiedzieli o pszczołach coś, o czym my
zapomnieliśmy. Albo wyparliśmy to ze świadomości.
Co? To mianowicie, że pszczoły wyczuwają miejsca styku światów równoległych i
małymi, sprawnymi szczękami wygryzają w cienkiej ścianie dziurę do innego
uniwersum.[s.139]
Treść książki rozgrywa się na trzech płaszczyznach –
obyczajowej, naukowej oraz fantastycznej. Zacznijmy może od tej warstwy, która
sama w sobie jest najbardziej kontrowersyjna, a i tutaj nie do końca
(przynajmniej moim zdaniem) zagrała – mowa o Eerze i jego blogu na rzecz równości
istot żywych. Dla całości opowieści ważnym aspektem jest dyskusja nad
przyzwyczajeniami żywieniowymi człowieka i jego miejscem w świecie zwierząt.
Czy mamy prawo hodować zwierzęta w celu ich zabicia? Czy w ogóle powinniśmy
jeść ich mięso? A może warto przyjąć, że wszystkie istoty żywe mają równe prawa
i możliwości, a co za tym idzie człowiek nie ma podstaw do stawiania się ponad
nimi? Blog Eera to ważny, choć radykalny głos w tej dyskusji, pole do polemiki
i poszerzania horyzontów, niestety w ogólnym rozrachunku zawarte na nim treści
wypadają dość mizernie. Dlaczego? Otóż bohater przedstawiony został jako typowy
aktywista, który podejmuje dyskusję tylko tam, gdzie jest mu wygodnie i porusza
się jedynie w znanych sobie obszarach; można też wyłapać niespójności w jego
poglądach.
Na szczęście z osobą działacza zazębia się kolejna ważna
płaszczyzna tekstu, mianowicie sfera obyczajowa. Autorka absolutnie nie
pozostawiła swoich bohaterów samych sobie, stworzyła dla nich interesującą
historię, która w pewnym stopniu tłumaczy aktualną sytuację lub przynajmniej
daje podłoże do spekulowania na ten temat. W surowym, skandynawskim klimacie
rozgrywa się przywoływana retrospekcyjnie historia rodziny, w której zawsze
brakuje kobiet – matka Orvo zmarła młodo, natomiast jego własna żona odeszła do
innego, pozostawiając mu opiekę nad dzieckiem. Postawieni w nietypowej sytuacji
mężczyźni radzą sobie w różny sposób – jedni uciekają, inni starają się zostać
i podołać nowym obowiązkom; tym niemniej wszyscy pozostawiają po sobie potomków,
których spojrzenie na świat jest w pewien sposób wypaczone. Autorka doskonale
skonstruowała tę opowieść i wykorzystała potencjał w niej drzemiący do
uargumentowania zachowań swoich bohaterów.
Trzecim ważnym aspektem jest główna oś książki, czyli
nosząca znamiona fantastyki opowieść o pszczołach. Autorka w sposób barwny i
mistyczny wykorzystuje tutaj mitologie i opowieści pochodzące z przeróżnych
kręgów międzykulturowych, tworząc niezwykłą otoczkę dla całkowicie realnego
problemu. Faktem jest, że ludzie stale bagatelizują obecność na świecie owadów,
a zwłaszcza pszczół; powieść w tym sensie wybiega nieco naprzód, ukazując
skutki ich braku w środowisku naturalnym. Nie są to jednak suche fakty, nudne
wykłady – przyjęta konwencja fantastyczna sprawdziła się dużo lepiej, podnosząc
pszczoły do rangi owadów nie tylko ważnych, ale i magicznych.
Warto nadmienić, że wszystkie te wymiary są pełnoprawnymi
elementami książki, wspaniale się zazębiają i uzupełniają. Cieszę się, że
fragmenty bloga Eero były dość krótkie i przeplatane zwyczajną fabułą, gdyż
przesyt informacji mógłby nam zaszkodzić; na szczęście autorka wszystko
przemyślała i odpowiednio wyważyła. Dużym atutem powieści jest język –
perfekcyjny, naprawdę na wysokim poziomie, mimo że stosowany do tak różnych
formuł. Lektura jest dla czytelnika niezwykłą przyjemnością.
Nie powiedziałabym, że jest to książka dla każdego – na
pewno niektórych znudzi dyskusja na temat praw zwierząt. Myślę jednak, że warto
dać temu tekstowi szansę. Johanna Sinisalo pisze naprawdę świetnie, doskonale
przeplata pomysły i zaprasza czytelnika do niezwykłych światów, jednocześnie
zostawiając nam pole do pewnej refleksji nad naszym miejscem na świecie. Nie
sądzę, żeby ów tekst miał zmienić myślenie mas, uważam jednak za cenne tego typu
głosy, zwłaszcza podane w bardzo dopracowanej i wciągającej otoczce.
Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B. będącemu częścią GW Foksal.
Jestem skłonna zaryzykować
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie zainteresowała. Już sam tytuł ciekawy:)
OdpowiedzUsuńCzy to w lewym, górny prawie-rogu to jest sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy? ; >
OdpowiedzUsuńEmilu, załamujesz mnie czasem! Ale tak, to świeżo wyciskany sok. ;3
UsuńDlaczego? :C Co ja znowu zrobiłem? :C
UsuńBo ja tu się staram, taką cudowną recenzję piszę, a Ty i tak tylko o jednym. ;p
UsuńNo jak tylko o jednym! Toć jako jedyny doceniam wspaniałe walory Waszych posiłków i przekąsek! :P Wprowadzam równowagę do Waszego świata blogowego!
UsuńMyślę, że książka mogłaby mi się spodobać. A śniadanko wygląda bardzo apetycznie. :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zaintrygowana. Temat z pszczołami jest bardzo ciekawy, a do tego wszystko na trzech płaszczyznach ,to musi być dobra ksiązka choć zgadzam się, że pewnie nie dla wszystkich. Dopisze sobie ;)
OdpowiedzUsuń