Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że z tytułową tezą zgadzam się w 100% - zdecydowanie nie należę do osób, które z asertywnością mają jakikolwiek problem (czasem nawet mam jej w sobie zbyt wiele). Dlaczego zatem sięgnęłam po książkę Jacqui Marson? Otóż zwróciłam na nią uwagę nie jako ktoś szukający pomocy, a przyszły psycholog zainteresowany tematem rozwoju osobistego. Momentami ciężko jest mi wczuć się w sytuację osób tak skrajnie ode mnie różnych i przyszło mi do głowy, że taka opowieść pozwoli mi lepiej je zrozumieć. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Zobaczcie sami!
Tym, co rzuca się w oczy już na samym początku, jest konstrukcja charakterystyczna dla amerykańskich poradników – autorka stara się maksymalnie zobiektywizować treść, stosuje ogólniki, jak z rękawa sypie przykładami ilustrującymi problem, przeplata teorię z praktyką, omawia i podsumowuje. To mało nowatorska, ale skuteczna technika pozwalająca dotrzeć do jak największej rzeszy odbiorców – w odpowiednio przygotowanym materiale większość ludzi znajdzie choć strzępek informacji zbieżnych z własną sytuacją. Dodatkową funkcję pełni również styl, jakim napisany jest tekst – całość wypada bardzo luźno, opowieść jest przejrzysta, a wrażenie, jakie wywołuje, dalekie jest od skojarzeń ze sztywną kozetką terapeuty.
Główną osią, na której oparta jest ta książka, jak i inne jej podobne, są przykłady. Autorka przytacza ich wiele, a wszystkie pochodzą z jej praktyki klinicznej. Mamy okazję poznać konkretne problemy poszczególnych bohaterów, a z niektórymi spotykamy się po kilka razy, w rożnych momentach książki. Pod tym względem miałam pewne skojarzenia z felietonami Reginy Brett – Jacqui Marson również zdaje się mieć „człowieka na każdą okazję”, osobę na potwierdzenie dowolnej postawionej przez siebie tezy, a każda z historii jest opowieścią o prostym człowieku, z którym łatwo się zidentyfikować. Takie wstawki nie tylko obrazują i objaśniają problem, służą również integracji czytelnika z tekstem. Trzeba jednak przyznać, że są naprawdę świetnie ujęte, płynnie wplecione w tekst, a ich lektura sprawia naprawdę sporo radości.
Teraz troszkę o tym, co było dla mnie najistotniejsze – szeroko rozumianej wartości terapeutycznej. Autorka zaprezentowała czytelnikom genezę problemu w oparciu o teorię, w której pracuje i na tej podstawie zaproponowała możliwości zmiany. Dzięki takiemu zabiegowi łatwiej nam zrozumieć postępowanie osób dotkniętych przekleństwem bycia miłym; jest to również dobra podstawa, punkt wyjścia do uświadomienia problemu i rozpoczęcia zmian. Książka jest pełna mniej lub bardziej zaawansowanych ćwiczeń, które każdy czytelnik może wykonywać samodzielnie i w tym sensie stanowi pulę gotowych rozwiązań. Warto jednak zauważyć, że jest to również świetna inspiracja do rozwijania różnych narzędzi w oparciu o te szerzej znane. Autorka nie szczędzi nam również praktycznych wskazówek terapeutycznych – pokazuje, na co należy zwracać uwagę i jakie błędy można popełnić. Wyłapałam też kilka ciekawych pomysłów na rozwój własny psychologa.
W ogólnym rozrachunku opowieść nie ma zbyt wielu wad. Kilka razy przyłapałam autorkę na tym, że nie udało jej się wystrzec fachowego języka – wychwyciłam parę terminów, które można by zastąpić synonimami bliższymi przeciętnemu odbiorcy. Ponadto niektóre z prezentowanych przykładów są naprawdę mocno skrajne, co może mylnie przekonywać czytelników o mniejszym problemie, że nie mają go w ogóle. Tym niemniej w ogólnym rozrachunku spotkanie z książką Jacqui Marson jest prawdziwą przyjemnością; to typowy amerykański poradnik, który czyta się jak najlepszą powieść. Autorka broni się nie tylko dobrym stylem i humorem, ale też świetnym przygotowaniem, a jej praktyka jest żywo odzwierciedlona w tekście. Całość polecam tym, którzy mają problem z asertywnością, bliskim takich osób by mogli lepiej je zrozumieć, a także czytelnikom chcącym rozwinąć swoją wiedzę o metodach pracy nad asertywnością. W każdym przypadku czas spędzony przy tej książce nie będzie zmarnowany.
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Business and Culture oraz wydawnictwu MUZA SA.
O Kaś - nie znałam tej pozycji, więc dzięki za recenzje! Już wpisuje ten tytuł na listę. Uwielbiam takie rzeczowe poradniki, a jak jeszcze rozwijają pracę terapeutyczną to muszę ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy Ty znajdziesz tu równie wiele nowych informacji - w końcu masz większą praktykę. :) Ale jak dla mnie sporo było tu nawet najdrobniejszych ćwiczeń, które można wykorzystać.
UsuńJuż sam tytuł mnie przyciągnął. Przy pierwszej możliwej okazji przeczytam.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu uwielbiam poradniki. Ten też z chęcią przeczytam. Również zgadzam się z tytułem. I z tym, że bardzo przyciąga. Ale, abstrahując do książki, czy nie uważacie, że gwiazdki Milky Waya trochę straciły na smaku? Wydają się być mniej czekoladowe od tych sprzedawanych dawno, dawno temu. Złudzenie czy fakt?
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Można zjeść ich całą garść i nadal są bez smaku. Tak samo jest niestety z Kinder Niespodzianką.
UsuńZ wiekiem słabną receptory smakowe, myślę, że to dlatego :)
UsuńCzaję się z nadzieją, że to wcale nie jest książka o mnie.
OdpowiedzUsuń