Książka zbudowana jest w oparciu o klasyczną historię miłosną. Oto młoda studentka wdaje się w romans ze starszym od siebie, żonatym wykładowcą. Znamy tę opowieść aż za dobrze i podczas czytania mamy pewność, jak się skończy; dostrzegamy drobne sygnały, gesty, przesłanki, których Rakel nie umie lub nie chce zauważać. Jest w takim czytaniu coś fatalistycznego, bo choć widzimy to samo, co główna bohaterka, nasza perspektywa nie jest zachwiana emocjami i przekonaniem, że tym razem wszystko będzie zupełnie inaczej. Możemy tylko patrzeć, jak Rakel zmierza ku nieuniknionemu i towarzyszyć jej w tej trudnej drodze.
Jednak mimo tej bardzo klasycznej osi fabularnej, powieść Klary Hveberg ma w sobie coś wyjątkowego: jest pełna wewnętrznych nawiązań. Ważnym elementem jest tutaj biografia Sofii Kowalewskiej, XIX-wiecznej matematyczki i pisarki, której umysł zachwycał wielkich tamtej epoki. Losy tej postaci przeplatają się z losami Rakel i nakładają się na nie w miarę upływu kolejnych stron. Gdy bohaterka zdaje się tracić własne życie, biografia Sofii wysuwa się na pierwszy plan.
Bardzo dawno nie miałam w rękach książki, która byłaby tak przepięknie napisana (i przetłumaczona, oczywiście). Choć autorka posłużyła się narracją trzecioosobową, na świat patrzymy z perspektywy Rakel, a więc również z jej nieprzeciętną wrażliwością. Bohaterka opisuje rzeczywistość przez pryzmat matematyki i muzyki, stosując mnóstwo porównań do rytmu, taktów, żonglując naukową terminologią tak zręcznie, że brzmi to jak poezja. I choć kierunek, w jakim powieść podążyła w drugiej części nie za bardzo mi się podobał, byłam w stanie nad tym przejść właśnie dzięki wspaniałemu stylowi autorki.
„Oprzyj swoją samotność o moją” było dla mnie przede wszystkim literacką ucztą, a zaraz po tym ciekawą, skłaniającą do refleksji lekturą. Bo powieść ta, podobnie jak wydawca w opisie, a ja za nim we wstępie do tego tekstu, zadaje mnóstwo pytań dotyczących relacji. Czy relacje, które tworzymy, są wyjątkowe, tak jak wyjątkowi jesteśmy my? Czy możemy liczyć na łut szczęścia, gdy budujemy je na lichych fundamentach, a świat nie dałby nam szans powodzenia? A może wszystko jest kwestią perspektywy i wystarczy odsunąć się odpowiednio daleko – mentalnie, emocjonalnie, umysłowo – by zobaczyć całość obrazka i schematy rządzące światem?
Chyba chciałabym kiedyś przeczytać tę książkę jeszcze raz, żeby spojrzeć na nią świeżym okiem. I wrócić do wszystkich przepięknych cytatów, które sobie zaznaczyłam.