Książka jest historią Alexandra Cleave’a – starszego wiekiem
aktora, który otrzymuje propozycję filmowej roli. Opowieść głównego bohatera
łączy w sobie trzy główne wątki, które z różnym natężeniem przewijają się na
kartach książki. Pierwszy z nich jest retrospekcją młodości bohatera i romansu
ze starszą kobietą, który był jego inicjacją; kolejny łączy w sobie
teraźniejszość z przeszłością i dotyczy tragicznie zmarłej córki Cleave’a.
Ostatni wątek dzieje się w czasach obecnych i odnosi się do relacji bohatera z
koleżanką z planu. Wszystkie trzy historie splatają się i przenikają, tworząc
jedną, pełną opowieść o życiu, śmierci i roli wspomnień w ludzkim życiu.
Najwięcej uwagi należy poświęcić stylowi, w jakim napisana
jest ta książka – już od pierwszej strony możemy poczuć jego wspaniałość w
pełnej krasie. Narracja, choć pierwszoosobowa i niezwykle bogata, w niczym nie
przypomina dawnej, ciężkiej prozy znanej chociażby z epoki wiktoriańskiej.
Banville udowadnia, że pisać można czysto, pięknie i niezwykle barwnie, a przy
tym kreśli słowa z nacechowane niespotykaną wręcz lekkością. Cudowny jest
również język, jakim się posługuje – choć tematyka momentami mogłaby zakrawać
na wulgarną, nie ma tu nic obscenicznego. Lektura tej książki przypomina przyjemny
dyskurs, pogawędkę z dżentelmenem, który bezpośrednio acz taktownie opowiada
nam o niełatwych bądź co bądź zdarzeniach. Co więcej – konwersacja owa jest
niezwykle interesująca.
Poza perfekcyjnym stylem, który tworzy wspaniałą otoczkę,
książka ma również ciekawą, wielowymiarową treść. Całość aż kipi od emocji –
tych dawnych, zgoła przytłumionych przez czas, ale też świeżych, których żaden
czas nie zabliźni. Bohater nosi w sobie wiele odczuć, które niezwykle
nawarstwiają się w jego psychice. Na kartach powieści możemy obserwować i
wnioskować, w jaki sposób wczesna inicjacja seksualna chłopca, w dodatku z dużo
starszą kobietą, matką kolegi, może mieć wpływ na jego postrzeganie świata.
Widzimy też, jak wiele zmienia się w życiu rodzica po śmierci dziecka –
samobójczej czy też nie. To również (przede wszystkim) historia o tym, jak
ważny dla naszego postrzegania świata jest czas – to on nadaje wspomnieniom
koloryt i sprawia, że jedne ich aspekty są uwydatnione, podczas gdy inne
zostają zapomniane. Bohater ma problem z odróżnieniem rzeczywistości od fikcji
i sam dostrzega niespójności własnego toku rozumowania; im jest ich więcej, tym
mocniej dąży do odkrycia prawdy, zrozumienia całości, stara się poskładać ten
świat i przekonania w jedno.
Treść pchała mnie dalej do rozwiązania, choć nie czułam, że
jest w tym tekście coś, co muszę odkryć; tak naprawdę to niezwykły wręcz liryzm
opowieści przyciągał mnie i fascynował. Jak na książkę napisaną tak bogatym
stylem tekst czytało się naprawdę świetnie, a całość była wspaniałą literacką
przygodą. Już podczas lektury dowiedziałam się, że Prawo do światła jest w
gruncie rzeczy drugą częścią opowieści. Mam nadzieję, że szybko będę miała
okazję zapoznać się z pierwszą, bo perfekcja prozy Banville’a kusi mnie i
przyciąga tak, że chciałabym wciąż więcej i więcej.
Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu Świat Książki.
Fabuła kompletnie mnie nie interesuje, ale ciekawa jestem stylu i języka ;) ze względu na ten jeden językowy aspekt sięgnęłabym po książkę.
OdpowiedzUsuńStyl i język jest naprawdę mistrzowski (ukłony dla tłumacza) Powieść ta jest trzecia częścią luźnej trylogii. Na polskim rynku jest pierwsza pod tytułem Zaćmienie (b. dobre tłumaczenie Jerzego Jarniewicza) Brakuję niestety środkowej części Shroud wg. mnie chyba najlepszej książki Banvilla w ogóle. Na szczęście każdą z tych powieści można czytać z osobna bez jakieś większej straty dla zrozumienia fabuły, która i tak dla tego pisarza nie jest sprawą pierwszorzędną.
OdpowiedzUsuń