Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Samantha Shannon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Samantha Shannon. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 sierpnia 2015

Samantha Shannon - "Zakon mimów"

Po skończeniu Czasu Żniw byłam zafascynowana światem wykreowanym przez autorkę i zmotywowana, by jak najszybciej poznać dalszy ciąg historii. Drugą część miałam już u siebie, jednak z różnych powodów nie sięgnęłam po nią od razu. Istotnym jest fakt, że im dłużej zwlekałam, tym bardziej obawiałam się powrotu - poziom skomplikowania świata przedstawionego nawet z perspektywy czasu robi wrażenie, a ja wiedziałam, że udało mi się sporo zapomnieć. Byłam przekonana, że będę musiała ogarniać wszystko od nowa; na szczęście nic takiego się nie stało. Fakt, w pierwszym zetknięciu z książką należy uruchomić pamięć i poskładać w całość wiedzę, którą już mamy, jednak ani autorka nie funduje nam wielkiego szoku, ani nie jesteśmy pozostawieni sami sobie - ostatnie strony książki zawierają słowniczek, klasyfikację jasnowidzów oraz układ sił w SajLo.

Celowo nie wspominam w recenzji o fabule - w pierwszym tomie działo się sporo, nie inaczej jest w tym i wolałabym nie zdradzać, jaki konkretnie będzie bieg wydarzeń. Na pewno można powiedzieć, że ta część na pewnych płaszczyznach jest spokojniejsza - treść książki to w znacznej mierze rozgrywki polityczne z pewnym dodatkiem sensacji. Nie brakuje scen walki, obrazów zwłok czy dynamicznych zwrotów akcji, jednak generalnie więcej jest tu analiz i kombinowania. Wraz z Paige zostajemy wciągnięci w brudne gry mim-lordów i mim-królowych, poznajemy konsekwencje zabierania głosu i przeciwstawiania się ogólnie przyjętym normom. Przyjdzie czas, by kalkulować, czy opłaca się kłaść na szali wszystko, ryzykując utratę nie tylko pozycji, ale i życia. Będzie trzeba wybrać sojuszników i zdecydować, kto nie zasłużył na zaufanie...

Kolejny raz niczego nie można zarzucić stylowi autorki - jest bogaty, plastyczny, a przy tym naprawdę bardzo lekki. Wykreowany przez Samanthę Shannon świat jest nie tylko dokładnie przemyślany, ale również należycie opisany - ilekroć napotykamy na niejasności, autorka stara się je omówić, a czytelnik nigdy nie ma poczucia, że coś ważnego mu umknęło. Pod tym względem opowieść jest dopracowana właściwie do perfekcji.

Mimo wszystkich oczywistych plusów muszę powiedzieć, że w moim odczuciu Zakon Mimów jest minimalnie gorszy niż Czas Żniw. Tym razem zabrakło mi bliżej nieokreślonej iskierki, czegoś, co pobudziłoby moją potrzebę niezwykłości. Drugi tom jest dużo bardziej przyziemny - opowieść o wojnie gangów mogłaby śmiało zdarzyć się w realnym świecie, wykorzystuje bowiem znane struktury i schematy; w tym świetle nieco słabiej odczuwa się specyfikę świata autorki. Tak naprawdę jest to jednak drobny mankament, a książkę samą w sobie i tak oceniam wysoko - niewielu jest pisarzy, którzy, tak jak Shannon, dbają o swoje uniwersum i dopieszczają je w najdrobniejszych szczegółach; niewielu też jest w stanie napisać książkę tej objętości, która utrzymałaby moją uwagę bez najmniejszej przerwy od początku do końca. Jestem niezwykle wdzięczna za tę przygodę już zacieram łapki na kolejny tom - tym bardziej, że zakończenie jest naprawdę chamskim i podnoszącym ciśnienie cliffhangerem...





Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.
Moją recenzję pierwszego tomu znajdziecie tutaj (klik).

niedziela, 3 maja 2015

Samantha Shannon - "Czas Żniw"

Paige żyje w świecie, w którym wszelkie magiczne zdolności są ścigane i karane jak nasurowsze przestępstwo. Dziewczyna asymiluje się i podejmuje normalne życie, choć tylko powierzchownie - na co dzień pracuje w gangu jasnowidzów, gdzie wykorzystywane są jej niecodzienne możliwości. Jej los odmienia się, gdy na skutek zbiegu okoliczności trafia do karnej kolonii zarządzanej przez tajemniczą, magiczną rasę Refaitów. Choć traktowana jako obywatel gorszej kategorii, będzie szkolona do walki; sama dokona wyboru, do czego wykorzysta zdolności i po której ze stron ostateczne stanie.

Wielka pochwała należy się autorce za kreację świata - praca, jaką wykonała Shannon, aby stworzyć tak spójne i skomplikowane uniwersum, musiała być ogromna. Mamy tutaj do czynienia z dokładnym określeniem i zdefiniowaniem niezwykłej liczby magicznych zdolności i ich przedstawicieli, a także precyzyjną konstrukcją struktur władzy od najniższych do najwyższych szczebli. Spotkałam się z opiniami, że Czas Żniw to przykład przerostu formy nad treścią - osobiście się z tą tezą nie zgadzam. Świat przedstawiony owszem, jest skomplikowany, jednak odczuwa się to tylko podczas patrzenia na rozpiskę rodzajów jasnowidzów, która (może dość niefortunnie) umieszczona jest na samym początku książki. To może przerażać, jednak całkowicie niesłusznie - w trakcie lektury nie ma potrzeby dodatkowego "ogarniania" wiedzy, w świat przedstawiony wchodzimy naturalnie i w taki też sposób stopniowo poznajemy rzeczywistość, coraz sprawniej się w niej poruszając. Osobiście ani razu nie skorzystałam ze słowniczka czy wspomnianego drzewa jasnowidzów, bo podczas lektury takie wsparcie zwyczajnie nie było mi potrzebne.

Powieść bardzo dobrze wypada także pod względem fabularnym i społecznym. Jasne, jest w pewnym sensie wtórna, z resztą jak większość tekstów w obrębie tego gatunku, ma jednak w sobie indywidualny rys i mocny pazur, który przyciąga czytelnika i zatrzymuje go przy tekście na długie godziny. Historia jest spójna, interesując i dobrze poprowadzona, a przy tym bogata i odpowiednio pogmatwana. Autorka zaprasza nas do niebezpiecznego świata intryg na szczytach władzy i poza nimi. Bohaterowie są wyraziści, wielowymiarowi i podlegają wszelkim zmianom, niejednokrotnie zwodząc czytelnika co do swoich zamiarów. Wszystko razem wypada ciekawie i całkowicie naturalnie.

Koniecznie muszę wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy - konstrukcji świata magicznego. Jako że zdarza mi się zajmować ezoteryką w sensie teoretycznym i praktycznym, uwrażliwiłam się na wszelkie wzmianki na ten temat; w Czasie Żniw znalazłam ich sporo i zawsze wzbudzały we mnie pozytywne emocje. Autorka nie zbudowała swojego świata od podstaw - do jego skonstruowania wykorzystała wiele już istniejących przekonań dotyczących natury ludzkiej duszy, klasyfikacji mocy czy też samych praktyk magicznych.

Muszę przyznać, że wiele z tego, co dotąd słyszałam na temat tej książki, okazało się prawdą. W pozytywnym tego stwierdzenia znaczeniu! Przede wszystkim mimo objętości i dość skomplikowanego pomysłu tekst jest niesamowicie lekki w odbiorze -  strony przewracają się same, a akcja jest bardzo dobrze wyważona. Nie brak tu dynamicznych scen czy pewnych zwrotów akcji, które nie pozwalają nam się nudzić. Konstrukcja świata zachwyca, ale nie przytłacza - osobiście polecam odkrywanie go powoli i bez szczególnego napięcia, by móc całkowicie cieszyć się lekturą. Ja już nie mogę się doczekać poznania drugiego tomu!