Douglas Petersen wiedzie całkiem spokojne życie – ma żonę,
dorastającego syna i właściwie pozytywnie ocenia rzeczywistość wokół siebie;
przynajmniej póki jego żona nie oznajmia, że chce odejść. Twierdzi, że nie
chodzi o innego mężczyznę, a o nią samą, w dodatku chce, aby moment rozstania
odłożyć w czasie. Mimo oporów rodzina decyduje się wybrać w zaplanowaną na
wakacje podróż – swego rodzaju tournée po Europie miało być dla młodego
mężczyzny staromodnym wejściem w dorosłość, szybko jednak zyskuje drugie dno i
staje się symbolem walki o odbudowanie tego, co w miarę upływu lat zostało
utracone lub zwyczajnie się zatarło.
Opowieść rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – z jednej
strony obserwujemy wydarzenia w czasie rzeczywistym, czyli towarzyszymy
bohaterom w podróży po Europie, z drugiej zaś retrospektywnie poznajemy
przeszłość, początki związku Douglasa i Connie. Narratorem jest główny bohater
powieści i z pewnością przydaje to wartości całej historii – Douglas jest
prostoduszny i bardzo, bardzo specyficzny. Opowiada w sposób interesujący i
zdecydowanie dzięki niemu chce się w ogóle poznawać te opowieść, zwłaszcza
kiedy opada już początkowa fascynacja i książka zaczyna się dłużyć. Bo przyznać
trzeba – napięcie i akcja są bardzo nierównomierne, tak że momentami zwyczajnie
mamy ochotę przerwać lekturę. Warto jednak przy niej wytrwać i podjąć refleksję
oferowaną nam przez autora.
My to interesujące studium wieloletniego związku, podróż
przez różne punkty widzenia; opowieść o przyczynowości, o tym jak pewne
zdarzenia i decyzje wpływają na nasze życie w ogólnej perspektywie. To także
historia zaślepienia, zgubnego przekonania, że to, co powierzchownie wygląda
dobrze, będzie takie również w środku. Na pewno należy zwrócić uwagę, że
powieść jest poruszająca – specyficzna narracja, męska perspektywa i
bezpośredniość narratora niejednokrotnie rozbrajają czytelnika. Autor wykazał
się dużą dozą inteligencji emocjonalnej tak dokładnie kształtując portrety małżonków
zarówno na płaszczyźnie wspólnej, jak i tych odrębnych, należących wyłącznie do
nich samych. Bohaterowie Nichollsa są żywi, barwni i prawdziwi.
W gruncie rzeczy powieść przypadła mi do gustu – jej zamysł
trafił do mnie w 100%, choć wykonanie nie było idealne. Od pierwszej strony
urzekła mnie narracja i postać głównego bohatera; jego lekkość i ironia,
dystans z jakim opisuje świat. Douglas zdobył moje serce na tyle skutecznie, że
nawet później, gdy emocje opadły, a akcja zaczęła lekko się dłużyć, urok wciąż
działał, podtrzymując moją uwagę. Poza tym uważam, że jest to historia
skłaniająca do refleksji, pozwalająca czytelnikowi zobaczyć coś więcej w
otaczającym go środowisku; godna polecenia.
Za egzemplarz powieści dziękuję serdecznie wydawnictwu Świat Książki.
Najwidoczniej nie moje klimaty, ale sięgnęłabym gdybym miała okazję. Miło poznawać różne nowe rzeczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
http://in-our-different-world.blogspot.com/
Książka z działu "must have" :) Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuń"Jeden dzień" mnie oczarował, więc nie mam prawa nie dać Nichollsowi szansy ponownie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i przypadła mi tak samo do gustu jak inna książka tego autora, czyli "Jeden dzień" :)
OdpowiedzUsuń