sobota, 11 października 2014

Sally Green - "Zła krew"

Mało kto nie lubi podjąć czasem choć niewielkiego ryzyka i ja również nie należę do wyjątków - z tym że, jak na przykładnego czytelnika przystało, mój przejaw hazardu objawia się w sięganiu po książki, co do których istnieje zarówno sporo czynników zachęcających do lektury, jak i multum rzeczy, które mnie od niej odrzucają. Tak było właśnie w przypadku “Złej krwi” Sally Green: z jednej strony zapowiadano thriller wymieszany z solidną dawką magii, z drugiej zaś - straszono mnie (choć na wiele osób zapewne zadziałało to jak magnes) przyrównując autorkę do Stephanie Meyer. Czy tym razem ruletka okazała się dla mnie szczęśliwa?

Witajcie w świecie, w którym istnieje magia. Funkcjonuje ona obok rzeczywistości, którą znamy, a przeciętny człowiek nie ma o niczym pojęcia. Społeczność osób obdarzonych nadnaturalnymi mocami nie jest jednak zwarta i jednolita - podzielona jest ona na dwie przeciwstawne grupy: czarodziei i czarodziejki, którzy z natury są dobrzy, oraz czarownice i czarowników, czyli magów stojących po stronie zła. Te dwie grupy, zwane odpowiednio białymi i czarnymi, toczą nieustanną walkę, nietrudno jednak wskazać stronę wygrywającą: to czarodzieje mają zorganizowane instytucje na wzór państwowych, a ich oddziały łowców polują na ukrywających się czarowników. W takim właśnie świecie żyje Natan, będący półkodem, czyli osobą, w której żyłach płynie krew zarówno białych, jak i czarnych. Żyjąc w społeczeństwie czarodziei traktowany jest jak osoba gorszej kategorii, a Rada Białej Magii co rusz wzywa go na badania, które mają wykryć, czy nie dominuje w nim zła natura - jeśliby tak było, niechybnie zostałby stracony… Uciśniony chłopak zmuszony jest podjąć zdecydowane działania - w dniu siedemnastych urodzin musi otrzymać trzy dary oraz odrobinę krwi jednego z przodków. Problem w tym, że jedynym żyjącym wstępnym jest jego ojciec, Marcus - najpotężniejszy i najbardziej poszukiwany czarny, winny śmierci dziesiątek osób…

Przyznam szczerze, że na początku byłem pod niemałym wrażeniem sposobu, w jaki została napisana książka. Narrator zwracający się bezpośrednio do czytelnika i opowiadający mu jego historię (w dodatku w czasie teraźniejszym) to zabieg dość nietypowy, więc przez co bardzo ciekawy. Zwłaszcza, że forma ta była bardzo dopracowana i momentami naprawdę łatwo było wczuć się w sytuację. Niestety, taka narracja skończyła się po pierwszej części książki, najkrótszej ze wszystkich sześciu, powracając potem jedynie na użytek jednego krótkiego rozdziału. I chociaż reszta książki napisana w pierwszej osobie nie jest na złym poziomie (przynajmniej przez większość czasu), to jednak wypada ona źle na tle tego, co zostało podane odbiorcy na samym początku.

Koncept, o jaki w głównej mierze oparła się Sally Green, nie jest zły. Autorka przedstawiła świat, w którym wszystko jest albo czarne, albo białe, ewentualnie nie należące do żadnej kategorii i tym samym nie mające większego znaczenia. Następnie obnażyła czytelnikowi wykreowaną rzeczywistość, ukazując ją jako mieszankę wszystkich odcieni szarości, w której ciężko wskazać co jest dobre, a co złe. Na dodatek dostrzegam sporą analogię do nienawiści na tle rasowym - główny bohater jest upokarzany tylko i wyłącznie przez wzgląd na swoje pochodzenie, chociaż sam nic złego nie zrobił. Szkoda tylko, że nie zostało to pokazane w dokładniejszy sposób.

To, co rzuciło mi się w oczy, to kreacja świata, a właściwie jej brak. Poznajemy pewne rzeczy wymyślone przez autorkę, jednak nie ma co liczyć na jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie dowiemy się w jaki sposób biali magowie zorganizowali się w społeczeństwo żyjące obok amagów, czemu czarodzieje i czarownicy muszą otrzymać trzy dary i krew w dniu siedemnastych urodzin, ani też na jakiej zasadzie działa magia. To, co otrzymujemy, to jedynie mgliste wskazówki, fragmenty legend, brak natomiast konkretów. Rozumiem, że “Zła krew” to pierwszy tom trylogii i trzeba zachować jakieś rzeczy na późniejsze części, ale nie można przecież nie dać czytelnikowi niemal żadnych informacji! Zwłaszcza, że pomysły Sally Green są na tyle specyficzne, że ciężko mi jest wyobrazić sobie logiczne i sensowne uzasadnienia dla tego, o czym czytamy w tej książce. Z jednej strony mam nadzieję, że autorka wytłumaczy wszystko w kolejnych książkach, z drugiej zaś pełen jestem obaw co do jakości tych objaśnień…

Kreacje bohaterów nie stoją na najwyższym poziomie, to niestety fakt. Poza głównym protagonistą żadna z przewijających się postaci nie jest ukazana w dobry sposób, ciężko więc żywić do nich jakieś większe uczucia. To osoby co do zasady jednowymiarowe, o prostych umotywowaniach zachowań czy cechach charakteru, rzadko kiedy więc potrafią zaskoczyć. Jedyna nieco bardziej ukazana persona to Marcus, jednak wszelkie informacje o nim są mgliste i często wręcz sprzeczne, ciężko więc wyrobić sobie zdanie na jego temat. Co do kreacji Natana - powiem tak: pomimo że jako narrator ukazuje nam sporo z własnych myśli, tak naprawdę nie jesteśmy w stanie go poznać. On sam notorycznie nie potrafi zrozumieć własnych zachowań czy uczuć, tym bardziej więc nie ma prawa zrobić tego czytelnik. Kuleją również wątki miłosne związane z głównym bohaterem - jeden z nich jest banalny i do bólu przewidywalny, drugi zaś, nieco nietypowy, ukazany jest w sposób szczątkowy.

Zawsze wychodzę z założenia, że książkę powinno się raczej oceniać pod kątem jej przeznaczenia. “Zła krew” to powieść młodzieżowa, ciężko mi jednak wskazać grupę nastolatków, dla których byłaby to odpowiednia książka: ci starsi mogą być niezadowoleni prostotą konstrukcji i brakami wyjaśnień, natomiast młodszemu gronu odradzałbym ją ze względu na dość brutalne opisy tortur (choć nie jest ich jakoś specjalnie dużo). Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom debiut Sally Green może się spodobać, ba, pewnie znajdzie ona grono swoich wielbicieli, ja jednak na pewno nie będę do nich należeć. Zaznaczę jednak, że mimo wielu niedociągnięć książkę czytało mi się nad wyraz lekko. I choć pozostawiła ona we mnie sporo negatywnych odczuć, to pewnie z ciekawości sięgnę po kontynuację.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Uroboros, będącemu częścią GW Foksal.

23 komentarze:

  1. Brak porządnej kreacji świata to dla mnie jeden z błędów podstawowych. Nawet w młodzieżówkach. // Ale podejrzewam, że parę lat wcześniej mogłabym zostać prawdziwą fanką tej autorki ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro czytało Ci się lekko, to czuję, że u mnie było by podobnie. Zastanowię się jeszcze, czy przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa co powiedziałby na ten temat Kaś, zastanawiam się nad lekturą tej książki, ale Wy, mężczyźni, szukacie w książkach czegoś innego. Nie napisałeś na przykład nic o wątku romansowym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że po odczuciach Sylwka (i może moich? :>) Kaś zwątpi w tę książkę i raczej nie podejmie wyzwania jej przeczytania,
      a jeżeli chodzi o wątek romansowy to... po prostu nie ma o czym pisać ;)

      Usuń
    2. Nie mówię nie - sądząc po opiniach dotyczących lekkości czytania mogę poświęcić te pół dnia i zajrzeć do "Złej krwi", a potem naskrobać parę słów - nie w formie recenzji, ale komentarza jak najbardziej. Chociaż Ami trochę racji ma - cudów nie będę się spodziewać, bo i jej gust, i Sylwka, mocno sobie cenię. ;)

      Usuń
  4. Moje przypuszczenia się co chwilę sprawdzają. Śledzę opinie na temat tej książki i wśród "moich" ludków, nikt nie jest zadowolony z tego tytułu. A szkoda, bo okładka taka ładna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ja zrobię, że mi się podoba :D

      Usuń
    2. Mi się pomysł okładki w miarę podoba, ale myślę, że mogłaby być zrobiona nieco lepiej. ;P

      Usuń
  5. Ja poluję na tą pozycje, słyszałam również o niej, że nie wiadomo jak ją ocenić, niezależnie od tych wszystkich błędów, chciałabym się sama przekonać o tym ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To tak jakby autorka wzięła Harry'ego Pottera, wywaliła mugoli poza obszar zainteresowania, wzmocniła kontrast, dodała kilka szalonych pomysłów bez tłumaczenia, czemu tak, a nie inaczej i zostawiła taki twór;) Nie czuję się przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślałam, że to jakiś kryminał, a tu proszę historia o magach:) Będę miała na uwadze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. byłam ciekawa tej recenzji i przyznam, że oczekiwałam jej z prawdziwą niecierpliwością, a teraz powiem: ufff, cieszę się, że masz podobne zdanie do mojego :]

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś głośno ostatnio się o tym tytule zrobiło. Czytają wszyscy, przeczytam w swoim czasie i ja! ;) Świetnie obmyślana okładka.
    Pozdrawiam, Shelf of Books :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wielu zagranicznych booktuberów zachwyca się tą książką i sama chciałabym przekonać się na czym ten fenomen polega :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja książkę mam na liście i zastanawiam się nad kupnem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To już któraś z rzędu tak mało pochlebna recenzja na temat tej powieści. Musze powiedzieć, że coraz bardziej zaczynam żałować, że wydałam na nią pieniądze :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po przeczytaniu nie będziesz żałować - pomimo pewnych wad książka może się podobać. ;>

      Usuń
  13. Nie wierze, ze osobom, ktore podziwiaja pozycje fantastyczne zle sie czytalo te ksiazke. Brakuje w niej szczegolow na temat swiata, przez to obraz rzeczywistosci jest nie zawsze jasny. Poza tym, polkniete w 2 wieczory. Czekam na wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mi książka bardzo się podobała, choć rzeczywiście kreacja świata była niepełna. Nie można jej porównać do dopracowanego w każdym szczególe, świata Tolkiena. Wydaje mi się jednak, że mógł to być celowy zabieg, aby nie dostarczać zbyt wielu informacji czytelnikowi. Możliwe, że autorka sama nie jest w stanie odpowiedzieć na wiele pytań, ponieważ świat jest przez nią wciąż kreowany. Zobaczymy jak rozegra sie sytuacja w kolejnych tomach. Z niecierpliwością czekam na kontynuację. Książka bardzo mnie zaintrygowała i wciągnęła. Polecam, jednak mam świadomość, że są osoby, którym specyfika książki nie przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównywanie do tolkienowskiego Śródziemia jest moim zdaniem nieco nietrafione, bo to raz, że to zupełnie różne konwencje fantasy, a dwa: high fantasy z natury opiera się na ujęciu wymyślonego świata. "Zła krew" to jednak urban fantasy i to z gatunku tych, co dodają do znanego nam świata pewne fantastyczne elementy - byłoby zatem warto te elementy przedstawić, przynajmniej w jakimś stopniu. Sally Green była niestety tak oszczędna w ujawnianiu informacji o świecie wykreowanym na poczet swoich książek, że ja jako czytelnik odczuwałem brak istotnej rzeczy: jakiegokolwiek punktu zaczepienia z rzeczywistością, o której czytałem. To, co się w książce przewijało, było ledwie marnym ochłapem, w dodatku wątpliwej jakości - sporo z tych ukazanych rzeczy może w kolejnych tomach okazać się fatalnymi pomysłami (o ile w ogóle doczekamy się ich wyjaśnienia).

      Usuń
  15. Czytałam pierwsze 2 tomy... I żadnych wyjaśnień nie ma. Niestety bo gdyby nie to według mnie ta seria byłaby na poziomie Harrego Pottera. Ale sama książka jest świetna:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wśród moich znajomych, oceny są w większości skrajne - i to w obie strony. Tym bardziej jestem więc ciekawa i za jakiś czas pewnie sięgnę po całą serię :) bo jeszcze zdobyłam na promocji.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.