Kolejny raz zdecydowałam się na książkę w ciemno – dałam się
skusić okładkowym opisem. Ostatnio coraz częściej sięgam po kryminały,
natomiast po przygodzie z Yrsą Sigurdardóttir tym bardziej doceniam ich
wielowymiarowość i specyficzny klimat. Kiedy książka szwedzkich autorów (bo pod
pseudonimem Lars Kepler kryje się ich dwoje) znalazła się na mojej półce,
dotarł do mnie kolejny motywator – niezwykle pozytywne recenzje spływające z
blogosfery. Byłam szalenie ciekawa, skąd wziął się zachwyt i czy tekst trafi
również do mnie. Teraz mogę śmiało powiedzieć – zachwyt to za mało.
Na torach kolejowych znaleziony zostaje dwudziestotrzylatek,
który kilka lat wcześniej został oficjalnie uznany za zmarłego. Jest w bardzo złym
stanie fizycznym, cierpi na rzadką chorobę, legionellozę, i z całą pewnością
był przetrzymywany. Nie mówi wiele, jego wspomnienia są szczątkowe, a jedyne co
pamięta, przeplata fragmentami z dawnej baśni o Piaskunie – człowieku przynoszącym
dzieciom sen. Wszystko wskazuje, że młody mężczyzna jest jedną z niedoszłych
ofiar seryjnego mordercy, Jurka Waltera; problem polega na tym, że przestępca
od lat przebywa w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze.
Uznawany jest za skrajnie niebezpiecznego, skutki jego działań są odczuwalne do
chwili obecnej, a w jego sprawę zaangażowanych jest (także emocjonalnie) wiele
osób. Jedną z nich jest Joona Linna z policji kryminalnej, który złapał Jurka
przed laty, teraz zaś będzie musiał rozdrapać stare rany i wrócić do pozornie
zakończonej sprawy. Czy Walter mógł mieć wtedy wspólnika? Jaka jest historia
tego człowieka bez tożsamości? A nade wszystko – ile poświęceń będzie wymagało
ze strony komisarzy ponowne rozpatrywanie zagadki? Czas ucieka, a odmierzany
jest ostatnimi tchnieniami siostry odnalezionego mężczyzny – dziewczyna wciąż
przebywa w miejscu kaźni, a jej domniemany stan jest nie lepszy niż brata…
Oprócz samej zagadki kryminalnej wątków pojawia się wiele, a
wszystkie są bardzo dobrze splecione i wymieszane. Sama zagadka skonstruowana
jest prawidłowo – przez niemal całą lekturę czytelnik utrzymywany jest daleko
od jej rozwiązania. Nie ma tu miejsca na samodzielną interpretację i zbieranie
danych, ale absolutnie nie jest to wadą – istnieje wiele innych czynników,
skupiających uwagę odbiorcy. Książka zahacza o konteksty obyczajowe i
społeczne, które ujęte są naprawdę dobrze, dając ciekawe urozmaicenie. Podoba
mi się też motyw wykorzystania baśni o Piaskunie – jest to zabieg wzbogacający,
ale też nienachalnie gmatwający akcję.
Za bogactwo tekstu odpowiadają też bohaterowie – dobra jest
konstrukcja zarówno postaci pozytywnych jak i negatywnych. Komisarz Joona Linna
to mężczyzna z przeszłością i bagażem emocji, dobrze umotywowany i gotów do
poświęceń. Jego zdolności analityczne i fizyczne są znaczne, ale nie
nienaturalne – daleko mu do superherosa jak to ma miejsce w przypadku Bena Hope’a
z książek Scotta Marianiego. Kreacja Jurka Waltera również jest ciekawa, choć
aspekt jego historii przyćmiewa sferę psychologiczną, co może zawieść
niektórych czytelników (w tym mnie). Nie można jednak niczego zarzucić samej
jego historii i płynącym z niej motywom. Interesująca jest też policjantka,
Saga Bauer – w niczym nie przypomina postaci papierowej czy jednostronnej.
Przeżywa wiele rozterek, a jej zachowania są bardzo ludzkie, realistyczne. Poza
tym jej historia jest naznaczona piętnem, co czyni ją jedną z ciekawszych
postaci w książce.
Skoro już jesteśmy przy aspekcie obyczajowym, chciałam
wspomnieć, że pomimo mnogości bohaterów i ich historii nie odczuwamy tu
przesytu. Jestem pod wrażeniem zdolności autorów do łączenia wątków i ich
przeplatania – na tym bogactwie absolutnie nie traci akcja, jej tempo nie
zwalnia nawet na chwilę. Już prolog wita czytelnika mocnym uderzeniem, ale
reszta utworu nie pozostaje w tyle – poziom utrzymuje się niemal do samego
końca. Niemal, bo autorzy w kilku ostatnich rozdziałach nie mają zamiaru
odpuszczać czytelnikowi – tam, gdzie w większości kryminałów jest miejsce na
spadek napięcia i nudę, w Piaskunie mamy kulminację tego, co wydawało się nie
do przyspieszenia. Emocje zostają podkręcone do granic możliwości, a
zakończenie sprawia, że jeszcze kilka minut pozostajemy w bezruchu, wpatrując
się w ostatnią stronę z niedowierzaniem.
Nie mogę wyjść z podziwu dla twórców tej książki. Dawno nie
czytałam tekstu o takiej objętości, który tak bardzo by mnie pochłonął i
zafascynował. Od pierwszej do ostatniej strony dzieje się dużo, opowieść jest
pełna akcji, wartka i interesująca. Zagadka rozstrzyga się wolno, ale ten
aspekt absolutnie nie nudzi; wręcz przeciwnie – wielowymiarowość tekstu
doskonale nam to wynagradza. Bohaterowie to postaci ciekawe, pełne, a emocje,
jakie wywołują w czytelniku, są na odpowiednim poziomie. Jedyne co mogę zrobić
po lekturze tak dobrego kryminału, to polecić go z całego serca. Ufam, że
będziecie zadowoleni.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu Czarne.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (499 stron).
To już wiem po jaki kryminał muszę sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńKryminał wydaje się naprawdę interesujący... Chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Książka wydaje się fantastyczna, tylko że ja nie przepadam za kryminałami :/
OdpowiedzUsuńCzytałabym :)
OdpowiedzUsuńO tej książce słyszałam już kilka razy. Wielu jest nią zachwyconych. Jednak niektórzy oceniają ją dość nisko. Nie pozostaje mi nic innego jak samej się przekonać o jej wartości.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się z negatywnymi opiniami o tej książce i w sumie dobrze - na podstawie tych dobrych wyrobiłam sobie oczekiwania i wcale a wcale się nie zawiodłam. ;)
UsuńOgromnie się cieszę, że Ci się podobało :)
OdpowiedzUsuń