Józef Krzepicki to milicjant jakich wielu – jako komendant
nie robi szczególnej kariery w swoim malutkim miasteczku, na co dzień boryka
się z problemami małżeńskimi, a jego pierwszą i najważniejszą kochanką jest
wódka, z którą na schadzki spotyka się nader często. Pewnego wieczora ginie
córka Krzepickiego; choć przyczyna tego stanu szybko zostaje ustalona, on sam
nie wierzy w odgórne wyjaśnienia i postanawia na własną rękę szukać sprawcy.
Robi to nadal, gdy osoby związane ze sprawą stają przed realnym zagrożeniem
życia…
Brzmi ciekawie, prawda? Niestety – bohater nie jest
skonstruowany perfekcyjnie. Choć okładkowy opis sugeruje opowieść o ojcu
opętanym żądzą zemsty, Krzepickiemu wiele brakuje w tej kwestii do ideału. Mimo
że trudno odmówić mu determinacji, nie poświęca się sprawie całkowicie, a wódka
i kobiety skutecznie odciągają jego uwagę w z goła inne rewiry. Przyznam, że
jego niekonsekwencja momentami jest niesmaczna – w jednym momencie czytamy, że nogi
się ugięły pod pogrążonym w bólu rodzicem, by za chwilę obserwować jego
niezbyt skromne myśli co do kolejnej napotkanej kobiety.
W książce kuleje również wartkość akcji – zdecydowanie nie
jest to żaden niezwykły kryminał. Tak naprawdę podczas lektury można się nieźle
wynudzić, bo choć zagadka pozostaje zagadką do samego końca, nie ma tu parcia
na jej rozwiązanie. Akcja toczy się sama sobie, działania Krzepickiego są
chaotyczne i wciąż powtarzany jest schemat dnia kończącego się zalaniem w
trupa. Niewiele jest tu urozmaiceń, nie pomagają nawet dodatkowe wątki związane
z poszczególnymi kobietami komendanta. Tak naprawdę większość tekstu odarta
jest z niezwykłości, akcji czy emocji.
Nie oceniam jednak tej książki całkiem negatywnie –
dlaczego? Otóż w miarę postępów w lekturze odnalazłam w niej pewną niezwykłość,
celowość literackich zabiegów. Gdy popatrzyłam na tekst jako na swego rodzaju
satyrę na czasy PRL-u, wiele sytuacji stało się dla mnie jaśniejszych. Mamy tu
do czynienia ze skrajnym wręcz przerysowaniem upadłego, dwulicowego, pożartego
przez system społeczeństwa, w którym nie ma niemal żadnych pozytywnych cech. Komendant
reprezentuje sobą cały moralny upadek, jaki tylko można zebrać w jednym
człowieku, poza tym pokazany jest również na tle systemu – jako jednostka
uwikłana w komunistyczne niuanse i szczeble kariery. Jest bohaterem przegranym,
wykorzystanym, omamionym złudną wolnością i pod tym względem zdecydowanie może
się podobać.
Do lektury tej książki zachęcił mnie opis – ciekawa wydała
mi się kreacja ojca opętanego przez żądzę zemsty i spodziewałam się wnikliwej,
psychologicznej analizy. Miałam nadzieję na głębię i fascynującą przygodę z
ludzką psyche, jednak nic takiego nie miało miejsca. W zamian otrzymałam coś
zupełnie innego i powiem szczerze, choć samą siebie tą tezą zadziwię – nie jestem
z tej roszady jakoś bardzo niezadowolona. Jako satyra powieść sprawdza się
nieźle – dzięki zabiegom hiperbolizacji zarówno tło, jak i postaci są
przerysowane, charakterystyczne, złe. Powieść nie jest jednak dla każdego i
właściwie nie wiem, komu konkretnie mogłabym ją polecić. Wiele osób może po
prostu setnie się wynudzić.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu Innowacyjnemu Novae Res.
Właściwie lubię takie nieoczywistości i sytuacje gdy w książce można odkryć drugie dno. Nie przyciąga mnie ta historia jednak na tyle bym specjalnie tego tytułu szukała.
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że wynudziłabym się przy tej książce, więc nawet nie będę się za nią zabierać. W ogóle pozycje wydawane przez Novae Res w większości do mnie nie przemawiają.
OdpowiedzUsuńChyba sobie odpuszczę tym razem. Jakoś mnie ta książka zniechęca.
OdpowiedzUsuńA taka klimatyczna okładka. Szkoda, że na czytelnika czeka takie rozczarowanie ;(
OdpowiedzUsuńOkładka zupełnie nie oddaje treści powieści, tytuł też nie. To bardzo smutne niedopasowanie, bo do spółki z opisem okładkowym stworzony jest obraz tak nieprawdziwy, że aż strach.
UsuńChciałam sięgnąć po tę książkę, ale ostatecznie zrezygnowałam. Wydała mi się zbyt dramatyczna. Jak widać dużo nie straciłam. :)
OdpowiedzUsuńHmm... no to teraz nie wiem. Przechylam się w stronę, aby odpuścić sobie.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńZadziwiające, że udało się dobrnąć do końca książki. Moim zdaniem to pozycja dla ludzi po trzydziestce, którzy zapadli na dziwną nostalgię za słusznie minionym systemem. Niechże sobie przypomną, jak było wspaniale!
Może i nie jest ich zbyt wielu, ale nakład też nie należy do masowych.
Wszystkim Czytelnikom udzielam autorskiego błogosławieństwa.
Co do zasady kończę to, co czytać zaczęłam, a w przypadku tej książki cieszę się z tego jeszcze bardziej - moment, w którym zrozumiałam cel był naprawdę szczęśliwą chwilą. Właściwie przyszło mi do głowy, żeby podrzucić tę książkę tym bliskim mi osobom, które za wspomnianym systemem tęsknią - może takie przypomnienie dałoby im do myślenia...
Usuń