Jakiś czas temu wróciłam do czytania literatury, przez co wszelkiego typu poradniki zeszły na dalszy plan – jakoś tak przestało mnie do nich ciągnąć, miałam więcej oporów i cóż, nie do końca byłam przekonana czy będę w stanie przez jakikolwiek przebrnąć. Do sięgnięcia po Być parą i nie zwariować niemalże się zmusiłam, chcąc zmniejszyć zalegający stosik książek "do przeczytania". Nie wierzyłam, że to się uda. A kilka godzin później z zaskoczeniem stwierdziłam, że pochłonęłam już ponad połowę.
Właściwie takie zakończenie było do przewidzenia – w końcu uwielbiam zarówno Katarzynę Miller, jak i Andrzeja Gryżewskiego. Oboje są terapeutami z wieloletnim stażem i doświadczeniem, którym chętnie dzielą się z innymi. Oboje mają dar łatwego ujmowania wiedzy w słowa i dobierania odpowiednich przykładów, tak, by były jak najbardziej zrozumiałe dla odbiorców. Cieszy również to, że znają się prywatnie – w pewnym sensie przekłada się to na atmosferę panującą w tej książce (jeśli w ogóle można tak powiedzieć), czyta się ją jeszcze płynniej.
Być parą i nie zwariować to zapis rozmów między autorami, dotyczących... no cóż, związków. Poruszane są rozmaite aspekty relacji intymnych, od codzienności i rutyny, poprzez cechy wpływające na trwałość (lub nietrwałość) związków, aż do seksu, zdradę oraz zagrożenia, które mogą się pojawić na przestrzeni lat (wraz ze sposobami, jak zręcznie można ich uniknąć). Wszystko to jest okraszone rozmaitymi przykładami z gabinetów i nie tylko.
Czego dowiemy się z tego poradnika? Ano przede wszystkim tego, że związki to nie tylko (bardzo nie tylko) namiętność, a ich budowanie w kolejnych latach wymaga pracy i zaangażowania, a także chęci, by zanurzyć się nieco we własną psychikę i zrozumieć swoje zachowania. Autorzy podkreślają bardzo ważną rzecz, z którą całkowicie się zgadzam: jeśli chcemy zmian, możemy ich oczekiwać wyłącznie do siebie. Warto o tym pamiętać, bo choć brzmi to jak wytarty frazes, tak naprawdę ta myśl jest najczęściej zapominaną radą wśród wszystkich, jakie słyszą pary. Jako ludzie mamy tendencje do stawiania innym wymagań i oczekiwania, że dostosują się oni do naszych wyobrażeń. Jak nietrudno się domyślić, prawie nigdy się tak nie dzieje, a z zawiedzionych oczekiwań powstają kolejne, nawarstwiające się konflikty.
Podobnie jak w przypadku czytanej i opisywanej przeze mnie niedawno książki Czasem święta, czasem ladacznica, perspektywa dwóch płci okazała się bardzo cenna. Dzięki niej książka jest znacznie bardziej obiektywna, a czytelnik ma szansę poznać przykłady konkretnych zachowań zarówno z kobiecej, jak i męskiej strony. Swoje znaczenie mają również różnice doświadczeń między autorami, tj. fakt, że Katarzyna Miller pracuje głównie jako psychoterapeutka, natomiast Andrzej Gryżewski jest seksuologiem; jego klienci przychodzą często ze specyficznymi problemami.
Jedyny mały minusik, który muszę wytknąć, to powtarzane w kółko przykłady. Rozumiem, że jedna historia może posłużyć do zobrazowania wielu różnych problemów, jednak autorzy zdają się nie zauważać, że niektórymi opowieściami raczą nas drugi, a nawet i trzeci razy. Pewnie gdybym kolejne rozdziały czytała w odstępie kilku dni, nie raziłoby mnie to aż tak bardzo, ale że książkę pochłonęłam na dwa razy, chwilami nieco się męczyłam. Ale to tylko malutka wada, która w porównaniu z całą książką nie ma większego znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.