Od dłuższego czasu regularnie oglądam kanał 7 metrów pod ziemią, gdzie Rafał Gębura przeprowadza krótkie wywiady z rozmaitymi osobami, których życie może się wydać komukolwiek interesujące. Znajdziemy tam opowieści przedstawicieli różnych profesji (jest wśród nich ginekolog i strażak, ale też wróżka czy haker), a także osoby w rozmaity sposób dotknięte przez los i nieakceptowane w społeczeństwie. I choć nie widziałam wszystkich dostępnych na stronie filmów, było ich dostatecznie dużo, żebym doceniła warsztat dziennikarski autora, jego niezwykły takt i spokój, a także pewną otwartość, która zdaje się udzielać widzowi. Nie skłamię, jeśli powiem, że wiele filmów z tego kanału realnie otworzyło mi oczy i zmieniło moje spojrzenie na świat.
Nic więc dziwnego, że kiedy usłyszałam o nadchodzącej premierze książki Rafała Gębury, nie wahałam się długo. I choć na co dzień rzadko czytam reportaże, tym razem postanowiłam zrobić wyjątek. Niestety, mimo całej sympatii do twórcy książki i pozytywnego nastawienia do lektury, Otwórz oczy nie spełniło moich oczekiwań.
Zacznijmy od kwestii technicznych: na książkę składa się 19 rozdziałów; każdy z nich, podobnie jak filmy na kanale, poświęcony jest osobnemu bohaterowi. Tym razem nie mamy jednak do czynienia z wywiadami, a bardziej opisową formą reportażu. Z wielogodzinnych rozmów wybrane zostały najważniejsze tematy i konteksty, które otrzymały narracyjny opis. Wszystko to zwieńczone jest krótkim komentarzem z przemyśleniami autora. W każdym rozdziale pojawiają się też wypowiedzi samych bohaterów reportaży – są one wtrącane w formie ciekawie zaznaczonych cytatów. W ogóle oprawa wizualna tej książki bardzo mi się podoba, ale ja ogólnie lubię stylistykę książek Altenberga: jest minimalistyczna, a jednocześnie niemożliwa do pomylenia z żadną inną.
Ale wróćmy do treści. Niestety to właśnie konstrukcja poszczególnych rozdziałów sprawiła, że nie czytało mi się tej książki dobrze. Serce mi się łamało, bo podczas czytania słyszałam w głowie skądinąd przyjemny głos autora i wiedziałam, że są to jego słowa, którymi stara się naszkicować mi świat i sytuację bohaterów. Niestety zabrakło mi wyobraźni lub umiejętności wczucia się w poszczególne historie. Postaci bez twarzy i głosu (choćby zmodyfikowanego) nie wzbudzały moich emocji, a same opowieści były zwyczajnie za krótkie, żebym zdążyła się zaangażować. Momentami miałam wrażenie, że autor stoi w rozkroku, że jednocześnie chce nam dać coś więcej, niż w filmach, które realizuje na co dzień, a z drugiej nie ma miejsca lub pomysłu, żeby stworzyć naprawdę szeroki i wyczerpujący kontekst.
I tak, wiem, że w reportażu chodzi o temat i bohaterów i że to na nich powinnam się skupić. Niestety kiedy forma mnie nie zachęca, przyswojenie treści sprawia spory problem. Ale muszę to przyznać: w tych 20 rozdziałach, na 300 stronach pada wiele ważnych zdań. Wiele tekstów uwrażliwia nas na rzeczywistości i pozwala dostrzec to, na co zwykle nie zwracamy uwagi. Są tu treści kontrowersyjne, ciekawe, wywołujące emocje; są też takie, które niewątpliwie poszerzą nasze horyzonty.
A jednak zawahałabym się, gdybym miała powiedzieć, czy to książka, którą koniecznie trzeba przeczytać. Myślę, że część z nas może pozostać przy kanale 7 metrów pod ziemią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.