środa, 20 listopada 2019

Camilla Sten – „Osada”

Silvertjärn – miasteczko owiane legendą po tym, jak cała jego populacja (czyli dobre kilkaset mieszkańców) po prostu zniknęła bez śladu. Śledczy, którzy badali sprawę, nie znaleźli niczego, prócz ciała przywiązanego do pala na centralnym placu oraz noworodka ukrytego w jednym z budynków mieszkalnych. Wszystko wyglądało normalnie, zupełnie jakby mieszkańcy po prostu wyszli gdzieś na chwilę, tyle że nigdy nie wrócili do swoich domów. 

60 lat po tajemniczych wydarzeniach do odciętej od świata osady przybywa grupa młodych ludzi, których ambicją jest nakręcenie filmu o tym niezwykłym miejscu, a także, być może, rozwikłanie zagadki Silvertjärn. Przewodzi im Alice, której babcia mieszkała w miasteczku, jednak wyprowadziła się jeszcze przed tragedią zostawiając tam rodziców oraz młodszą siostrę. Dziewczyna dysponuje całkiem sporą wiedzą na temat osady, ma też własne teorie, którymi niekoniecznie chce dzielić się z innymi. Dla niej to nie tylko szansa na przygotowanie ciekawego materiału, ale również sprawa osobista. Niestety nikt z grupy nie spodziewa się, co czeka na nich w Silvertjärn i jaką cenę przyjdzie im zapłacić za poznanie prawdy.

Jestem pewna, że wielu osobom już sama historia Silvertjärn wystarczy, by poczuli na plecach dreszcze niepokoju. No bo jak to możliwe, żeby niemal 1000 osób po prostu zniknęło, bez ingerencji zewnętrznej, nie pozostawiając żadnych śladów? Dodatkowo autorka bardzo się stara, by poziom emocji był wysoki, wykorzystując  charakterystyczne dla grozy schematy. Mam wrażenie, że inspiracje pochodzą raczej z filmów niż z książek (bo jednak konstrukcja horroru mocno zależy od medium, jakim się posługujemy), przez co nie zawsze wywołują oczekiwany efekt. Ale może to też być kwestia mojego subiektywnego odbioru, bo, przyznaję to ze smutkiem, książkom rzadko zdarza się mnie przerazić. W każdym razie jest tutaj kilka mniej lub bardziej umiejętnie zastosowanych klisz, które mają wzbudzać w odbiorcy niepokój. Czy są to zabiegi udane - ocenę pozostawiam Wam.

Mimo że nie jestem w stanie docenić walorów horrorowych Osady (nie umiem ocenić, czy książka jest naprawdę przerażająca, wybaczcie), to zdecydowanie podobała mi się jej konstrukcja fabularna. Historia opowiadana jest z dwóch perspektyw – teraźniejszości i przeszłości, które doskonale się uzupełniają. Autorka umiejętnie przeplatała sceny, dbając jednocześnie, by nie zdradzić nam zbyt wiele za jednym razem. Zagadka Silvertjärn była ciekawa i do samego końca mnie intrygowała, a chęć poznania zakończenia motywowała do dalszej lektury. Słowem – podobało mi się! Ani przez moment się nie nudziłam, nie wywracałam oczami, nie miałam ochoty odkładać książki na bok. A gdy skończyłam, byłam usatysfakcjonowana lekturą, a to chyba najważniejsze, prawda?






Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Zysk i S-ka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.