Gdy rozpoczynałem swoją przygodę z serią “Szklany Tron”, nie miałem wobec niej większych oczekiwań. Pierwszy tom co prawda okazał się być całkiem przyjemną lekturą, miał jednak trochę mniejszych lub większych błędów. Byłem jednak na tyle zachęcony, by sięgnąć po cykl czterech nowelek tworzących prequel do głównej historii. Wydarzenia w nim przedstawione, choć niespecjalnie rozbudowane, nie tylko wnosiły sporo do opowieści o zabójczyni, ale też pokazywały, że Sarah J. Maas rozwija swój warsztat artystyczny. Z kolei drugi tom serii… Cóż, on jest po prostu znakomity!
Wyraźna zmiana na plus nastąpiła chyba na każdej możliwej płaszczyźnie. Bohaterowie ulegli rozwinięciu; każdą postać poznajemy z wielu różnych stron i często w skrajnych sytuacjach. Problemy, którym protagoniści stawiają czoła, ukazują szerokie spektrum ich cech. Co więcej, każda postać w jakiś sposób się rozwinęła i niewątpliwie zmieniła w stosunku do tego, co było przedstawione na początku, podobnie też jest z relacjami łączącymi poszczególne osoby. Zdecydowanie na plus wyszło książce trochę mniejsze skupienie się na głównej bohaterce, z korzyścią dla innych postaci. Zdarza się, że obserwujemy ich losy, choć nie zawsze zabójczyni jest w pobliżu; co więcej, sposób prowadzenia narracji nierzadko odkrywa przed nami ich myśli i wewnętrzne pobudki.
Pomysł na fabułę i kreację świata zasługuje na uznanie. Ciąg wydarzeń, ich przyczyny i skutki - wszystko jest wyraźnie przemyślane. Zaskakujące jest, jak wiele rzeczy, które w poprzednim tomie wydawało się być błahymi, nic nie znaczącymi, tutaj okazuje się mieć całkiem spory wpływ na rozwój akcji. Sporo kwestii ukazane zostało w zupełnie innym świetle, nierzadko całkowicie innym od dotychczasowego. W tym wszystkim widać wyraźnie, że autorka już od pierwszej części miała wszystko zaplanowane.
To, jak toczy się fabuła, wielokrotnie zaskakuje. Choć można mieć wątpliwości co do pewnych rozwiązań, trzeba przyznać, że wszystko, co się dzieje, ma ku temu wyraźne powody i wyjątkowo rzadko można by rzec, że coś budzi w czytelniku wątpliwości. Oczywiście, takie rzeczy się pojawiają, nie brak tu również rozwiązań wyraźnie uproszczonych, jednak jak na książkę młodzieżową takich rzeczy jest tu wyjątkowo mało. Sytuacja jest wręcz odwrotna: jak na lekturę skierowaną do nastoletnich czytelników w powieści poruszanych jest wyjątkowo dużo poważnych kwestii, a prezentowane podejście do wielu spraw jest nad wyraz dojrzałe.
Pod kątem technicznym również nastąpił wyraźny progres. Tym razem nie było takiego natłoku powtórzeń, co z pewnością jest zasługą zarówno autorki, jak i tłumacza - ja wyłapałem je tylko dwa razy, w dodatku po dłuższym zastanawianiu się w obu przypadkach doszedłem do wniosku, że ciężko by było inaczej sformułować zdania. Polepszeniu uległa też dynamika tekstu: podział na rozdziały jest sensowny i idealnie wpływa na tempo akcji, z kolei długość i swoista rytmika zdań powodowały, że w moim przypadku lektura szła niezwykle gładko.
Choć na początku się na to nie zapowiadało, to jednak śmiało mogę stwierdzić, że seria o Celaenie trafiła na listę moich ulubionych cyklów fantasy. Rozwój historii oraz bohaterów wzbudził mój podziw, nie mogę się więc doczekać lektury kolejnej części. Choć rzecz jasna mam co do niej pewne obawy, bo jak wiadomo: im wyżej się jest, tym upadek bardziej boli. Zwłaszcza, że pewne informacje, na które natrafiłem w internecie, sugerują mi, że mogę nie być w pełni zadowolony...
Wydaję mi się, że w przypadku pierwszej części jeszcze pojawia się ten problem, że autorka po prostu wprowadza czytelnika do świata, który wykreowała. I dlatego momentami jest ona bardziej pobieżna. Zgadzam się, że druga część jest świetna. Trzecia zresztą też :D
OdpowiedzUsuńMam pierwszą część tej serii na swojej półce i już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę ją czytać ;)
OdpowiedzUsuńAww *.* Już kilka razy słyszałam, że "Szklany tron" jest rewelacyjny, ale "Korona w mroku" go pobija! Musze się sama o tym przekonać. Polowanie na tom drugi rozpoczęte!
OdpowiedzUsuń