środa, 21 października 2015
Jean-Christophe Brisard, Claude Quétel – „Dzieci dyktatorów”
Przy okazji zagłębiania się w różnorodne biografie kilkakrotnie naszły mnie refleksje na temat codziennego funkcjonowania największych tyranów w historii. Stalin, Castro, Mussolini – oni wszyscy mieli przecież żony, dzieci i domy, do których wracali niemal każdego dnia. Czy jest w ogóle możliwe, by życie tych, którzy twardą ręką trzymają całe narody, mogło przebiegać normalnie? Czy ktoś, kto z zimną krwią wydaje wyroki śmierci i działa pod ciągłą presją, może w ogóle brać udział w zdrowym wychowaniu dziecka?
Praca pod kierownictwem Brisarda i Quétela rzuca pewne światło właśnie na tę tematykę. Poprosili oni swoich kolegów po fachu – reporterów, historyków i znawców geopolityki – o przekazanie wiedzy na temat losów przywódców państw totalitarnych i ich otoczenia. Z integracji tych danych powstały Dzieci dyktatorów – 17 rozdziałów, w których politycy otrzymują najsurowszą z ocen, bo wystawioną przez pryzmat życia ich dzieci. Każda część dotyczy jednego ze znanych przywódców ostatnich lat i napisana jest przez innego znawcę tematu.
Bardzo podobało mi się skupienie autorów na tym, co najważniejsze w tekście – jako że mowa o postaciach powszechnie znanych i szeroko omawianych w innych źródłach, nie znajdziemy tu praktycznie żadnych rozbudowanych biogramów, a jedynie krótkie wprowadzenie opisujące danego dyktatora, a także krótko omawiające jego sytuację rodzinną. Również w dalszych częściach opowieści opierają się o ściśle wyselekcjonowane i mocno okrojone dane. Niestety, to co jest zaletą w przypadku wstępu, przestaje nią być, gdy mowa o historii właściwej; podczas lektury tak maksymalnie skondensowanego tekstu mamy wrażenie gnania przez fakty, sceny i obrazy. Każda z migawek opatrzona jest datą i te cyferki dosłownie przebiegają nam przed oczami, gdy obserwujemy kolejne przykłady scen z dyktatorskiego życia. Czytelnik trzymuje zwarty materiał, ale analizy emocji i odczuć musi dokonać sam.
Na szczęście ze względu na to, że twórcami poszczególnych rozdziałów są różne osoby, pomiędzy tekstami występuje szereg różnic. Te, których autorzy postawili na bardziej narracyjną formułę, wypadają zdecydowanie lepiej, zwłaszcza gdy dodatkowo w treść wplecione zostały przykłady wypowiedzi samych dyktatorskich dzieci. Kontakt ze wspomnieniami tych osób robi wrażenie dużo większe niż jakikolwiek opis i wywołuje szereg różnorodnych emocji. Zaskakujący jest stosunek dzieci do rodziców, a także do totalitarnych elit, w którym przyszło im żyć – w ich oczach jest to zestawienie całkowicie zwyczajnych osób, które, owszem, posiadają wady i zalety, jednak w ocenie wypadają tak nudno i normalnie, jak nasi sąsiedzi z domu obok. Te opisy, naznaczone naturalną przecież idealizacją utrzymującą w ryzach każdą rodzinę, szokują najbardziej, zwłaszcza w zestawieniu z ogółem czynów tych konkretnych ojców.
Duże wrażenie robią także fotografie, nawiasem mówiąc znakomicie wkomponowane w tekst. Na wszystkich widzimy dyktatorskie rodziny podczas scen zwyczajnych, pełnych miłości i szczęścia. To nierzadko wspomnienie po propagandzie towarzyszącej totalitarnym rządom, choć z drugiej strony – czy naprawdę powinniśmy się temu dziwić? Wszak nawet dziś osoby publiczne, jak choćby głowy państw, serwują nam wyłącznie obrazy rodzinnej sielanki, podczas gdy zarówno statystyka, jak i nasze doświadczenia pokazują, że w każdej rodzinie zdarzają się problemy. Tyle że współcześni rzadziej mają na rękach krew tylu tysięcy ludzi.
Czy jest to książka przerażająca? Przejmująca? Trudna? Zdecydowanie tak, choć dystans, precyzja i obiektywność autorów wprowadzają powiew chłodu do analizy opisywanych treści. Wiele z prezentowanych wydarzeń robi wrażenie i szokuje, jednak równie wiele nie sięga dalej niż przeciętna rodzinna patologia. Może to zabrzmi strasznie, ale po ojcach-dyktatorach spodziewałam się czegoś więcej, tymczasem w wielu przypadkach ich winy względem rodzin sprowadzają się do zmian partnerów, braku zainteresowania dziećmi i ingerencji w ich wybory, a to grzechy powszechne (choć oczywiście nie mówię, że powinno być na nie przyzwolenie). Okazuje się, że wielu totalitarnych przywódców, nawet jeśli nie mieści nam się to w głowie, nie było domowymi despotami. To chyba najbardziej zaskakujący z wniosków, jakie nasuwają mi się po lekturze.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze, że wszystko przedstawione jest obiektywnie. Książka dla mnie jak najbardziej do przeczytania.
OdpowiedzUsuńBiografie to nie moja bajka, ale widzę, że ta porusza temat, nad którym czasem się zastanawiałam. Chętnie zrobię wyjątek i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTu takiej stricte biografii jest naprawdę mało, raczej zbiór faktów i mniej lub bardziej narracyjna opowieść. :)
UsuńZawsze mnie zastanawiało, jak dyktatorzy zachowywali się w domu i co o nich i ich czynach sądziły bliskie im osoby.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam tę książkę.
Pozdrawiam!
To zdecydowanie ciekawy temat, chyba nurtuje wiele osób. No bo jak to możliwe żeby tacy ludzie mieli normalne rodziny?
UsuńNie sięgam zbyt często po książki tego typu, jednak ta porusza naprawdę ciekawe tematy ;)
OdpowiedzUsuń