Trzeci tom serii o zabójczyni różni się wyraźnie od poprzednich. Dotychczas narracja skupiała się niemal wyłącznie na Celaenie, jedynie w drugiej części paru bohaterów zyskało nieco więcej czasu wyłącznie dla siebie. W Dziedzictwie ognia otrzymujemy cztery niemalże równorzędne wątki, których rozwój obserwujemy na zmianę. Dzięki takiemu zabiegowi uwaga czytelnika jest w pełni zaabsorbowana, nie pozostawiając mu czasu na nudę.
Główną osią fabularną jest rzecz jasna historia Celaeny. Przyznam szczerze, że to w moim odczuciu najsłabszy element książki - wydarzenia w nim opisywane są co do zasady mało dynamiczne. Wyraźnie widać, że w tym tomie to, co dzieje się wokół głównej postaci, ma wyraźnie na celu ukształtowanie jej losów w kolejnej części: widzimy, jak przechodzi ona nowe szkolenie, a także jak do fabuły bezpośrednio (i momentami dość topornie) zostaje wprowadzona nowa postać, której przyszłego znaczenia można się z łatwością domyślić niemalże od samego początku.
Dwie kolejne osie fabularne związane są z Chaolem i Dorianem. Choć w wielu momentach się one przeplatają, wyraźnie widać między nimi granicę. Wątek kapitana gwardii jest rozbudowany i momentami nieprzewidywalny, jednocześnie stanowi naprawdę solidną historię, która w ciekawy sposób ukazuje bohatera i kierujące nim myśli. Z kolei fragmenty opisujące życie Doriana przez większość czasu wydawały mi się być jedynie zapychaczem, którego celem jest po prostu przypominanie czytelnikowi o istnieniu tej postaci, jednak ku mojemu zdumieniu tak nie było - końcowe rozwiązanie było tak niespodziewane i szokujące, że długo nie mogłem zamknąć ust ze zdziwienia.
Najciekawszy moim zdaniem jest jednak wątek poświęcony Manon. To całkowicie nowa bohaterka, która od razu ze swoim debiutem stała się jedną z głównych postaci. Dotychczas wiedźmy w świecie wykreowanym przez Sarah J. Maas były elementem marginalnym: jedynie gdzieniegdzie pojawiły się informacje o wojnach, które ze sobą toczyły, raz też jedna pojawiła się na krótki moment. Teraz ów fragment rzeczywistości otrzymał należytą mu uwagę, a postać Manon, dzięki wyraźnemu odróżnieniu się od pozostałych bohaterów, wypada niesamowicie intrygująco i wnosi do serii spory powiew świeżości.
Choć po skończeniu książki nie mam jakoś specjalnie zbyt wielu zastrzeżeń do fabuły, jest jednak w powieści coś, co mi się wyjątkowo nie podobało. Luźna narracja bardzo otwarcie opisuje przemyślenia bohaterów i niestety to, co widzimy, nierzadko wyzbyte jest z pewnej ciągłości. Często postaci starają się działać zgodnie ze swoimi uczuciami, których nie rozumieją, albo też kierując się rozumem, w efekcie co chwile przeczą swoim wcześniejszym myślom i czynom, co owocuje zachowaniami wymykającymi się mojemu pojmowaniu. Na szczęście stan taki nie pojawia się non stop, jednakże przy trzecim tomie powieści można by już wymagać, by bohaterowie byli dobrze nakreśleni.
Po raz kolejny autorka zasłużyła sobie na pochwałę w kwestii kreacji świata oraz rozwiązań fabularnych. Z każdą chwilą co raz bardziej widać, jak skomplikowany, spójny pomysł zrodził się głównie Sarah Maas - od samego początku był on konsekwentnie realizowany, czego efekty można bez problemu zobaczyć. Wiele dotychczasowych wydarzeń układa się w coraz to pełniejszy obraz, dojść też można do wniosku, że nic tu nie jest przypadkowe. Nawet najbardziej błahe rzeczy czy fakty o świecie, które z początku wydawały się być po prostu uzupełnieniem całej historii, często powracają jako o wiele bardziej istotne, sporo jest też odniesień do pewnych wydarzeń, które jedynie były podawane na marginesie głównej historii.
Przy okazji Korony w mroku moje zachwyty nad książką wywołały we mnie swoisty niepokój - obawiałem się, że autorka może nie dać rady poprzeczce, którą ustawiła sobie wyjątkowo wysoko. Teraz wiem, że moje obawy były bezzasadne. Owszem, nie wszystko poszło po mojej myśli, a niektóre rozwiązania czy sposoby prowadzenia akcji zawiodły moje oczekiwania, jednak te niewielkie niedogodności znaczą niewiele w obliczu całej reszty. Znakomity pomysł nie tylko dalej się broni, ale też pokazuje pazura, a genialne rozwiązania w postaci wielowątkowej fabuły i wprowadzenia nowej, charakterystycznej postaci dały książce nową moc. Dziedzictwo ognia to zdecydowanie dobra kontynuacja i po jej lekturze nie pozostaje mi już nic innego, jak z utęsknieniem wypatrywać kolejnego tomu.
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Uroboros, będącemu częścią GW Foksal.
Czytam właśnie pierwszy tom tej serii i przyznam, że jest to naprawdę ciekawa historia ;)
OdpowiedzUsuńA mi się trzecia część podobała. Wydaje mi się, że w przypadku Celaeny akcja postępuje trochę wolniej przede wszystkim dlatego, że autorka starała się skupić na jej przeżyciach "wewnętrznych". Walką z przeszłością, *spoiler* śmiercią przyjaciółki i innych jej bliskich. I moim zdaniem zostało to fajnie rozegrane :D
OdpowiedzUsuń*spoiler* Tylko właśnie to skupienie się na przeżyciach wyszło moim zdaniem przeciętnie - co chwilę nie może przestać myśleć o Chaolu, a chwilę później "racjonalnie' wmawia sobie bezsens związku z nim, bądź też usilnie stara się go znienawidzić. W dodatku rozwój jej znajomości z Rowanem jest nie tylko tani i przewidywalny,ale w dodatku jeśli się spojrzy na to, jak on ją traktuje przez większość czasu, to jej zachowanie zakrawa wręcz o syndrom sztokholmski. Ale to tylko moje subiektywne odczucia. ;)
UsuńA ja miałam ostatnio ochotę na taką książkę :) może gdzieś ją dorwę w bibliotece!
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej części tej serii, ale już się od jakiegoś czasu się na nią czaję. Może w końcu się uda! ;)
OdpowiedzUsuńmedycy nie gęsi, też książki czytają!
Aaaaa już nie mogę się doczekać aż książka wpadnie w moje ręce bo poprzednie dwie części były niesamowite fantastyczne i po prostu najlepsze ! <3
OdpowiedzUsuń