niedziela, 2 sierpnia 2015
"Wieża Asów"
Cykl Dzikie karty to opowieść o alternatywnej rzeczywistości, w której ludzkość została zarażona kosmicznym wirusem. W wyniku jego działania wiele osób przemieniło się, jednak nie wszyscy mogli zostać herosami - ci, którzy otrzymali nadnaturalne moce, nazywani są Asami i stanowią elitę, natomiast jednostki zdeformowane to Dżokerzy, nowe wyrzutki społeczne. Akcja Wieży Asów rozgrywa się trzydzieści lat po wydarzeniach tomu pierwszego, gdy społeczeństwo jest już mocno podzielone, względnie poukładane i w tym stanie zmierzyć się musi z nowym niebezpieczeństwem - atakującym planetę kosmicznym Rojem.
Podstawową sprawą, którą chciałabym poruszyć, jest fakt, iż cały ten projekt jest naprawdę świetne skonstruowany. Moje doświadczenia ze wszelkimi opracowaniami zbiorowymi są raczej niezbyt pozytywne, tutaj natomiast otrzymujemy coś pomiędzy antologią a powieścią i jest to twór bardzo, bardzo udany. Teoretycznie każdy z autorów miał za zadanie stworzyć coś własnego - swoje postaci, wydarzenia, historie - a jedynym ograniczeniem był tu świat przedstawiony o pewnej konkretnej konwencji. Taki zbiór mógł wypaść bardzo nierówno, jednak tak się nie stało. Opowiadania czyta się płynnie, jednym tchem, nie rażą nawet przeskoki między poszczególnymi autorami. Jedynym, co zwraca uwagę czytelnika, są zmiany postaci i do tego faktycznie należy przywyknąć - opowieści są raczej zamknięte i, choć nie zawsze mają jasne zakończenie, nie wraca się do nich w dalszej części książki. Z drugiej strony całość ładnie spajają łączniki, opowieści podzielone na części, i widać tutaj wyraźnie dobrą robotę George'a R.R. Martina.
Różnorodność autorów, bohaterów i historii sprawia, że trudno książkę zaklasyfikować do konkretnego gatunku, co po raz kolejny potwierdza, jak epicki jest to projekt. Na pewno jest to fantastyka w klasycznym wydaniu, bowiem nagromadzenie zjawisk nadnaturalnych jest po prostu niesamowite; to stały i pewny element świata przedstawionego. Wiele opowiadań przypomina klasyczne filmy sensacyjne - ktoś dąży do jakiegoś celu, kogoś trzeba wyśledzić i zabić, kogoś trzeba uratować... Ich akcja jest wartka, dynamiczna i różnorodna, czyta się je naprawdę wspaniale. Pojawia się również wiele wątków obyczajowych - w zdeformowanym świecie bohaterowie z obu stron barykady umawiają się na randki, flirtują, kochają i nienawidzą. Ten aspekt dodaje opowieściom pełni i autentyczności.
Muszę się przyznać, że nie czytałam pierwszego tomu, książki Dzikie karty, więc to, o czym mówię, odnosi się jedynie do Wieży Asów. Nie mam porównania, no i niestety uciekały mi pewne wątki fabularne. Samo zrozumienie treści zajmowało mi sporo czasu, bo czytelnik drugiej części nie otrzymuje żadnych wstępów; zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń od pierwszego opowiadania. To prawo autorów i nie uważam tego za wadę; jestem raczej zła na siebie, że jak dotąd nie zwróciłam na ten cykl uwagi i znów będę poznawała coś nie w kolejności. Jeśli czujecie się do cyklu zachęceni, nie idźcie moim śladem; zdecydowanie polecałabym poznawanie historii od początku, nawet jeśli pierwszy tom wydaje się nieco słabszy (przynajmniej takie mam wrażenie, gdy czytam recenzje).
Cykl Dzikie karty to moim zdaniem pomysł niesamowity, lekko szalony, ale zrealizowany na naprawdę wspaniałym poziomie. Nie jest to może typowa, trzymająca w napięciu opowieść, ale zbiór naprawdę przyzwoitych opowiadań, które dobrze się uzupełniają i przenikają. Jestem ciekawa, jak czyta się tę książkę w oryginale - zakładam, że w wydaniu anglojęzyczny bardziej widać różnice pomiędzy poszczególnymi pisarzami i zastanawiam się, czy wypada to na plus, czy jednak na minus. Póki co jednak odkładam na bok te rozważania i czekam z niecierpliwością na tom pierwszy - już w przyszłym tygodniu będę mogła się zabrać za lekturę.
Za rozpoczęcie nowej, literackiej przygody dziękuję serdecznie wydawnictwu Zysk i S-ka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ta seria głównie mnie interesuje ze względu na autora. Więc kto wie może sięgne i postaram się zacząć od pierwszego tomu;)
OdpowiedzUsuńpokolenie-zaczytanych
Chętnie przeczytałabym obydwa tomy, bo książki autora biorę w ciemno.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym żeby dowiedzieć się czy inne książki Martina są tak samo dobre jak saga Pieśni lodu i ognia :)
OdpowiedzUsuń...tak sobie czytam powyższe komentarze i hmm... jak byk jest napisane redakcja i wybór GRRM nawet by się obraził o posądzanie go o autorstwo, on się wziął za to tylko od strony organizacyjnej..... Trochę smutno, że trzeba było sukcesu telewizyjnego, żeby zacząć wydawać kultową, prawie 30 serię pełną znamienitych nazwisk fantastyki, a i tak większość myśli "nowa powieść Martina", ech.
OdpowiedzUsuńPS. Po angielsku widać różnice w stylach, ale ponieważ jednocześnie przeskakujesz pomiędzy postaciami więc stanowi to dodatkową rozrywkę.
Miałam podobne odczucie patrząc na komentarze, ale niestety takie są skutki marketingu - skoro nazwisko Martina jest na środku okładki, napisane dużymi literami, wiele osób z automatu bierze to za jego dzieło. Tak samo nieodmiennie denerwuje mnie, gdy na książkach z cyklu o Długiej Ziemi widzę naklejki "najnowszy cykl Terry'ego Pratchetta", podczas gdy Stephen Baxter jest w takim samym stopniu jego twórcą.
UsuńKurczę, mam nadzieję, że uda mi się kiedyś na tyle wyszlifować angielski, żeby móc przeczytać tę książkę w oryginale. :)
Przede mną dopiero tom 2 Gry o tron :D Ale pewnie niedługo się za niego zabiorę :P Może po tą pozycję również sięgnę, choć wolałabym zacząć od tomu pierwszego - oczywiście czekam na Twoja recenzję :)
OdpowiedzUsuńZ autorów znam jedynie Martina, ale z resztą również chętnie się zapoznam (sprawdziłam ich sobie na LB, ale tam do tej pozycji zostało wymienionych ich tylko 3... Chyba powinno się pojawić więcej nazwisk - czy się mylę?)
PS. Gdybyś chciała, posiadam e-booki całej serii o W.Rednej :P Jak coś, pisz na e-mail (dausia_s@wp.pl) ^^