piątek, 21 listopada 2014

Jack Ketchum - "Jedyne dziecko"

Do tej pory nazwisko Jacka Ketchuma znałem tylko ze słyszenia. Wiedziałem, że jest on uznawany za jednego z lepszych pisarzy grozy, szokującym brutalnym realizmem, którym nacechowane są jego powieści. Gdy w moje ręce wpadła książka “Jedyne dziecko” z jednej strony wręcz bałem się po nią sięgnąć, z drugiej zaś - coś nienazwanego uparcie mnie do niej ciągnęło. Koniec końców zwalczyłem wszelkie niepewności i zapoznałem się z tą historią. Czy jestem z tego zadowolony?

Lydia nie miała łatwego życia. Od zawsze towarzyszyli jej źli mężczyźni - począwszy agresywnego ojca, który wyraźnie nie był zadowolony z jej płci, a skończywszy na byłym mężu Jimie, starającym się zrobić z niej własność, prywatne trofeum, które ma tylko siedzieć w domu. Związek z Arthurem miał być dla niej szansą na nowy, lepszy byt - po praz pierwszy spotkała człowieka, który nie tylko nie robił jej krzywdy, ale i wydawał się chronić przed całym złym światem. Sielskie życie nie trwa jednak wiecznie, bowiem Arthur postanawia w końcu odkryć swoje prawdziwe, przerażające oblicze i próbuje pokazać, że nikt nigdy nie może czuć się bezpiecznie. Lydia musi stoczyć z nim walkę, jednak nie o siebie, a o los ich wspólnego dziecka, ośmioletniego Roberta…

Choć emocje po lekturze zdążyły już nieco opaść, wciąż ciężko mi wyrazić moje odczucia na jej temat. Trzeba przyznać, że Ketchumowi udało się stworzyć książkę przerażającą, chociaż najgorsze sceny nie są przedstawione czytelnikowi wprost, a jedynie zasygnalizowano to, że się one wydarzyły. To powieść szokująca, mimo że autor oparł swój tekst o prawdziwą historię, a podobnych sprawach usłyszeć można raz na jakiś czas w telewizji. W dodatku, choć mamy do czynienia z horrorem, jedyne potwory o jakich traktuje opowieść, to te w ludzkiej skórze, na które często patrzymy, ale z reguły ich nie widzimy. Dzięki tym wszystkim rzeczom powieść jest naprawdę straszna, jednak nie w klasycznym rozumieniu tego pojęcia.

Choć główna historia opowiada o walce, jaką Lydia prowadzi z Arthurem chcąc uratować przed nim dziecko, warto wspomnieć o tym, co poprzedza te wydarzenia. Początkowe rozdziały książki naprzemiennie opisują wydarzenia z różnych lat życia obojga bohaterów, których dopiero po jakimś czasie połączył los. Ukazane sceny łączą się w jedną całość, jednak każda z nich na swój sposób samodzielnie porusza pewne problemy, które występują w społeczeństwie. Widzimy więc wynikającą częściowo z nadużywania alkoholu agresję ojca wobec córki i sposób, w jaki później odbija się ona na jej związkach z chłopakami. Poznajemy myśli osoby, która nie radzi sobie z macierzyństwem. Obserwujemy też sytuację, w której to ofiara gwałtu, a nie jej oprawca, czuje się winna sytuacji i wstydzi się tego, co zaszło. Ketchum przedstawia nam wydarzenia z życia - owszem, drastyczne i z reguły skrajne, ale nie da się zaprzeczyć temu, że takie rzeczy mają miejsce. Realność tych scen czyni je jeszcze bardziej przerażającymi.

To, czym Ketchum zaimponował mi najbardziej, to kreacja bohaterów. Każda z postaci ma określone cechy charakteru, które determinują jej działania, a wpływ na nie mają też różnego rodzaju wydarzenia. Arthur to socjopata, który wie, kiedy należy zachowywać się według ściśle określonych norm, a kiedy może bezkarnie pokazać swoje prawdziwe oblicze. Brutalna osobowość skrywana pod maską przyjaznej duszy to koncepcja budząca grozę - po lekturze “Jedynego dziecka” nie sposób nie zastanawiać się ile osób z naszego otoczenia tak naprawdę gra przed światem, podczas gdy ich rzeczywiste ‘ja’ ma cechy potwora, nie zaś człowieka. Kreacja Lydii również została dopracowana i dopięta na ostatni guzik: trudne przejścia odbiły się na jej podejściu do świata, który rzadko był jej przychylny. Głównym momentem przełomowym w jej życiu jest odkrycie prawdy o mężu - wyraźnie ukazano matczyną miłość, którą bohaterka darzy syny, i dzięki której zrobi wszytko, by zapewnić mu bezpieczeństwo.

Spora część fabuły dotyczy sprawy sądowej związanej z głównym wątkiem. Jack Ketchum z wielką dokładnością i wnikliwością przedstawił działanie systemu jurysdykcji, a także bezsilność organów ścigania. Ten aspekt też jest na swój sposób straszny - wadliwość systemu, który nie chroni tych osób, które tej ochrony potrzebują, budzi co najmniej niepokój. Niektórzy narzekają na specyficzne zakończenie książki, moim zdaniem ono dodatkowo podkreśla przesłanie, jakie tekst niesie na temat wymiaru sprawiedliwości i jego wadliwej konstrukcji.

Książka Ketchuma wstrząsnęła mną dogłębnie, co do tego nie mam wątpliwości. Ciężko jest czytać o tego typu rzeczach, zwłaszcza, gdy ma się świadomość, że takie coś rzeczywiście ma miejsce i niejedna osoba przeszła przez podobne katusze psychiczne i fizyczne. “Jedyne dziecko” nie jest lekturą dla wszystkich - osobom wrażliwym i o wysokiej empatii może być ciężko czytać o tak drastycznych wydarzeniach, które niestety naładowane są sporą porcją realizmu. Lektura nie była dla mnie łatwa właśnie ze względu na przedstawioną treść, ale nie żałuję poświęconego na nią czasu: to genialny horror, choć nie w klasycznym tego słowa znaczeniu. To historia, którą warto poznać.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Papierowy Księżyc.

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam książki z dobrze wykreowanymi bohaterami. Również historia mnie zainteresowała, więc jestem przekonana, że wkrótce i ja sięgnę po "Jedyne dziecko" :)

    www.bookyourself.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, to pierwsze słyszę o tej książce i autorze. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, no nie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o autorze słyszałem już kilka lat temu, po drodze nawet czytałem jakieś pojedyncze opowiadania, które wyszły spod jego pióra, ale dopiero teraz miałem okazję przeczytać jego powieść. ;>

      Usuń
  3. Dużo słyszałam o tej książce i już dawno wpisałam ją na swoją listę 'do przeczytania'. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się z nią zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, a ostatnio miałam chęć na taką szokującą lekturę. Zapiszę sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojj książka niestety nie dla mnie. przeczytałam kilka o podobnej tematyce, ledwo znosząc emocjonalnie całą treść.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię tego autora. Czytałam kilka jego powieści, również tę. I im więcej czytam, tym mam ochotę na kolejne. Jeden z moich ulubionych pisarzy mocniejszej literatury.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam jedynie "Potomstwo" tego autora. Ale panuję poznać inne jego książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam "Potomstwo" Ketchuma, które mnie kropnie rozczarowało, ale jesteś kolejną osobą, która opisuje inne jego powieści z tej 'dobrej' perspektywy, może się w końcu skuszę na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.