sobota, 1 listopada 2014

Brandon Mull - "Łupieżcy niebios" [recenzja przedpremierowa]

Nastoletni Cole, chcąc popisać się przed znajomymi w Halloween, zaproponował im wycieczkę do ”nawiedzonego domu”, w którym można zobaczyć najstraszniejsze dekoracje, robione ponoć przez speca od efektów specjalnych. Miejsce okazało się być pułapką - w domu na dzieci czekali łowcy niewolników, którzy schwytali je i zabrali do Obrzeża, świata rządzącego się magicznymi prawami. Choć Cole’owi udaje się dość szybko trafić do Łupieżców Niebios, gdzie ma szanse prowadzić lepsze życie niż pozostałe z porwanych dzieci, chłopak postanawia sobie jeden cel: uratować swoich przyjaciół, Daltona i Jennę, o których niewolę się obwinia.

Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz miałem w rękach książkę typowo dla dzieci. Owszem, zdarza mi się czasem sięgać po literaturę młodzieżową, jednak Łupieżcy niebios to lektura dla nieco młodszego czytelnika, mniej więcej w wieku, w którym uczęszcza się do szkoły podstawowej (może z nakierowaniem na późniejsze lata). Czytając książkę Brandona Mulla zrobiło mi się w pewien sposób smutno: żałowałem, że nie mogłem tej książki przeczytać kilkanaście lat temu. To na prawdę znakomita opowieść dla młodszego odbiorcy, nie tylko mocno pobudzająca wyobraźnię, ale też zahaczająca o takie wartości jak przyjaźń, odwaga czy szeroko rozumiane dobro.

To, co wzbudziło we mnie największy podziw, to wyobraźnia autora. Jego umysł nie zna chyba żadnych granic, a to, co potrafi wymyślić, wykracza poza wszelkie schematy. Dość powiedzieć, że w książce pojawia się między innymi gigantyczna gadająca świnia o imieniu Lola, która zbudowana jest z pikowanych kołder, czy też stawy mleka, w których rolę lilii wodnych pełnią ogromne czekoladowe ciasteczka. A to dopiero wierzchołek niesamowitości, jaka zawarta została w książce!

Łupieżcy niebios to pierwsza książka z cyklu Pięć królestw, opowiadająca o będącej częścią Obrzeża Sambrii. Jak łatwo się domyślić, autor zaplanował łącznie pięć książek z których każda poruszy temat innego królestwa. Już w pierwszym tomie widać jednak wyraźnie, że Mull wszystko sobie wyraźnie zaplanował. Nawiązania do pozostałych królestw, z których każde jest na swój sposób specyficzne i rządzi się własnymi prawami, pojawiają się w niemałej ilości, czytelnik natrafia więc na sporo zachęt do sięgnięcia po kolejne tomy. Od razu można stwierdzić, że nie będą one powielały tego, co poznajemy w Łupieżcach niebios - każda książka na pewno będzie odróżniać się od pozostałych.

Niemały problem miałem z początku z przyzwyczajeniem się do bohaterów książki. Działania Cole’a niejednokrotnie mnie irytowały, uważałem je często za pozbawione jakiegokolwiek sensu, nieprzemyślane, bądź po prostu głupie. Na szczęście dość szybko naszła mnie refleksja: Cole jest dzieckiem. Nie należy po nim oczekiwać zachowań na miarę dorosłego. I tak na tle kilku innych postaci wydaje się on być bardziej rozważny i działa mniej pochopnie. Nieco inaczej ma się sprawa z pokazaniem postaci dorosłych - to osoby raczej o wąskim zakresie cech, które mają raczej za zadanie symbolizować pewne rzeczy podczas podróży, jaką odbywają dzieci, i w takiej roli sprawdzają się idealnie. Aczkolwiek nie brak tu też bardziej rozbudowanych kreacji osób starszych.

Łupieżcy niebios to fantastyczna przygoda, wykraczająca poza skraj tego, co z reguły pojawia się w książkach dla dzieci. Przemyślana, ciekawa fabuła, tętniący magią świat, w którym to, co dziwne, jest na porządku dziennym, oraz bohaterowie, w których dzieci mogą dostrzec cechy swoje lub swoich znajomych - to tylko kilka zalet z całej ich plejady, które powinny zachęcić do sięgnięcia po tę opowieść. Jeżeli kiedyś będę miał dzieci, to na pewno podsunę im pod nos serię Pięć królestw i wątpię, żeby miała się im ona nie spodobać. A do tego czasu sam będę sięgał po książki Brandona Mulla, karmiąc moje wewnętrzne, rozbrykane dziecko.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont Polska.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (440 stron).

2 komentarze:

  1. Sama czasem czytuję takie książki i mam podobnie jak Ty, szkoda, że nie mogłam jej przeczytać wcześniej. Mimo to jednak lubię się wrócić do lat młodzieńczych, a już na pewno jeśli lektura jest tego warta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym miała kilka lat mniej to z pewnością bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.