niedziela, 16 listopada 2014

Hugh Howey - "Silos"


Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z opisem Silosu, wiedziałam, że muszę po tę książkę sięgnąć – tajemnicza, postapokaliptyczna opowieść zdawała się idealnie wpasowywać w moje gusta. Przywykłam już do wielu mankamentów współczesnych dystopii i nauczyłam się przymykać na nie oko, ale powiem Wam jedno – w przypadku tej książki nie musiałam tego robić. Zapomnijcie o ckliwych, niedojrzałych bohaterach i romantycznych westchnieniach w łunie nuklearnych eksplozji. Przed Wami opowieść bardzo obiecująca i zadowalająca.

Silos jest nam znany jako obiekt służący do przechowywania nadmiaru surowców, na przykład zboża; co jednak, jeśli umieszczono by w nim ludzi? W dalekiej przyszłości powierzchnia Ziemi jest toksycznym pustkowiem, a nieliczni ocalali żyją właśnie w silosie, tworząc podziemną społeczność, opartą na sztywnych i jasno określonych regułach. Największym przewinieniem jest pragnienie wolności, a karą za nie – wyjście na zewnątrz na pewną śmierć.  Jednak czy każdy, kto opuści silos, musi umrzeć? Żyjąca na najniższych piętrach Juliette już niebawem będzie miała okazję się o tym przekonać – choć dostrzegła, że jej życie będzie miało ewoluować, nie spodziewała się, jak wielkie zmiany pociągnie za sobą dla całej społeczności.

Powieść ta jest klasyczną dystopią i w tym zakresie nie odkrywa przed nami niczego nowego. Mamy tu zamknięte, hermetyczne społeczeństwo, żyjące według jasno określonych zasad – każdy obywatel ma swoją funkcję, jest przyporządkowany do danej dziedziny zawodowej, co determinuje piętro, na którym żyje. Stosuje się politykę kontroli urodzeń, szansa na posiadanie potomka pojawia się tylko i wyłącznie w przypadku śmierci któregoś z mieszkańców. Nie ma tutaj co prawda jasnego podziału kastowego, przyznać też trzeba, że ludzie są sobie względnie równi. Tym niemniej całość zbudowana jest raczej standardowo.

Mimo pewnej przewidywalności bardzo podoba mi się sposób, w jaki autor podszedł do wykreowanego przez siebie świata. Niejednokrotnie zdarza mi się narzekać na potraktowane po macoszemu wizje, zbyt skomplikowane nawet dla samego twórcy, nie wspominając o biednym czytelniku, który dostaje tyle informacji, co kot napłakał. Tutaj jednak sprawy mają się inaczej. Autor zgrabnie poradził sobie z odwiecznym dylematem: jak przedstawić świat, by nie ingerować zbytnio w fabułę i nie przeładować jej informacjami. Sceny związane z wędrówkami bohaterów w górę i w dół okazały się świetnym nośnikiem wiedzy i okazją do często niespiesznej i przyjemnej opowieści. W ten sposób czytelnik ma okazję dobrze i w miarę dokładnie poznać rzeczywistość Silosu i rządzące nim prawa. Sprawę ułatwia fakt, że większość rzeczy jest tu zwarta i logiczna, jak to bywa w hermetycznych i zamkniętych społecznościach.

Spójność świata przedstawionego wiąże się z jeszcze jednym ważnym aspektem, pozwala bowiem czytelnikowi na samodzielne porządkowanie myśli. Podczas lektury Silosu mózg pracuje na pełnych obrotach, a odbiorca ma szansę na bieżąco wykorzystywać otrzymywane informacje. A jest co robić, bo opowieść pełna jest zróżnicowanych wątpliwości i niespodziewanych zwrotów akcji, a przy tym wszystkim całość wypada szalenie realistycznie. Z początku mamy do czynienia z zagadką, która w moim przypadku cudownie uruchomiła wyobraźnię – miałam w głowie całą masę możliwych scenariuszy i zrobiłam przerwę w lekturze, by móc kilka z nich rozważyć. Później, w okolicach połowy, gdy akcja nabiera tempa, wiele wątków rozgrywa się jednocześnie i ciężko jest przewidzieć, co może stać się dalej. Bardzo podoba mi się takie wodzenie czytelnika za nos, tym bardziej, że trwa ono do samego końca.

Przyjemnością jest składanie tej układanki samodzielnie, choć przyznać trzeba, że część tej radości została nam brutalnie odebrana. Tak naprawdę moim zdaniem powieść ma tylko jedną słabą stronę, a jest nią przeplatanie chronologii. Niestety zdarza się, że obserwujemy pewne kluczowe wydarzenie, a dopiero później, po magicznej wstawce x czasu wcześniej mamy szansę prześledzić historię, która doprowadziła akcję do tego właśnie punktu. Jest to zabieg stosunkowo powszechny, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się dobrze go odebrać; zazwyczaj czuję się tak jak teraz – jak gdyby ktoś odebrał mi całkiem przyzwoitą zabawkę, pozbawiając przyjemności.

Owo zniekształcenie nie pojawia się jednak na tyle często, by miało ważyć na ocenie całości książki. W ostatecznym rozrachunku Silos jest powieścią dobrą, jeśli nie bardzo dobrą, w odniesieniu do pozostałych, dostępnych na rynku dystopii. Jeśli poszukujecie książki, która nie rozgrywa się w infantylnym świecie dzieci i młodzieży, powieści wolnej (póki co) od ckliwych wątków romansowym, mogę Wam z czystym sumieniem polecić właśnie ten tekst. Pomysł nie jest może skomplikowany, a świat nie należy do najdziwniejszych i najbardziej niezwykłych, opowieść gwarantuje jednak dobrze spędzony czas, wartką akcję i dreszczyk emocji, pozostawiający bardzo pozytywne wrażenie. Choć na początku miałam pewne opory podczas lektury, po mniej więcej stu stronach wszystkie znikły, a ja dałam się ponieść historii i właściwie do samego końca nie odłożyłam książki na dłuższą chwilę. Tekst ma w sobie coś wciągającego i wprost nie mogę się doczekać drugiego tomu – ufam, że będzie co najmniej równie dobry.


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Papierowy Księżyc.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (650 stron).

11 komentarzy:

  1. Widzę, że bardzo aktywnie uczysz się gramatyki :D
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak, "Silos" był tu tylko drobną, ośmiogodzinną przerwą!

      Usuń
  2. Kasiu dzięki Ci wielkie za ten tekst! Ja też szukałam dystopii, które uwielbiam, bez tych wszystkich młodzieżowych trójkątów :D Koniecznie wpisuje sobie książkę na listę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm, nie ma trójątów miłosnych i tęsknych westchnień, ale nie za wiele napisałaś o samych bohaterach - w sumie nie mogę się doszukać żadnego opisu, o kim dokładnie jest ta książka. A ja bardzo dużą wagę przykładam do postaci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc recenzję nie czułam potrzeby wspomnienia o bohaterach, bo akurat tym razem na pierwszy plan wysunęła się w moim odczuciu akcja, poza tym nie każdy jest tu pokazany wszechstronnie - stawiam, że autor ma zamiar coś więcej wspomnieć o ludziach w kolejnych tomach cyklu. Choć może się mylę... Ważniejszych postaci jest kilka i poziom ich kreacji jest (według mnie) zróżnicowany. Główna bohaterka, Juliette, ma ciekawe motywy, jest silna i zahartowana. Oprócz niej interesujący jest też obraz człowieka żyjącego długi czas w izolacji. Główny szwarccharakter mnie nie przekonał, bo również był zbyt powierzchownie opisany - bycie złym to dla mnie zbyt mało, żeby uznać to za motywację. Tak jak mówię: liczę, że pewne elementy kreacji postaci dopiero się rozwiną, bo w tym tomie tak naprawdę dzieje się dużo innych rzeczy, a czytelnik poznaje aktualne wydarzenia na równi z historią z przeszłości i stara się wszystko zrozumieć i poskładać. Co nie znaczy, że książka jest płytka - pod względem emocjonalnym wszystko wypada bardzo autentycznie i jest kilka ciekawych, przejmujących wątków.

      Usuń
  4. Nie wiem jakim cudem mogłam zapomnieć o tej książce, bo zaintrygowała mnie wizja mieszkania w tak hermetycznym, odciętym od świata miejscu. Zresztą mam słabość do dystopii, chociaż na razie bardziej je kolekcjonuje niż czytam :P W każdym razie za "Silos" na pewno się zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, życie ludzi w takim hermetyzmie jest tu pokazane ciekawie, ze wszystkimi napięciami i trudnościami.
      Też bardzo lubię dystopie i sięgam po każdą, jaka mi się nawinie. To jeden z moich ulubionych gatunków. :)

      Usuń
  5. Ja raczej zrezygnuje, bo tych dystopii jest ostatnio za dużo. Nawet jeśli ta się jakoś tam wybija, to jednak chyba nie dla mnie. Ale w razie gdybym kiedyś jednak powróciła do tego gatunku - "Silos" jak najbardziej na 'tak', bo brak miłosnych trójkątów jednak zachęca ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Silos kiedyś wpadł mi w ręce, ale z niego zrezygnowałam. Widzę, że to nie była moja najlepsza decyzja... ;) No cóż, nic straconego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bycie zamkniętym w silosie to musiałoby być straszne... Ogólnie nie słyszałam o tej książce, ale jest ciekawa, dlatego zapiszę sobie tytuł i jak będę miała okazję to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.