Jakiś czas temu pisałam Wam o nowej kolekcji książek Katarzyny Grocholi. Na początek na rynek weszły dwa tomy, a w nich cztery książki, czyli cały cykl Żaby i Anioły, najsłynniejsza chyba opowieść autorki. Tym razem miałam okazję nie tylko wrócić do znanej historii, ale też w końcu poznać jej zakończenie – jak dotąd miałam za sobą tylko trzy części i z wielką radością przyjęłam możliwość poznania ostatniej.
W drugiej połowie cyklu Judyta jawi się jako kobieta do bólu stereotypowa – jej zachowania są kompletnie przerysowane, wręcz karykaturalne. Bohaterka nigdy nie mówi, o co jej chodzi, ma kosmiczne wręcz humory, absolutnie wszystkim się zamartwia, a umiejętność szukania dziury w całym wyniosła wręcz do rangi sztuki. Na szczęście (i to zdecydowanie ratuje te książki), autorka zdecydowała się zrównoważyć zachowanie postaci dystansem i humorem. Widać wyraźnie, że to wszystko nie jest na serio, że to tylko ważna i użyteczna kalka; dzięki zabawnym elementom wiemy, że działania autorki w konstrukcji postaci są po prostu celowe.
Co ciekawe, jest to cykl który nie traci wraz z kolejnymi tomami. Oczywiście, jeśli już na początku się Wam nie spodoba, następne części prawdopodobnie tylko Was zdenerwują, jednak wiele osób, które lubią tę opowieść, wskazuje, że z każdą odsłoną jest coraz lepiej. Sama zauważyłam wyraźną poprawę warsztatu autorki, a także coraz lepiej wypadającą fabułę. Gdybym miała wybierać, moją ulubioną częścią jest zdecydowanie ta ostatnia – nie ma tu popularnego syndromu ostatniego tomu, czyli łączenia wątków na łeb na szyję; to po prostu należyte zakończenie całej tej opowieści.
Myślę, że cykl Żaby i anioły można polecić kobietom w każdym wieku, a na pewno takim, które lubią opowieści lekkie, łatwe i przyjemne. Wiem, że wielu z Was nie przypadł on do gustu, jednak mnie akurat odpowiada – zarówno humor, jak i styl Katarzyny Grocholi jest dla mnie przyjemny w odbiorze i pozwala mi na odprężenie i relaks, którego szukam w takiej właśnie literaturze. Poza tym nie ukrywam, że darzę tę opowieść sentymentem – zarówno książki, jak i filmy, to dla mnie symbole poznawania współczesnej, kobiecej literatury i może też dlatego tak wiele jestem w stanie tej opowieści wybaczyć. Lubię powiesci, które niczego nie udają i nie aspirują do miana arcydzieł – tu mamy po prostu czytadło, które ma za zadanie umilić nam jeden-dwa wieczory. W tym zakresie sprawdza się doskonale.
Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Literackiemu.
Jaka minimalistyczna okładka ;P Całkiem fajnie wyszła.
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
Właśnie strasznie mi się podoba to minimalistyczne wydanie. ;>
UsuńPrzed laty te książki nieźle poprawiały mi humor:)
OdpowiedzUsuńNiestety nigdy nie byłam fanką Grocholi ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Te ksiażki są przepiękne!
OdpowiedzUsuńChyba sobie jedną sprawię :D
Czytałam nieco inne wydanie tej książki. A Grocholę uwielbiam - pisze tak lekko i zawsze poprawia mi humor ;)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same odczucia co do autorki. :)
Usuń