Choć dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, jeszcze pod koniec XIX wieku świat nie miał pojęcia o istnieniu zarazków - nie widziano związku pomiędzy poszczególnymi przypadkami chorób i zupełnie nie zwracano uwagi na higienę (w końcu nie znano pojęcia zakaźności). Pierwsi uczeni, którzy odważyli się wyjść przed szereg i podjąć próbę zmiany myślenia, nie mieli łatwego zadania - musieli zmierzyć się z krytyką, podejrzliwością i ostracyzmem społecznym. Na szczęście byli wśród nich odważni naukowcy, gotowi poświęcić życie badaniu i udowadnianiu swoich idei - to dzięki nim możemy się w tej chwili poszczycić tak rozwiniętą medycyną. Ich odkrycia procentują do dziś, a książki takie jak tekst Thomasa Goetza są wspaniałym sposobem ich upamiętnienia.
Pod koniec XIX wieku gruźlica zbierała swoje żniwo - prowadziła do trudnej i powolnej śmierci, a liczba nią zarażonych przechodziła wszelkie dzisiejsze wyobrażenia. Trudno się dziwić, że wielu lekarzy postawiło sobie za cel odkrycie rządzących nią prawidłowości i wynalezienie leku, który mógłby ulżyć chorym w cierpieniu i pomóc w wyeliminowaniu zagrożenia. Wśród badaczy odnaleźć można dwa nazwiska, które wspominamy do dziś - Robert Koch oraz Ludwik Pasteur; to właśnie między nimi rozegrał się główny etap wyścigu do sławy, w którym stawką było nie tylko udowodnienie światu swoich racji; w tej opowieści główną nagrodą było ludzkie życie.
Na samym wstępie należy wspomnieć, jakiego rodzaju jest to książka, a dokładniej czym na pewno nie jest. Klimat opisu okładkowego, podkreślenie elementu rywalizacji między badaczami czy emocjonalnych konotacji sugerują, że będziemy mieli do czynienia z czystą beletrystyką, powieścią w oczywisty sposób opartą na faktach, ale jednak mocno fabularyzowaną. Tymczasem Cudowny lek to w znacznym stopniu opracowanie naukowe, które w dodatku nie ogranicza się do życiorysów Roberta Kocha i Ludwika Pasteura czy poszukiwania leku na gruźlicę, a nakreśla spory kawał historii medycyny i obraz społeczeństwa końca XIX wieku. Najbliższą prawdy opinią jest chyba ta przyrównująca książkę Goetza do Stulecia chirurgów - tam również mamy do czynienia z solidną dawką historycznej wiedzy, tyle że Thorwald porusza tematy dużo bardziej ciekawe.
Absolutnie nie chciałabym jednak mówić, że Cudowny lek jest książką nudną, wręcz przeciwnie - od pierwszej strony możemy wciągnąć się w opowieść, a kolejne karty mijają nam naprawdę szybko. Problem polega na tym, że z czasem możemy poczuć się zmęczeni, zwłaszcza jeśli oczekiwaliśmy czegoś innego - autor stosuje naprawdę sporo dygresji ogólnych, zdarza mu się odbiegać od głównego wątku na rzecz medycznych szczegółów, co sprawia, że losy badaczy i historia leku na gruźlicę schodzi momentami na dalszy plan.
Zabawną sprawą jest język powieści. Gdy na potrzeby pisania recenzji wracałam do tekstu i ponownie go przeglądałam, niektóre zdania wydały mi się sztucznie napompowane, patetyczne, napisane zbyt wysokim stylem, inne z kolei zwyczajnie proste. Co ciekawe, podczas właściwej lektury zupełnie tego nie odczułam, tekst czytało mi się płynnie, a wykorzystany język nie wyróżniał się niczym szczególnym - ot, środek wyrazu, narzędzie, które zeszło na dalszy plan. Nie mam zamiaru się go czepiać, bo skoro nie sprawiał mi problemów podczas lektury, najpewniej był po prostu dopasowany do sytuacji, muszę jednak zwrócić na inną kwestię, nieco bardziej techniczną; otóż nasz autor wyraźnie lubuje się w przypisach. Sama jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej i rozumiem ideę oraz wagę bibliografii, jednak tutaj naprawdę można mieć przesyt; nie wiem, czy Goetz jest człowiekiem tak lękliwym, czy tak bardzo chciał się popisać źródłami, z których korzystał, ale przypis przy zdaniach takich jak Dla rolników w każdej epoce choroba ta oznaczała katastrofę. uważam za sporą przesadę.
Z drugiej strony w całej książce widać niesamowite przygotowanie merytoryczne autora. Zdecydowanie włożył on w napisanie książki sporo pracy, poświęcił czas i wykazał dużo własnej wiedzy. Zawsze doceniam osoby, które chcą się z nami dzielić podobnymi opowieściami, a tutaj dodatkowo (oprócz dobrego poziomu merytorycznego) otrzymujemy tekst przyjemnie i w miarę przystępnie napisany. Tym niemniej zasiadając do lektury Cudownego leku warto mieć na uwadze, na co się piszemy - jestem przekonana, że wielu czytelników nie dobrnie do końca zniechęcona technicznymi aspektami medycyny, przydługimi dygresjami i dużą dawką historii. Inni z kolei skończą lekturę usatysfakcjonowani i będą chcieli więcej. A ja? Liczę po cichu, że ktoś kiedyś zdecyduje się na zaprezentowanie nam fabularnej wersji tej historii, bo opowieść ma niesamowity potencjał.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak.
Pomimo tego, że nie jest - jak napisałaś - nudna to jakoś nie ciągnie mnie do tego typu książek. Chyba wolę te bardziej fabularyzowane. Ale nie mówię całkowicie nie.
OdpowiedzUsuńInsane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Również zdecydowanie wolę fabularyzowane opowieści. ;)
UsuńRaczej nie przeczytam. Styl jest dla mnie najistotniejszą rzeczą, więc myślę, że patos by mi przeszkadzał. A przypisy lubię, choc niektóre, tego typu uwagi, skoro autor uznawał je za konieczne, powinien wstawić we właściwy tekst.
OdpowiedzUsuńNie ciekawi mnie zbytnio ta książka, na razie sobie ją odpuszczę...
OdpowiedzUsuńLubię czytać o medycynie, a jak do tego dochodzi historia medycyny to już w ogóle coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że może Cię zainteresować. ;)
UsuńPrzekonania co do tej książki nie mam, ale tematyka kusi :)
OdpowiedzUsuń