Nie jestem zbyt dobra w obszarach minimalizmu i slow life. Zdarza mi się oglądać na Youtubie filmiki na ten temat, ale z książkami nigdy nie było mi po drodze. Po przeczytaniu Minimalizmu po polsku i Sztuki prostoty złapałam traumę na miesiące (a nawet lata) i dopiero z Miej umiar wróciłam do tematu. Pierwsze podejście było nieudane A jednak wróciłam do tej książki po półrocznej przerwie i dzisiaj ją polecam. Dlaczego?
Zacznijmy od tego, kim jest autorka książki. Natalia Knopek to autorka bloga Simplife.pl i nauczycielka jogi. Na co dzień pisze, jak sam tytuł witryny wskazuje, o prostocie życia codziennego. O rytuałach, dbaniu o siebie, organizacji czasu, zdrowiu, podróżach i innych podobnych tematach. Moim zdaniem ma dar trafnego ujmowania idei w słowa – jej bloga czytam od lat, zawsze z ogromną przyjemnością. Mimo to moje pierwsze podejście do książki było nieudane; nie dałam rady się w nią wciągnąć ani czytając na jeden raz, ani dzieląc ją na tygodnie, zgodnie z założeniami autorki.
W tym miejscu warto wspomnieć, że Miej umiar jest czymś w rodzaju kursu, programu, który w idealnym świecie poprowadziłby nas przez rok przyglądania się poszczególnym obszarom naszego życia. Rozdziałów jest dokładnie 52, a każdy z nich stanowi pół-felieton, pół-lekcję na inny temat: od budżetu, pracy i posiadanych przedmiotów, poprzez zdrowie, dbanie o siebie i relacje z innymi, aż do naszego własnego, osobistego rozwoju. Poszczególne rozdziały nawiązują do siebie nawzajem i faktycznie tworzą wspólną ścieżkę; tematy są coraz głębsze i wymagające większego skupienia.
Oczywiście czytając książki tego typu, nie skorzystamy ze wszystkich kroków w nich zawartych. A raczej nie wszystkie zrealizujemy w 100%, bo skorzystać z wiedzy możemy na wiele różnych sposobów. Natalia nie daje nam z resztą gotowych rozwiązań i nie mówi, co mamy robić – raczej rzuca temat do przemyślenia; taki, któremu warto się przyjrzeć i samemu ocenić, czy w tym obszarze coś wymaga zmiany. Sądzę, że to właśnie z tego powodu odłożyłam tę książkę za pierwszym razem – przyzwyczajona do innego typu poradników oczekiwałam narzędzi, a nie inspiracji. Dopiero kiedy zaczęłam głębiej wnikać w poruszane tematy i przekładać je na swoje życie, coś zaczęło lepiej stykać i działać. Czytałam. Analizowałam. Robiłam notatki. I dopiero kiedy czułam, że wyczerpałam temat, przechodziłam do kolejnego kroku.
Dziś myślę sobie, że Miej umiar trafi na specjalną półkę w mojej biblioteczce. Mam takie książki, po które sięgam, gdy spada mi motywacja i widzę, że życie wymaga środków zaradczych, bo gdzieś popełniam błąd. Znajduję wtedy chwilę, by wrócić do znanych tematów, przeczytać którąś z pozycji jeszcze raz i poszukać źródła problemu. A potem wrócić na właściwe tory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.