poniedziałek, 10 lipca 2017

5 rzeczy, których nauczyła mnie przeprowadzka


Część z Was pewnie wie z Instagrama (swoją drogą  zapraszamy), że niedawno i całkiem niespodziewanie zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Łatwo nie było. Gdy przy pakowaniu zaczyna brakować kartonów, a nerwy i presja czasu narastają, odkrywamy, że mamy za dużo rzeczy, ale nie tylko to. Po fakcie i namyśle można dojść do całkiem interesujących wniosków  poniżej znajdziecie moje.


1. W życiu nie ma miejsca na za małe ciuchy i bardzo kiepskie książki.

Serio. O pozbywaniu się książek pisałam więcej tutaj, jednak wspomniane porządki okazały się niewystarczające. Podczas pakowania odkryłam nowy sposób selekcji: jeśli dana książka denerwuje Cię swoją obecnością i tym, że zabiera miejsce w kartonie innym pozycjom, wiedz, że coś się dzieje! To samo z resztą tyczy się ubrań, bo co z tego, że mam dwadzieścia sukienek, skoro połowa z nich jest za duża/za mała/nie w moim stylu, więc i tak ich nie noszę? Przeprowadzka pomaga zastanowić się nad tym, czy rzeczy, którymi się otaczamy, są przez nas regularnie używane i, co za tym idzie, potrzebne. Ja zrobiłam selekcję zarówno w książkach, jak i w ciuchach, od razu przy rozpakowywaniu kartonów. Za późno.


2. Sentymenty muszą mieć granice.

Temat ściśle związany z punktem 1. Nie pozbędę się tego kubka, bo piłam w nim kawę na pierwszej stancji, a w tym pudełku dostałam trzeci prezent od czwartego chłopaka, więc ma dla mnie wartość sentymentalną. Wartość sentymentalna. Dużo wody upłynęło, zanim zrozumiałam, że wspomnienia nie są zaklęte w rzeczach i nie wszystko, co kiedyś było dla mnie ważne, muszę mieć przy sobie. Oczywiście rozumiem gromadzenie pamiątek i sama mam ich mnóstwo, ale nauczyłam się oddzielać te wartościowe od zapychaczy miejsca. Dla zdrowia własnego kręgosłupa i psychiki. 


3. Dobrze jest mieć miejsce, do którego zawsze można wrócić.

Niezależnie, czy zmieniałam stancję, czy przenosiłam się do innego miasta  zawsze miałam okres przejściowy, w którym zjawiałam się (z całym dobytkiem lub jego częścią) u rodziców. Tak samo dzieje się teraz. Nigdy nie przywiązywałam do tego jakiejś wielkiej wagi, prawdę mówiąc w ogóle o tym nie myślałam, ale serio: nie wiem, gdzie bym była i jak poradziłabym sobie z rzeczami, gdyby nie oni. Warto o tym pamiętać. To samo tyczy się z resztą osób, które zupełnie bezinteresownie i nagle deklarują swoją pomoc: jesteście super, wszyscy bez wyjątku!


4. Przeprowadzka to nie wypad w góry, nie zyskuje na spontanie.

Fakt, zmiana miejsca zamieszkania trochę zwaliła nam się na głowę, ale nie usprawiedliwia to braku jakiegokolwiek planu. Wszystko załatwiane było na szybko (auta, pomoc, kartony, sprzątanie) i bez rozkminy nad realnym zapotrzebowaniem, więc pod koniec byliśmy w ciągłym niedoczasie, w dodatku zostając na miejscu z rzeczami, które dawno mogły zostać wywiezione, gdy była ku temu okazja. O tym co zabrać/wyrzucić/sprzedać/zostawić również decydowaliśmy na szybko. Kosztowało nas to sporo nerwów i napiętych sytuacji, które mogłyby się nie wydarzyć. 2/10, nie polecam.


5. Jesteś w stanie znieść więcej, niż Ci się wydaje. 

I nie mam na myśli milionów ton liczonych w kartonach znoszonych po schodach, choć w tym zakresie też można odnaleźć nowego siebie.

Tak całkiem poważnie: to chyba najważniejszy wniosek płynący z przeprowadzek, choć brzmi nieco jak coachingowe brednie wcinane przez Puchatka. Tak naprawdę rację mają ci, którzy twierdzą, że większość ograniczeń istnieje tylko w naszej głowie. W zdecydowanej większości przypadków jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym, co nas spotyka. Jest trudno. Jest zaskakująco. Praca jest niebywale ciężka. Psychika oporuje. A jednak widać w końcu jakieś promyczki słońca, które sugerują, że być może coś w końcu zmieni się na lepsze.


12 komentarzy:

  1. Ja e niedalekiej przyszłości z miejscem nie będę miała problemów - nawet jak w 100% się wyprowadze to wiem, że u rodzicow w domu zawsze będzie schowek na moje rzeczy. Ale wiadomo, nadmiar sentymentu to niewygodna sprawa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej! Taki schowek zawsze się przydaje, ja np. nawet po wyprowadzce trzymałam u rodziców stare pamiętniki i inne szkolne pamiątki. :)

      Usuń
  2. Byłam nie dawno na podobnym etapie. Z domu rodzinnego przeprowadziłam się (bardzo nie daleko, bo płot w płot) do własnego domu, w którym wymarzyłam sobie industrialną biblioteczkę na całą ścianę. Taką z prawdziwego zdarzenia, z półkami po sufit i drabinką. Zabudowa jest na etapie projektowania, a ja nie mogę się już jej doczekać. Ciężko oddaje mi się książki, są jednak pojedyncze pozycje, które mi się nie przypadły mi do gustu, więc je podarowałam w konkursach. Staram się jednak rozważniej kupować książki, a egzemplarze recenzyjne dobieram bardzo krytycznie. Więc raczej nie zdarzają mi się już pozycje, których nie chciałabym mieć u siebie na półkach... No i mam problem z głowy ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo, tak bardzo chciałabym to zobaczyć! Marzenie większości z nas, jak sądzę. :)
      Cieszę się, że chociaż komuś udaje się dobrze dobierać książki, bez większych wtop. Mnie ciekawi wiele tematów i często kupuję coś, co jest w 100% zgodne z moimi zainteresowaniami, a ostatecznie po lekturze i tak okazuje się klapą. :<

      Usuń
  3. Całe szczeście, że jestem jeszcze zbyt młoda na przeprowadzki. Nie wyobrażam sobie jej w moim wykonaniu. Jestem zbyt bardzo przywiązana do wszystkich pamiątek, które pamiątkami być nie mogą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogą i nic nie stoi na przeszkodzie żeby były, o ile nie zabierają Ci życiowej przestrzeni i nie denerwujesz się na nie, że istnieją. ;) Nie jestem przeciwniczką pamiątek. Po prostu musiałam pogodzić się z tym, że nie mogę gromadzić ich w takiej ilości, jaką miałam.

      Usuń
  4. Zaliczyłam w swoim życiu 16 przeprowadzek. Więc sztukę organizowania przeprowadzek opanowałam do perfekcji. Od dwóch lat mam własne mieszkanie, z którego nie zamierzam się w najbliższym czasie przeprowadzać.

    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16?! Niezły wynik. ;) Dobrze, że w końcu osiadłaś na swoim, a raczej dobrze, że jest Ci tam dobrze (jakkolwiek źle to zdanie brzmi).

      Usuń
  5. U mnie jest tak, że mimo mieszkania "na swoim" już ponad rok, ciągle nie mam tak przeniesionych wszystkich rzeczy i nie wszystko jest zrobione tak do końca. Również 2/10, również nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie się nie dziwię, wbrew pozorom przeniesienie rzeczy nie jest łatwe ani przyjemne, a "na swoim" na pewno jest mnóstwo roboty, która nie zachęca, żeby domknąć temat.

      Usuń
  6. Dla mnie ostatnia przeprowadzka była dosyć ciężka (nie tylko przez kartony z książkami), bo właściwie pierwszy raz mieszkam sama i musiałam się do tego przyzwyczaić. Ale teraz to sobie cenię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też ostatnio musiałam się zmierzyć z przeprowadzką. Ponieważ jednak nie zdążyłam przez ten niecały rok zgromadzić nie wiadomo ile, to nie był to jakiś wielki problem. Mimo to postanowiłam zrobić trochę porządku w swojej biblioteczce. Ubrania pewnie też pasowałoby poprzeglądać... ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.