Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Po pięciu latach pełnych wyczekiwania na kolejne części moja przygoda z Joshuą, Lobsangiem i spółką zostaje zamknięta... I wiecie co? Może to wpływ nostalgii i sentymentów, ale po wielu chwilach zniecierpliwienia i znudzenia, tym razem naprawdę mi się podobało!
Bohaterowie cyklu są już starsi, zmieniły ich doświadczenia i przemiany, w których czynnie uczestniczyli. Część z nich nie żyje, a ci, którzy pozostali, osiągnęli słuszny wiek. Długa Ziemia również nie jest już taka sama – skolonizowana, w znacznej mierze poznana nie kryje już tak wielu tajemnic, jak do tej pory. W każdym razie tak wszyscy podejrzewają. Nastawienie zmienia się jednak, gdy słyszalny staje się przekaz niewiadomego pochodzenia: Dołączcie do nas... Czy ludzkość powinna przyjąć propozycję? I dlaczego wiadomość pojawiła się właśnie teraz?
Paradoksalnie wątkiem, który najbardziej mnie zaciekawił, nie był tajemniczy przekaz z kosmosu; znacznie bardziej interesują mnie Następni, których obecność od dłuższego czasu jest w cyklu coraz silniej zaznaczana. Podoba mi się motyw wszelkich super mutacji zarówno w literaturze, jak i w filmie, i zawsze chętnie obserwuję pomysły twórców na umieszczenie w społeczeństwie pojawiających się nadludzi. Jasne, gdy czytam o tym, że nazywają ludzi "tępakami" i w jaki sposób ich traktują, pojawia się irytacja. Mimo to temat uważam za fascynujący, tym bardziej, że i Następni nie są idealni, a wiele ich cech zbliża ich do nas bardziej, niż by tego chcieli.
W Długim kosmosie autorzy jak zwykle zachwycają mnogością tematów poddanych po refleksję. Mamy tutaj cierpienie i ucieczkę, które są udziałem głównego bohatera – Joshua wciąż nie potrafi radzić sobie z uczuciami i woli uciekać, gdy tylko robi się niebezpiecznie blisko zaangażowania i wyboru. Wiek bohaterów i odchodzenie najbliższych skłania ich ku refleksji na temat przemijania, śmiertelności i oceny swojego życia. Z drugiej strony na scenę wkraczają młodzi – nierozumiani przez starszych (jak zwykle), ale chcąc nie chcąc będący przyszłością Długiej Ziemi. Obserwujemy nowe ruchy i różne sposoby adaptacji do rzeczywistości. Znów pojawia się dylemat dobra zbiorowego i mniejszego zła, rozważania nad kierunkiem rozwoju ludzkości i zmianami zachodzącymi w społecznościach.
Jednym z podkreślanych elementów jest istnienie i znaczenie wiedzy jako dorobku. Rozproszeni po Długiej Ziemi, pozbawieni możliwości zdalnej komunikacji między kolejnymi światami ludzie powoli zatracają pamięć o kulturze przodków. To, co dzisiaj tak chętnie podkreślamy, dziedzictwo przeszłości, w tym świecie powoli odchodzi w zapomnienie. Rodzice-pionierzy, najczęściej nie mają czasu na edukowanie swoich dzieci, a jeśli to robią, uczą wyłącznie umiejętności praktycznych, które mogą się przydać w codziennym życiu i w razie niebezpieczeństwa. Pojawia się pytanie – to dobrze, czy źle? Czy człowieka określa jego kulturowe dziedzictwo, a może powinno ono schodzić na dalszy plan, gdy najważniejsze jest przetrwanie? Czy ludzi rozproszonych po tak wielu światach wciąż można określać jako wspólnotę?
Bardzo podobał mi się również wstęp, jakim opatrzony jest ostatni tom cyklu, wydany przecież długo po śmierci Terry'ego Pratchetta. Nie ma tu niepotrzebnego patosu, zbędnych wspominek czy opowieści o niewypowiedzianym wprost żalu ze straty. Stephen Baxter podszedł do sprawy rzeczowo i w pięknych, choć oszczędnych słowach opowiedział czytelnikom, w jaki sposób powstawał Długi kosmos. Dzięki temu rozwiane zostały wątpliwości, czy aby nie jest to dzieło samego Baxtera; całość niemal od początku była planowana na pięciotomowy cykl, którego najważniejsze elementy powstały bardzo wcześnie.
Nie jestem pewna, czy cykl o Długiej Ziemi mogę polecać w ciemno i każdemu – mam świadomość, że wiele osób nie dotrwa do samego końca. Poszczególne części są momentami powtarzalne i wewnętrznie schematyczne, a to, co uważam za największą wartość opowieści – sfera rozmyślań –nie wszystkim przypadną do gustu. Mimo to ja jestem zachwycona i na pewno wrócę jeszcze do tej opowieści. Choćby z samego sentymentu.
Nieco odbiegając od samej opinii - chyba muszę wprowadzić takie samo stopkowanie jak Ty. W każdej opinii cyklu wrzucać na dole taką listę książek, bo tagami to mi się tego nie chce robić, bo i tak nie jest to czytelne i w ogóle. :P
OdpowiedzUsuńNikt nie czyta tagów. :D
UsuńKorzystaj śmiało, moim zdaniem to jest bardzo praktyczne rozwiązanie, bo czytający też od razu widzi, że to jest część serii i może przeskoczyć do opinii o pierwszym tomie, a nie do listy otagowanej jako cykl. :)
Ej, ja czytam. :( Czasem klikam. :(
UsuńEch, tylko żeby mi się teraz zachciało wszędzie to wyrównać, w każdym poście... :D Albo chociaż w tych, które aktualnie jeszcze czytam/będę czytał...
Hm. Kiedy to wprowadziłam, nie uzupełniałam w starych postach, za dużo zachodu. Dlatego niektóre serie to mają pod wszystkimi częściami, inne nie. :)
UsuńPrzeraża mnie sama tematyka serii, gdyż nie będe ukrywac, że za nią przepadam. Jest coś jednak co mnie w niej intryguję i chyba moja ciekawość zmusi mnie do sprawdzenia, co to takiego.
OdpowiedzUsuń