środa, 30 grudnia 2015

Chris Taylor - "Gwiezdne Wojny. Jak podbiły wszechświat?"

W dzisiejszych czasach niemal każdy w jakimś stopniu zetknął się z Gwiezdnymi Wojnami. Ten popkulturowy fenomen, który cztery dekady temu zrodził się w głowie Georga Lucasa, od wielu lat stanowi jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na całym świecie. Jak się to wszystko zaczęło? W jaki sposób rozwijało? Czemu odniosło tak gigantyczny sukces? Na te oraz inne pytania postanowił odpowiedzieć Chris Taylor, tworząc chyba najobszerniejsze opracowanie na temat zjawiska, jakim są Gwiezdne Wojny.

Prześledzenie losów czegoś, co przez kilkadziesiąt lat rozrosło się z kilku ulotnych myśli do największego fikcyjnego świata, z pewnością nie było łatwe, Taylorowi jednak się udało. Ta książka to istne kompendium wiedzy całym procesie powstawania i rozwoju Gwiezdnych Wojen: od pierwszych szkiców i koncepcji w latach siedemdziesiątych, aż po przejęcie marki przez Disneya i prace nad najnowszym filmem. Co więcej, autor nie ograniczył się tylko tych sztywnych ram - sporo miejsca poświęcono też wszystkiemu, co mniej lub bardziej miało wpływ na kształt uniwersum (chodzi tu m.in o rozwój space opery jako gatunku, a także dzieciństwo Lucasa i jego pierwsze kroki jako reżysera), a także wielu rzeczom, które dzięki Gwiezdnym Wojnom się zrodziły. Co do zasady wszystko zostało przedstawione w sposób chronologiczny, są jednak pewne wyjątki. Niektóre rozdziały, jak na przykład te o społecznościach fanowskich, parodiach bądź też o zabawkach na licencji, zdają się być wyjątkowo rozrośniętymi dygresjami, które przerywają ułożoną czasowo opowieść. Osobiście wolałbym, żeby ciąg chronologiczny był zachowany, a cała reszta została opowiedziana na koniec, nie jest to jednak nic, co przeszkadzałoby w lekturze.

Chrisowi Taylorowi należą się szczególne wyrazy uznania za lekkość, z jaką był w stanie przekazać tyle informacji. Nie oszukujmy się, Gwiezdne Wojny. Jak podbiły wszechświat?” to opracowanie, które ma charakter niemalże naukowy - sporo tu faktów, dat i cytatów, a kolejne strony to lite ściany tekstu… Na szczęście językowo i stylistycznie wszystko zostało podane w przystępny sposób: autor ma bardzo lekkie pióro, nie boi się używać zwrotów potocznych, nawiązywać kontaktu z czytelnikiem poprzez stawianie przed nim pytań, a także przywoływać osobistych doświadczeń życiowych związanych z tym, że sam jest on wielkim fanem uniwersum. Jedynie co, to przekład jest momentami zbyt dosłowny i niektóre zdania wyglądają sztucznie, a po ich brzmieniu łatwo było mi się domyślić oryginalnego brzmienia.

Z “naukową” formą książki wiąże się jednak pewna dość specyficzna wada natury technicznej. Jak to przy takich opracowaniach bywa, pojawiły się w niej przypisy, i to w ilości spokojnie liczonej w setkach. Zdecydowana większość to odwołania do źródeł - wywiadów, biografii, stron internetowych, itd. - jednak część z nich to swoiste ciekawostki, rozwinięcia tematów czy na też wytłumaczenia pewnych kwestii językowych. Osobiście chętnie korzystam z takich rzeczy, niestety tutaj było to lekko utrudnione: zamiast przypisów dolnych wszystkie uwagi i dygresje zebrano na końcu książki. Tym samym ja, chcąc wyciągnąć z tekstu jak najwięcej, przy praktycznie każdym odesłaniu przeskakiwałem na ostatnie strony, co nie dość, że nie było najwygodniejsze (rozmiar książki także zrobił swoje), ale też było swoistą ruletką: będzie ciekawa informacja, czy kolejne przywołanie źródła?

Popsioczyć muszę niestety nieco na tłumaczenie, redakcję i korektę polskiego wydania. Rozumiem, że tekstu było sporo i że nie był on najwdzięczniejszym materiałem do tego typu pracy. Przymknąłbym oko na nieco większą liczbę błędów, niż jest ich normalnie. Ale niestety, ich liczba i poziom nie pozwalają mi na to. W tekście nagminnie pojawiały się zdania, w których brakowało co najmniej jednego słowa, często na tyle istotnego, że dłuższą chwilę zajmowało mi zrozumienie sensu danego fragmentu. Zdarzały się tłumaczenia nazw własnych mocno odbiegające od tych funkcjonujących powszechnie, a raz nawet zamiast różnych nazw pojawiała się dwa razy ta sama. Szczytem było jednak zdanie, w którym nie dość, że zdecydowanie słów było za dużo, to jeszcze znalazł się nadprogramowo zwrot “usunąć” - jak nic komentarz własny kogoś pracującego nad tekstem. Przyznaję, że z czymś takim spotkałem się pierwszy raz w życiu.

Gwiezdne Wojny. Jak podbiły wszechświat? to bez wątpienia kompendium, ale jednocześnie jest to dar: prezent od fana dla fanów. Co prawda pewne błędy techniczne mogą się rzucać w oczy (zwłaszcza wybitnym znawcom tematu - niektóry pomyłki tłumaczeń są rażące), ale płynąca z tekstu wiedza jest naprawdę ogromna. Każdy miłośnik stworzonego przez George’a Lucasa uniwersum może śmiało sięgnąć po tę książkę, bo po prostu warto. A nawet jeśli Gwiezdne Wojny nie zawładnęły Waszymi sercami, to i tak rozważcie lekturę - tekst stanowi również świetne ukazanie socjologicznego fenomenu, który dotyczy milionów ludzi.





Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak.

5 komentarzy:

  1. Z Gwiezdnymi Wojnami miałam w życiu tyle do czynienia, co się napatrzyłam jak siostra gra w Star Wars Racer i nie bardzo mnie do nich ciągnie, za to znam kilka osób, które mogłabym obdarować tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja Ci zazdroszczę tej książki!!!! wrrrr :P
    Ale ja dostałam "Star Wars Koniec i początek" Chuck Wendig :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym przeczytała, tylko szkoda, że tyle tych błędów się tam wkradło. :/
    Pozdrawiam!
    Hon no Mushi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędów w tej książce uświadczyć można na każdej stronie. I ta recenzja jest jedną z nielicznych, które na to zwracają uwagę.

      Mój kolega zrobił spis największych i najbardziej głupich błędów na swoim profilu fb:
      https://www.facebook.com/Pan-Optykon-197132843720791/?fref=ts
      Lista przeraża!

      Usuń
    2. Nie miałem pojęcia, że jest ich aż tyle, zwłaszcza jeśli chodzi o te na poziomie merytorycznym. ;o Aczkolwiek dostrzegam tu wymienionych sporo zdań, które podczas lektury wydawały mi się dziwne i teraz wiem, że nie tylko był problem z ich składnią, ale i z wywróceniem sensu na drugą stroną. Szkoda, że fani dostali do rąk produkt tak bogaty w błędy. :(

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.