W 2017 roku bardzo starałam się pilnować planu zakupowego i nie zbierać koszmarnych ilości książek "do przeczytania". Niby częściowo udało mi się zredukować nieprzemyślane zakupy, jednak góra tomów obok łózka wcale nie malała. 19 września powiedziałam sobie dość. Uznałam, że podejmuję wyzwanie Actimela i do końca roku ograniczam zakupy.
W pierwszej wersji wyzwania, w tym poście na Facebooku, powiedziałam, że nie kupię żadnej książki do końca roku. Nie będę tu ściemniała i mydliła oczu, nie mam zamiaru wymyślać niestworzonych historii – to się po prostu nie mogło udać. Przegrałam przede wszystkim z Targami Książki w Krakowie, skąd przywiozłam całkiem pokaźny zestaw, zajmujący większość zdjęcia poniżej. Tym niemniej muszę powiedzieć, że wszystkie kupione wtedy książki były pozycjami, których zakup planowałam od dawna i nie zasiliły mojego stosika na długo, bo bardzo aktywnie je wyczytuję. Poza tym tak naprawdę w wyzwaniu, które sobie rzuciłam, nie chodziło o to, żeby coś sobie udowodnić – jedynym celem było solidne ograniczenie zakupów i to jak najbardziej mi się udało.
Stephen King – Pod kopułą
Stephen King –Serca Atlantydów
Christophe Galfard –Wszechświat w twojej dłoni
Coleen Hoover – Ugly love (nie ma o czym mówić, pierwsza i ostatnia książka autorki, po jaką sięgnęłam)
Agnieszka Olejnik – Ławeczka pod bzem
Ika Gradoń – Kawa
Jerzy Bralczyk – 1000 słów
Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek – ...kiełbasa i sznurek
Po co takie wyzwanie?
Absolutnie nie namawiam Was do tego, żebyście sami robili podobne rzeczy, bo nie każdemu to coś da. W moim przypadku zaczęło się od odczuwalnego problemu z nadmiarem, na który chyba najbardziej chciałabym zwrócić uwagę. Z jednej strony wydawałam na książki bardzo dużo pieniędzy, z drugiej – czułam się przytłoczona ich ilością, nawet po wyczyszczeniu biblioteczki. Patrzyłam na półki, na których wciąż przybywa nieprzeczytanych pozycji i choć pozbyłam się większości tych, których pochodzenia nawet nie pamiętałam, wciąż zdarzało mi się kupować np. kolejne tomy tych serii, do których tak naprawdę nie chcę wracać. To wszystko wymagało świeżego spojrzenia.
W czasie kwartalnej przerwy na bieżąco robiłam listę książek, które będę chciała kupić po Nowym Roku, ale ta lista ciągle się zmieniała – część pozycji udało mi się przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictw, kilka dostałam w prezencie, bardzo dużo też sama wykreśliłam. To ostatnie udało mi się dlatego, że wreszcie miałam czas na refleksję, czego naprawdę chcę i potrzebuję. Do tej pory kupowałam impulsywnie – od decyzji o tym, że książka mi się podoba, do jej zakupu mijał maksymalnie tydzień. A co najgorsze podczas składania zamówienia zawsze znajdowałam jeszcze kilka tytułów, które "przecież od dawna chciałam". Zwykle ciężko było mi potem znaleźć dla nich czas.
Co po wyzwaniu?
Przede wszystkim zdecydowałam się na dobre wprowadzić korzystanie z listy – książkowej chciejki w moim notatniku. Nie skupianie się na nowościach i wracanie do spisu co jakiś czas świetnie się sprawdziło i pozwoliło mi ustalić książkowe priorytety, co znacznie zwiększa prawdopodobieństwo, że po kupioną książkę sięgnę, zanim wyląduje na stosie zapomnienia. W ten sposób pewnie rzadziej będę sięgała po nowości, ale to przecież nie problem ani dla mnie, ani dla bloga.
Najbardziej liczę na to, że robiąc zakupy rzadziej, będę wydawała na książki mniej, bo znajdę czas żeby na spokojnie przysiąść i porównać ceny. W tym momencie mam w planach robić większe zakupy właśnie raz na kwartał lub przy okazji większych promocji. Podczas ostatnich miesięcy zdarzyło mi się kupić książkę w pełnej cenie w Empiku i nie chciałabym już takiej sytuacji powtarzać (zwłaszcza że Mindhunter, o którym mowa, okazał się być naprawdę bardzo słaby). Liczę, że to wszystko pozwoli mi trochę ogarnąć się z wydatkami. Styczniowe zakupy będę robiła z listą – mam już przygotowane 10 książek, które chcę nabyć. Stosik powinien pojawić się niebawem, jak tylko wyczytam nowości z okolic świąt.
A jak jest u was? Kupujecie impulsywnie i na potęgę, czy planujecie, które książki chcecie nabyć?
Mam podobny problem i już jakiś czas temu narzuciłam sobie zakupowe ograniczenia. Już nie chodzi do końca o wydawane pieniądze, bo to jakoś przeżyję. Ale za bardzo nie mam już gdzie książek przechowywać. Po dokupieniu kolejnego regału muszę się pilnować :) Całe szczęście są jeszcze biblioteki :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU mnie problem z miejscem nie jest aż tak dotkliwy odkąd zaczęłam na bieżąco pozbywać się niepotrzebnych książek - takich, które mi się nie podobały, albo po które wiem, że już więcej nie sięgnę. :)
UsuńPodobne refleksje miałam pod koniec 2016 r. i postanowiłam wtedy ograniczyć kupowanie spontaniczne i pod wpływem impulsu (i przecen) i podejść do problemu strategicznie. Mam listę "do kupienia" na lubimyczytac.pl. Na bieżąco dodaję i wykreślam różne tytuły, a jak robię zamówienie, to bardzo się staram robić to według listy, zazwyczaj się udaje. Problematyczne są za to zawsze wizyty w kameralnych księgarniach stacjonarnych, które chcę wspierać i zawsze w nich coś kupuję, a na jednym tytule zwykle się nie kończy...
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku przybyło mi w ten sposób 129 nowych książek (w sumie to było ich więcej, ale kilkadziesiąt przeczytanych pozycji oddałam).
Do głębszej refleksji skłoniła mnie wczoraj kalkulacja Agaty Adelajdy z Setnej strony. Wyliczyła ona, ile książek jest w stanie przeczytać do końca życia. U mnie, przy obecnym tempie czytania ok. 50 tytułów na rok, zakładając, że pożyję jeszcze pięćdziesiąt lat, wychodzi 2.500. Załóżmy, że dam radę czytać trochę więcej, to mamy jakieś trzy tysiące. Biorąc pod uwagę, że już teraz na półce mam ok. 700 nieprzeczytanych pozycji, oznacza to, że MUSZĘ zacząć kontrolować zakupy, bo inaczej już za dwadzieścia lat będę musiała definitywnie skończyć z kupowaniem...
Pozdrawiam :)
W sumie nigdy o tym nie myślałam, w sensie nie zastanawiałam się, ile książek będzie mi dane przeczytać do końca życia. Ale faktycznie, jest to konkretna perspektywa, która otrzeźwia - takie liczby zawsze dają do myślenia.
UsuńOoo widzę Kinga i Mroza <3!
OdpowiedzUsuńJa robię przemyślane zakupy, bo najzwyczajniej w świeci szkoda mi pieniędzy wydawać na książki, których nie będę miała zamiaru przeczytać :)
Pozdrawiam i życzę zaczytanego 2018 roku! :* Dolina Książek
Ja mam sporo wyselekcjonowanych ebooków i chcę je przeczytać. A jednocześnie ciągle biorę recenzenckie.
OdpowiedzUsuńCzy ja musze cos pisac? Akurat opublikowalam post o nowosciach w 2017 r. i czas abym tez przemyslala podobne wyzwanie :-] bo utone w papierze...
OdpowiedzUsuń