piątek, 26 stycznia 2018

Recenzje a rzeczywistość, oczekiwania i rozczarowania || Lev Grossman – „Czarodzieje”



Czasem się zastanawiam, po co zaglądam do recenzji książek zanim jeszcze wyrobię sobie na ich temat własne zdanie. Pal licho, jeśli zrobię to zanim podejmę decyzję o zakupie/przeczytaniu danej pozycji - w najgorszym razie po prostu sobie ją odpuszczę i w jednym przypadku na 100 ominie mnie tytuł, który miałby szansę przypaść mi do gustu. Gorzej, że zdarza mi się to również między otrzymaniem książki a lekturą, kiedy już niewiele mogę poza popsuciem sobie humoru i dobrego nastawienia. Jak zapewne się domyślacie, taka sytuacja miała miejsce również i tym razem –  na Czarodziejów czekałam od wielu miesięcy (odkąd przeczytałam zapowiedź) i po przeczytaniu opisu nastawiałam się do nich bardzo pozytywnie; w każdym razie do czasu, kiedy książka wylądowała na moim biurku, a ja nieopatrznie zajrzałam na Lubimy Czytać i przeczytałam opinie na jej temat.

Wydawać by się mogło, że Quentin Coldwater to zwykły szkolny geniusz – trzyma się w gronie "swoich", z łatwością pokonuje kolejne szczeble edukacji, a kończąc szkołę średnią myśli o tym, by dostać się do jak najlepszego college'u. Mimo zainteresowania iluzją nie zakłada, że magia naprawdę może istnieć; w każdym razie do momentu, gdy staje przed egzaminami do... szkoły dla czarodziejów. W rezultacie jego życie zmieni się całkowicie – nie tylko przez nietypową edukację, ale też w związku z przygodami, które będzie miał szansę przeżyć już po ukończeniu szkoły.

Książka Leva Grossmana opiera się na wielu schematach i kliszach zaczerpniętych (lub, żeby powiedzieć ładniej, "zainspirowanych") z powieści najbardziej charakterystycznych dla literatury młodzieżowej. Nawiązania do Opowieści z Narnii wypatrzy nawet moje, niezbyt biegłe w twórczości C.S. Lewisa, oko, łatwo dostrzec również te odnoszące się do cyklu o Harrym Potterze. Wrażenie wtórności potęguje fakt, że powieści dla młodzieży, jak i te z gatunku young adult, generalnie opierają się na wielu schematach - to pozwala im budować uniwersalne historie i skutecznie wywoływać emocje u młodszych odbiorców. Twórcy muszą jednak być bardzo czujni, bo nieumiejętne wykorzystanie znanych motywów może przynieść bardzo negatywne skutki. 

Jednak to nie klisze są największym problemem Czarodziejów – wszak cała literatura popularna z powodzeniem się na nich opiera, a jednak od lat otrzymujemy od niej produkty może nie zawsze innowacyjne, ale często ciekawe i zadowalające. Jednak aby tak się stało, aby książka miała szansę okazać się sukcesem, autor musi poświęcić jej nieco więcej uwagi, niż uczynił to Lev Grossman. Czarodziejów czyta się szybko i właściwie można to uznać za zaletę, ja jednak uważam, że to zasługa akcji gnającej do przodu stanowczo zbyt szybko. Wydarzenia dosłownie przelatują nam przed oczami, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Wprowadzenie nas w historię i opisanie CAŁEGO pierwszego roku edukacji głównego bohatera zajęło autorowi niecałe 100 stron. Chwilę później (bo niecałe 50 stron dalej) Quentin jest już po drugim roku. I wierzcie mi, mogłabym to zrzucić na karb przydługiego wstępu, ale problemem jest fakt, że w ten sposób wygląda cała książka. To w gruncie rzeczy zbiór migawek – w dodatku luki między nimi nie zostają należycie wypełnione, przez co mamy wrażenie, że fabuła zmierza donikąd. Dopiero w drugiej części zaczynamy widzieć zarysy treści, a to stanowczo zbyt późno. Nawet jeśli historia od razu została pomyślana jako trylogia, nie usprawiedliwia to złego poprowadzenia początku, zwłaszcza że to on ma nas zachęcić do dalszej lektury.

Jak zatem określiłabym Czarodziejów? W moim odczuciu to po prostu lekkie czytadło, bardzo przeciętne nawet wśród innych przedstawicieli swojej kategorii. Jeśli będziemy mieli do czynienia z nastolatkiem (a może i nawet dorosłym), który niezobowiązujące lektury pochłania na potęgę, prawdopodobnie i tę książkę "wciągnie", bo czyta się ją naprawdę płynnie i szybko. W każdym innym przypadku będzie to jednak propozycja nietrafiona, a wśród literatury młodzieżowej z łatwością znajdziemy książki lepsze pod względem kreowania postaci, fabuły i pomysłu na świat przedstawiony. Na wiele wad technicznych można by przymknąć oko, ale w tym przypadku – kiedy przez większą część książki nie mamy poczucia, że fabuła zmierza w sensownym kierunku wszelkie inne mankamenty są jeszcze bardziej widoczne.

Na sam koniec chciałabym wrócić jeszcze na chwilkę do tematu, który poruszyłam we wstępie – czytania opinii o książce zanim sami się z nią zapoznamy. Jak to jest w Waszym przypadku? Sięgacie do recenzji już po lekturze, czy jeszcze przed zapoznaniem się z treścią książki? Dla mnie Czarodzieje byli nauczką i przestrogą, żeby więcej tego nie robić –  nie dlatego, że okazali się być książką lepszą niż wynikało z opinii, ale przez to, że moje negatywne nastawienie obniżyło mi motywację, żeby w ogóle się za tę książkę zabrać. 

PS Ktoś oglądał serial The Magicians? Podobno powstał na podstawie tej opowieści. Może w tym przypadku lepiej sięgnąć po ekranizację?






Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Młody Book.

3 komentarze:

  1. Jeżeli nie znam autora to przeważnie czytam recenzje wcześniej, przed zakupem. Ze znanymi mi nazwiskami tego nie robię. Kilka razy się nacięłam, gdy recenzje były świetne a książka dla mnie średnia, lub odwrotnie, książka mocno zjechana przez czytelników a mi się podobała:D

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie różne bywa z czytaniem recenzji. Czasem czytam, a potem jak ty sie denerwuje ze za duzo wiem, a czasem omijam wszystko co dotyczy ksiazki na ktora nam ochotę.
    Najbardziej lubie czytac opinie po przeczytaniu, wtedy porownuje do swoich odczuc :-)

    A ta ksiazka niezbyt mnie ciekawi :-]

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się Twój styl pisania. A co do recenzji... tak. Najczęściej to od nich zależy, czy książkę przeczytam, czy nie. Często się zawodzę na szeroko polecanych i reklamowanych powieściach, jak chociażby na "Najszczęśliwszej dziewczyny na świecie".

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.