niedziela, 22 czerwca 2014

Marcin Wolski - "I stała się ciemność"

Po raz kolejny zwróciłam uwagę na okładkę – mroczny, stary budynek zwiastował klimat, który na ogół lubię. Opis okładkowy nie sugerował absolutnie niczego, co dodatkowo podsycało moją wyobraźnię. I nawet mimo tego, że wnętrze książki nijak ma się do okładkowego nastroju, jestem z lektury bardzo, bardzo zadowolona.

Tytułowe opowiadanie, otwierające zbiór, oparte jest na klasycznym motywie małej miejscowości, w której zaczynają dziać się niewyjaśnione rzeczy, oraz przybysza, chcącego ową tajemnicę rozwikłać. Mimo znanego schematu lektura jest naprawdę przyjemna, a autor nie katuje nas bynajmniej nudą i szablonowością. Czytelnik poznaje tajemniczy lud Ziemniaków, aparycją przypominający kosmitów i prowadzący ukryte życie pod powierzchnią ziemi. Jak dotąd istoty ograniczały interakcje z ludźmi do minimum, jednak pewne ingerencje sprawiły, że sytuacja powoli się zmienia…

Drugie opowiadanie, Dziennik znaleziony w taczce jest zupełnie inne – to hiperbola, satyra na komunistycznych dygnitarzy. Głównym bohaterem tekstu jest wysoko postawiony działacz partyjny, a jego opowieść, zapisana w formie pamiętnika, traktuje o codziennym życiu. Oczywiście autor na dużą skalę stosuje tu wyolbrzymienia i do przesady doprowadza pewne fakty, czyniąc bohatera nieomylnym i niemal wszechwładnym. Zamknąć gazetę, wypisującą niewygodną prawdę? Załatwione. Wysłać na zagraniczne stypendium kochankę, którą odkryła żona? Bez problemu. Zrobić doktorat w kilka miesięcy, by nie być gorszym od kolegów? Oczywiście. Wszystko to okraszone jest ciekawym, przepełnionym ironią językiem. Autor kreuje bohatera zabawnego w swej przesadzie, niekompetentnego przez nieznajomość używanych słów i żyjącego w świecie oderwanym od rzeczywistości, pełnym wystawnych przyjęć i braku poszanowania dla innych.  

Powyższe teksty zajmują niemalże 2/3 całej objętości książki. Reszta to zbiór krótkich opowiadań, liczących średnio 2-3 strony każde. Tę część dużo trudniej jest ocenić pod względem stylu czy języka, autor pisze bowiem niezwykle równo i utrzymuje stały poziom. Widać wyraźnie, że jest wytrawnym literatem, a krótkie formy to dla niego nic nowego. Jedyne co odróżnia od siebie poszczególne opowieści to tematyka oraz jakość pomysłów – jedne porywają bardziej, inne mniej, a jeszcze inne zdają się być świetnymi materiałami na dłuższe historie.

Moimi faworytami jeśli chodzi o tematykę i przepiękne metafory są teksty Z życia marionetek i Rentgen – refleksje nad ograniczeniami, jakimi na co dzień jesteśmy poddawani. Autor sugeruje, że pozorne wyzwolenie z kajdan nie daje nam gwarancji, że już nigdy nie zostaniemy ograniczeni, a wolność sama w sobie może być dla człowieka pułapką. Interesującym jest motyw poruszony w Smutku spełnianych życzeń, którego bohater przeżywa tragedię związaną z mocą słów – wszystko o co prosi, natomiast się dzieje. Nietrudno wyobrazić sobie, jak wielki szok przeżyłaby większość z nas, na co dzień wypowiadająca mimowolne życzenia – „Niech go szlag!”. Przy rozpisaniu pewnych wątków dobrym materiałem na powieść lub przynajmniej dłuższe opowiadanie byłby Seryjny – bardzo przyzwoity ukłon w stronę fanów kryminału. Za istotną należy też uznać serię opowiadań dotyczących królestwa Amirandy, którymi poprzeplatana jest trzecia część zbioru. Ukazują one mechanizmy rządzące królestwem, tajemnicze wypadki i losy władców. Choć jasne jest ich odniesienie do życia w zwyczajnym państwie, więcej w nich satyry niż trudnej, ukrytej w przenośni treści.

Jakkolwiek różnorodna jest tematyka opowiadań Marcina Wolskiego, zawsze cechuje je jedno – duża dawka humoru. Autor zgrabnie operuje ironią, tworzy hiperbole i metafory, bawi się alegoriami, a jego światy, choć naprawdę fantastyczne, mają mocne osadzenie w rzeczywistości. Z pewnością osoby starsze, pamiętające czasy PRL-u, dostrzegłyby w tekstach więcej nawiązań i specyficznego, ukrytego stylu, jednak moim zdaniem młodsi czytelnicy również mogą odnaleźć w tym zbiorze sporą dawkę rozrywki na najwyższym poziomie. W moim przypadku lektura była niezwykle przyjemna. 


Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu M.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Grunt to okładka" (czerwcowy motyw - niebo)

8 komentarzy:

  1. Za opowiadaniami nie przepadam, więc nie wiem czy sięgnęłabym po tę książkę. Aczkolwiek tematyka wydaje się ciekawa a okładka na pewno przyciąga wzrok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda że okładka trochę zwodzi czytelnika, bo strach jest ostatnią rzeczą, jakiej można doświadczyć podczas lektury. ;)

      Usuń
  2. Hmm...ciekawa recenzja. Nie znam autora, nie czytam też opowiadań. Ale humor lubię i to chyba mnie przekonuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie miałam pojęcia, że istnieje taki autor i mocno się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam, jaki ma dorobek - sporo napisał, stworzył też wiele popularnych słuchowisk. Teraz kusi mnie, żeby zobaczyć, jak wyglądają pozostałe jego teksty.

      Usuń
  3. Właśnie skończyłam tę książkę. Jutro pewnie pojawi się opinia. Powiem jedno, za opowiadaniami nie przepadam, jednak tę pozycję czytało się bardzo przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka do głębi zachwycająca. Jestem po prostu zaintrygowany i ciekawy treści. Nie przepadam jednak za książkami w formie opowiadań, ale cóż, może w końcu się przyzwyczaję? Chętnie przeczytam tę pozycję i dowiem się co ciekawego do zaoferowania ma dla mnie Marcin Wolski. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie przepadam za opowiadaniami - wolę teksty, gdzie mogę poznać bohaterów i wypracować sobie do nich jakiś stosunek, niezależnie czy będzie on pozytywny czy negatywny. Tutaj trochę raziła mnie forma, zwłaszcza w ostatniej części, bo opowiadania na 2-3 strony to właściwie przypowieści, historie zupełnie nie rozbudowane. Ale byłam mile zaskoczona, jednak humor autora zrobił swoje. (:

      Usuń
  5. Lubię opowiadania, więc może się skuszę...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.