czwartek, 26 czerwca 2014

Michelle Cohen Corasanti - "Drzewo migdałowe"

Zawsze z otwartymi ramionami przyjmuję do siebie książki trudne, szczere i prawdziwe. Choć, jak każdy konsument, nierzadko sięgam po to, co lekkie, łatwe i przyjemne, nie żyję samą rozrywką i doceniam wartość płynącą z prozy z tzw. drugim dnem. W przypadku książki Michelle Corasanti nie spodziewałam się aż tak wyraźnego przesłania, jednak w ostatecznym rozrachunku jestem z lektury bardzo zadowolona.

Nie pozwól, żeby zawładnęło Tobą poczucie winy, bo to jest choroba, jak rak, która będzie Cię zżerać po kawałku, aż nic nie pozostanie.[s.63]

Dwunastoletni Ahmad stopniowo traci wszystko – siostrę, dom, ukochanego ojca. Konflikt, którego nie rozumie, stawia go w pozycji głowy rodziny, jedynego żywiciela. Na barki chłopca spada ciężar nie do udźwignięcia – ale czy na pewno? Drobnymi kroczkami ciężkiej pracy i determinacji, mimo cierpień, Ahmad dostosowuje się do warunków i daje z siebie wszystko. Odpowiednie priorytety i odważne decyzje pozwalają mu żyć i wyprowadzać na prostą rodzinę, dotąd ogarniętą rozpaczą. Mimo cierpień, odnajduje on własną drogę i nie opuszcza jej nawet w trudnych chwilach. Ahmad nie pielęgnuje urazy, stara się mieć otwarty umysł i nie zadręcza się tym, co się wydarzyło – prawdopodobnie te właśnie cechy, do spółki z niezwykłym talentem matematycznym, są odpowiedzialne za jego sukces.

Tekst już od pierwszej strony daje czytelnikowi w kość. Autorka nie bawi się w ozdobniki, nie szafuje niezwykłym stylem i okrągłymi, dyplomatycznymi zdaniami. Tutaj wszystko jest ukazane takie, jakim jest naprawdę – okrucieństwa wojny są wyraźne, głód jest głodem, śmierć śmiercią, a sposób opisu sprawia, że niemal słyszymy huk wystrzałów i płacz kobiet. Podczas lektury czytelnik niejednokrotnie czuje ucisk w piersi i jest to zdecydowanie mocna strona książki. Bohaterowie są niezwykle doświadczeni przez los, ale przez to bardzo prawdziwi. Autorce udało się w tym względzie to, z czym wielu pisarzy nie daje sobie rady mimo doświadczenia – prawdopodobieństwo życiowe. Poza tym tekst jest napisany po prostu dobrze, a styl pozwala czytelnikowi czerpać przyjemność z tej trudnej lektury.

Kolejnym atutem książki jest szeroko rozbudowane tło społeczno-politycznie. Historia Ahmada żywo przeplata się z historycznymi wydarzeniami, a autorka nie pozostaje obojętna na ich konsekwencje. Dla europejskiego czytelnika, przywykłego do wizerunku Żydów jako ofiar holocaustu, zetknięcie z Drzewem migdałowym może być czymś nowym – ich postawa wobec Palestyńczyków jest żywym dowodem na to, jak łatwo z ofiary można stać się agresorem. Michelle Corasanti nie boi się podjąć tego tematu i mimo że z pochodzenia jest Żydówką, rozlicza własny naród sprawiedliwie, nie broniąc go z wrogich postaw i rażących nadużyć. Nie znaczy to jednak, że świat przedstawiony w jej książce jest czarno-biały, wręcz przeciwnie – mamy tu wszelkie odcienie szarości. Zarówno bohaterowie, jak i całe narody pokazane są niejednolicie, a ich działania noszą w równym stopniu znamiona dobra i zła. Autorka nie ocenia swoich bohaterów, co dodatkowo ich uautentycznia.

Fakt, historia Ahmada jest opowieścią fikcyjną i widać to niemal na każdej stronie – osiągnięcia, jakich dokonał, nie są dostępne dla przeciętnego mieszkańca Europy czy Ameryki, a co dopiero ogarniętej wojną Palestyny. Opowieść nie ma jednak na celu zbudowania wzorca robienia kariery, a jedynie ukazanie jak siła i determinacja mogą zmienić nasze życie. Chłopiec, który stracił wszystko, odbudowuje świat nie tylko własny, ale i całej rodziny. Tekst pokazuje również wartość, jaką niesie ze sobą doświadczenie. W opisanym społeczeństwie młodzi garściami czerpią z tego, co przeżyli starsi, a wzajemny szacunek, kultura i bliskość w rodzinie stanowią o sile narodu i pojedynczych jego przedstawicieli.

Być może słyszeliście już, że Drzewo migdałowe to wyjątkowa opowieść. Jeśli nie – ja Wam o tym mówię. Od pierwszej strony czytelnik wpada w wir emocji, które towarzyszą mu do samego końca, nawet jeśli pozornie akcja biegnie ku lepszemu. Autorka postawiła sobie za cel stworzyć powieść szczerą i dopięła swego. To nie jest łatwy tekst, ale myślę, że ludzie powinni poznać go lepiej – kolejny raz mamy przed sobą pisemne świadectwo tego, że wojen nie da się wygrać, gdy stawką na polu bitwy jest ludzkie życie.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.

8 komentarzy:

  1. Mam wielką ochotę na tę książkę, może w lipcu znajdę na nią fundusze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm..ciekawa pozycja. Przeczytam w wolnej chwili :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się ciekawa. Konkretna książka, którą warto wziąć pod uwagę;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie na nią czekam i każda opinią jaką spotykam, potęguję mój apetyt. oj spore mam wobec niej oczekiwania, oby się nie zawiodła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa pozycja. Nabrałam dużej ochoty na nią po Twojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka wydaje się być bardzo interesująca, a recenzja świetna. Na pewno przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż sobie tytuł zapisałam :) dobra recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.