niedziela, 17 września 2017

Podróże: za co pokochaliśmy Lublin?


Za daleko. Kiepski dojazd. Bez sensu. – takie myśli towarzyszyły nam prawie do samego wyjazdu. Przy dalekiej podróży zawsze przychodzi moment, kiedy szukanie coraz bardziej absurdalnych wymówek urasta do rangi sportu. Jak dobrze, że nie posłuchaliśmy tych podszeptów – wiele by nas ominęło, bo w Lublinie zakochaliśmy się… no, może nie od pierwszego, ale na pewno od drugiego wejrzenia.

Na początek rada: nie przyjeżdżajcie do tego miasta pociągiem. Serio. A jeśli już musicie, postarajcie się za bardzo nie rozglądać na trasie stacja-starówka. Lublin na dzień dobry nie zachwyca absolutnie niczym. No, może dworzec jest całkiem ładny, ale jego otoczenie… Nie zachęca, to na pewno, ale ma jedną zaletę: potęguje pozytywne zaskoczenie, które spotyka nas, gdy już dotrzemy do centrum miasta.


Teraz na poważnie. Kiedy miniemy komunistyczną zabudowę i trafimy na starówkę, naprawdę mamy czym się zachwycić. Zarówno klasyczna część (brukowane ulice, budynek sądu, Grand Hotel…), jak i nowoczesna (świeżo oddany do użytku Plac Litewski) jest po prostu prześliczna. Poza tym Lublin ma jedną, szczególną cechę (tę samą, za którą kochamy Wrocław): w tym mieście po prostu chce się wychodzić z domu. Centrum w niczym nie przypomina miasta wojewódzkiego, kusi spokojem i klimatem, nie przytłacza hałasem ulic. Ponadto gęsto rozlokowane knajpki muzyką, zapachem i gwarem rozmów zachęcają, by przysiąść w nich chociaż na chwilkę. 



Jak już pisałam w jednym z postów na Instagramie, w lubelskiej gastronomii można się zakochać. Znalezienie lokalu, który będzie nam odpowiadał pod względem rodzaju serwowanej kuchni i ceny, nie stanowiło najmniejszego problemu, bo wybór był ogromny – i tak nie odwiedziliśmy wszystkich miejsc, na które mieliśmy ochotę. Ale kilka perełek udało się znaleźć! Na leniwe śniadanie (na dworze, w lokalu lub na wynos) zdecydowanie polecamy ParZoną – nie tylko wypijecie tam doskonałej jakości kawę, ale też spróbujecie różnych przekąsek na słodko i słono. Na większy, popołudniowy głód naszym faworytem jest Sexy Duck, włoska restauracja usytuowana w samym centrum, w dodatku po drodze do naszego hostelu. Znajdziecie tam przepyszne pizze i pasty, ale uważajcie zwłaszcza na te drugie – porcje są nie do przejedzenia! Oczywiście nasz wyjazd byłby nieważny bez wyjścia na piwo. W tym względzie faworyt może być tylko jeden – pub Św. Michał i jego 31 kranów z najróżniejszymi piwami rozłożyło na łopatki każdy lokal, w jakim do tej pory mieliśmy okazję przebywać.



Jeśli chodzi o inne miejskie atrakcje, zaliczyliśmy wizytę w podziemiach dawnego browaru Perła (polecamy, super sprawa zwłaszcza dla zainteresowanych piwowarstwem) oraz na Wieży Trynitarskiej, skąd rozciąga się niesamowity widok na miasto i okolicę. Ale spokojnie, będąc w Lublinie możecie odłożyć na bok przewodnik, bo z pewnością i bez niego coś niezwykłego pojawi się na Waszej drodze. My załapaliśmy się na multimedialne widowisko na fontannie i dwa targi staroci, a z tego co wiemy, taki ogrom imprez jest tam praktycznie przez cały czas.

Na sam koniec mamy do dodania jeszcze kilka słów o największej sile Lublina. 

Celowo w żadnym z dotychczasowych punktów nie wspomnieliśmy o ludziach: musielibyśmy powtarzać to samo absolutnie na każdym kroku. Wszystkie osoby, które stanęły na naszej drodze były przemiłe, niezależnie czy mowa o sprzedawczyni w kiosku, pani, która pozwoliła nam pokiziać swojego psiaka, pracownikach lodziarni czy kelnerkach w lokalach. Każdy bez wyjątku był uprzejmy, pomocny, uśmiechnięty, a ilość miłych, niezobowiązujących pogawędek przekroczyła wszelkie normy. To właśnie dlatego atmosfera była tak cudowna i właśnie dlatego z pewnością do Lublina wrócimy.

14 komentarzy:

  1. Nigdy w planach nie miałam Lublina, jednak mnie zachęciliście :D
    Pozdrawiam <3
    https://loony-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy tam nie byłam, a widać, że warto :) Bardzo ładne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie każde miasto chyba ma w sobie "coś" magicznego i ciekawego :D Tylko zawsze to jest coś nieco innego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do Lublina mam w sumie tylko 125 kilometrów, a nigdy tam nie byłam :) trzeba nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Mając Lublin tak blisko, wielką stratą byłoby nie pojechać. :)

      Usuń
  5. O widzisz, a ja się właśnie kilka razy zastanawiałam nad Lublinem i teraz już wiem, że muszę go dopisać do listy miejsc, które muszę odwiedzić:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako rodowita Lublinianka dopowiem, że przybycie autobusem też jest ryzykowne, bo Dworzec PKS również jest okropny, a prawie ze wszystkich stron otaczają go... targowiska :D Ale przynajmniej po drugiej stronie ulicy mamy Zamek Lubelski.
    Mieszkałam w Lublinie przez 25 lat i dlatego trochę się nie zgadzam z waszą opinią, ale może dlatego, że to miasto już mi się przejadło, choć dalej myślę, że jest wyjątkowo ładne i potwierdzają to wszyscy, którzy je odwiedzają. Macie jednak rację, że to ludzie są wyjątkową siłą tego miasta. Lublin to miasto przede wszystkim studenckie, czego we wrześniu pewnie nie uświadczyliście aż w takim stopniu, ale uwierzcie mi na słowo ;) Bez studentów miasto latem po prostu wymiera i jest puste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle tak jest, że miasto w którym mieszkamy, jakoś mniej nam się podoba. ;) Na pewno widzisz więcej i masz bagaż różnych doświadczeń, nie tylko tych pozytywnych.

      Chciałabym tam pojechać w roku akademickim!

      Usuń
  7. Lublin miałam okazję zwiedzać tylko przez chwilę, ale zakochałam się z miejsca i wiem, że muszę tam wrócić na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze powiem, że nigdy do tej pory nie byłam w Lublinie. Niby nie jest aż tak daleko od mojego Śląska, ale mimo wszystko, nigdy nie było okazji go odwiedzić. Teraz wyjeżdżam na studia w zupełnie inną stronę, ale będę pamiętać, że bardzo polecałaś to miasto ;)

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie dalej jak w sierpniu miałam przyjemność pobyć w Lublinie. Fantastyczne miasto :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bardzo kocham Lublin w którym studiowałam, a teraz mieszkam. Dworzec PKP nie zachwyca, ale PKS jest jeszcze gorszy więc z dwojga złego lepiej pociąg^^ na szczęście MPK dowiezie nas wszędzie z tych punktów. O tak ludzie są tutaj w porządku i nie raz można uciąć sobie miłą pogawędkę z kimś obcym co w naszym smutnym kraju jest ewenementem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - ja mogłabym gadać z każdym i o wszystkim, a w wielu miastach mi się to nie udaje. Za to w Lublinie czułam się świetnie, bo ludzie byli mega sympatyczni. :)

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.