wtorek, 26 września 2017

Grzegorz Barasiński – „Kaligrafia”



Kaligrafii uczę się od dawna – tak naprawdę jeszcze w czasach szkolnych bawiłam się czcionkami i doskonaliłam swój styl pisma, próbując różnych jego modyfikacji. Piszę zarówno stalówkami szerokimi, jak i zwykłymi; ostatnio trenuję też modny brush lettering, czyli pisanie za pomocą mazaków pędzelkowych. Trochę w tym siedzę, bardzo to lubię i chętnie sięgam po wszystkie nowe narzędzia, tym bardziej, że na polskim rynku poradników dla kaligrafów czy podręczników z ćwiczeniami jest bardzo, bardzo mało. Wiedziona chęcią poszerzenia swojej wiedzy wyrwałam się po książkę Grzegorza Barasińskiego i totalnie żałuję, bo, niestety, zmarnowałam czas.

Kaligrafia na pierwszy rzut oka ma bardzo przyjemne wydanie: format A4, dość gruby papier i strony w kropki przeznaczone do ćwiczeń. Niestety, to tylko pozory. Książka jest klejona i nie rozkłada się na płasko, co uniemożliwia skuteczne pisane. Owszem, strony ćwiczeniowe znajdujące się po prawej możemy położyć na czymś równym, ale drugą część musimy cały czas przytrzymywać, co będzie koszmarem dla osób leworęcznych (a i tym prawo- narobi nieprzyjemnych utrudnień).

Ale mniejsza z tym – w końcu ćwiczyć możemy w notatniku lub na luźnych kartkach, hulaj dusza! Liczy się zawartość treściowa, czyli to, co autor zdecydował się nam przekazać i za co tak naprawdę zapłaciliśmy. Niestety, również w tym zakresie Kaligrafia nie porywa. Nazwisko Grzegorza Barasińskiego (jednego z najbardziej znanych polskich kaligrafów) sugerowałoby, że książka pozwoli nam czegoś się nauczyć, jednak w mojej ocenie nie ma na to szans. Spośród 66 zadań połowa to zwykłe bazgroły (5 o rysowaniu gołębic, 6 o rysowaniu piór…), z którymi w dodatku nie bardzo wiadomo co zrobić – nie mamy jasnych poleceń, jedynie krótkie uwagi, które niewiele wnoszą do tematu (często mieszczą się w zdaniu „spróbuj przerysować to czy to”). 12 zadań to alfabety, ale również one niewiele nam dadzą, bo brakuje jakichkolwiek porad jak wybrać narzędzie, jak je trzymać i jak prowadzić je po kartce. Laik może jedynie wziąć pióro/ołówek/długopis i próbować przerysowywać po swojemu litery i znaki, jednak w tym celu nie trzeba kupować książki – internet jest pełen suchych przykładów, które można ściągnąć za darmo, wydrukować i testować w zależności od własnych potrzeb i fantazji.

Im dalej zagłębiam się w tę książkę, tym bardziej zastanawiam się, czym tak naprawdę miała być. Pseudo-psychologiczny wstęp o idei slow life, zagubionych pacjentach i kaligrafii jako sposobie na skupienie (który w dodatku nie został napisany przez autora a dodany) każe mi odkładać tę pozycję na półkę obok Zniszcz ten dziennik i kolorowanek antystresowych. Z drugiej strony – jeśli faktycznie miałoby tak być, to dlaczego przy każdym przykładzie znajdujemy kompletnie niepraktycznie dla laika informacje, jakiej stalówki używał autor? Moim zdaniem to wyjątkowo nieudana próba stworzenia nowego trendu rozrywkowego, który miałby się wpisywać w ćwiczenia uważności, jednak o ile sam pomysł może mieć sens, to wykonanie pozostawia tutaj bardzo wiele do życzenia.

Zamawiając tę książkę miałam zamysł wplecenia opowieści o niej w luźny post na temat kaligrafii. Niestety, z racji tego, że niezbyt mogę ją polecić, musiałam zdecydować się na standardową recenzję. Dajcie znać, czy kaligrafia interesuje Was mimo to i czy chcecie zobaczyć posta na ten temat.









Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak.

4 komentarze:

  1. Pierwsze moje wrażenie: Rety! Coś dla mnie! Post o kaligrafii jak najbardziej chętnie przeczytam:) Szkoda tylko, że książka zamiast cieszyć przynosi rozczarowanie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej zapominamy o ręcznym pisaniu. Coraz częściej korzystamy z komputera... Niestety... Jestem przerażona jak szybko zanika ta sztuka... Bo uważam, że spokojnie możemy potraktować takie pisanie jako swego rodzaju sztukę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Raz w ciuchlandzie widziałam zestaw do kaligrafii, ale nie kupiłam. Całe życie borykam się z brzydkim pismem, bo jestem przestawiona z leworęczności. Uważam, ze kaligrafia powinna wrócić do szkół, bo w pracy jest potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ktoś się wkręci to potrafi sprawić dużo radości :) Wiele jest warsztatów prowadzonych z kaligrafii :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.