środa, 15 lipca 2015

James Dawson - "Wypowiedz jej imię"

Plotka głosi, że jeśli stojąc przed lustrem w świetle świec wypowie się trzykrotnie imię Krwawej Mary, ta wkrótce się zjawi i rozpocznie rzeź. Pewnej Halloweenowej nocy troje nastolatków postanawia pokazać, jak bardzo są nieustraszeni - odprawiają ów nieskomplikowany rytuał, nie biorąc pod uwagę konsekwencji. Rozpoczyna się odliczanie; bohaterowie mają 5 dni na rozwikłanie zagadki sprzed lat, w przeciwnym razie czeka ich śmierć. Zegar tyka, a duch Mary Worthington coraz wyraźniej daje o sobie znać...

Do skonstruowania swojej powieści James Dawson wykorzystał opowieść szeroko znaną i powtarzaną właściwie na każdym ognisku czy halloweenowym spotkaniu. Można by sądzić, że w takim wypadku tym, co wysunie się na pierwszy plan, będzie dojmujące uczucie wtórności; nic bardziej mylnego. Cała książka, choć jest wariacją na temat legendy, okazuje się być bardzo przyjemna w odbiorze - swoje na pewno robi tu fakt, że alternatywna wersja przygotowana przez autora jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Zarówno współczesna część historii, jak i jej dawne wytłumaczenie, są spójne i wypadają bardzo autentycznie, tworząc naprawdę ciekawą całość; widać wyraźnie, że wszystko jest tu przemyślane i nakreślone według dobrze przygotowanego planu.

Spotkałam się z opiniami, według których powieść ta w pewnych punktach jest skierowana wyłącznie do nastolatków; sama odczułam to naprawdę bardzo delikatnie. Niektóre fragmenty książki rzeczywiście mogą wydawać się naiwne, zdarzają się też momenty, gdy narracja lekko się dłuży, jednak są to tak naprawdę króciutkie chwile, a sama historia szybko wraca na właściwe tory. Jeśli mam być szczera, spodziewałam się czegoś dużo bardziej prostego i naiwnego, tymczasem opowieść ma całkiem dobrą konstrukcję fabularną. Zabrakło mi jednak nieco lepszego nakreślenia bohaterów - tak naprawdę poznajemy tylko jedną osobę, Bobbie, nie mamy zatem do czynienia z niczym więcej, jak powieścią o jej indywidualnej walce o życie i drodze do prawdy.

Tym, co mnie zaskoczyło, a co w literaturze grozy jest niezwykle ważne, jest klimat opowieści. Początkowo łatwo przychodziło mi dystansowanie się do historii i nie odczuwałam prawie żadnych emocji; miałam wielką ochotę dopisać tę powieść do długiej listy "horrorów, które nie robią na mnie wrażenia". Muszę jednak przyznać, że im bliżej byłam zakończenia, tym bardziej dawałam się wciągnąć tej historii. W drugiej połowie czytałam ciągiem, z zapartym tchem, a otwarte zakończenie sprawiło, że na moich plecach pojawiły się (drobne bo drobne, ale jednak) ciarki. W ostatecznym rozrachunku stwierdzam, że napięcie było budowane dobrze i narastało we właściwym tempie; dodatkowo finał idealnie wpisuje się w konwencję legend opowiadanych przy ognisku, pozostawia bowiem odpowiednie wrażenie niepokoju.

Gdybym miała krótko podsumować swoje wrażenia po lekturze książki Dawsona, powiedziałabym, że naprawdę warto. Swoim tekstem autor uzupełnia pewną lukę, jaka istnieje w literaturze młodzieżowej; z pewnością znajdą się młodzi odbiorcy, którzy lubią taki rodzaj opowieści z dreszczykiem. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby również starsi sięgnęli po tę książkę - jeśli lubicie dobrze skonstruowane legendy i uczucie niepokoju, jakie pozostawiają historyjki o duchach, powinno Wam się spodobać. Nie ma tu może analiz i opisów godnych mistrzów grozy, ale jest klimat i potencjał, który wypada bardzo pozytywnie.





Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie YA!, będącemu częścią GW Foksal.

3 komentarze:

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.