sobota, 6 września 2014

Robert McCammon - "Magiczne lata"

Pewnego marcowego ranka Cory Mackenson przeżywa koszmar, który na długie lata pozostanie w jego głowie - gdy wraz z ojcem, dostawcą mleka, wyrusza w poranną trasę, jest świadkiem śmierci mężczyzny. Zmasakrowane ludzkie ciało zostało umieszczone w samochodzie, po czym skierowane wprost do jeziora, by wraz z autem spocząć na wieki na jego dnie. Na miejscu zbrodni chłopiec znajduje zielone piórko, widzi też tajemniczą postać; niestety są to jedyne ślady, które pozostawił po sobie morderca. Niewyjaśniona sprawa staje się odtąd przekleństwem prześladującym zarówno Cory’ego, jak i jego ojca.

Nie miejmy jednak złudzeń, to nie zbrodnia wysuwa się tu na pierwszy plan. Owszem, przez cały tekst, a co za tym idzie całe dzieciństwo Cory’ego, temat ten przewija się gdzieś w tle, wiele jest jednak wydarzeń, które nie mają z nim związku. Tak naprawdę podczas lektury obserwujemy codzienność chłopca oraz jego zmagania z tym, co niewyjaśnione i tajemnicze. Zephyr nie jest bowiem zwyczajnym miasteczkiem - mamy tu sporo sytuacji zakrawających na paranormalność.

Podstawowy problem w lekturze tej książki był taki, że po 200 stronach nadal nie wiedziałam, o czym ona jest. Wątek kryminalny nie wydał mi się niezwykle frapujący, właściwie nazwałabym go… nienachalnym - wciąż pozostawał gdzieś w tle. Nie odczułam także szczególnego nastroju grozy. Metafizyczne, paranormalne zdarzenia mnie nie przekonały, ale brnęłam dalej. Pomyślałam, że skoro książka jest tak wychwalana, musi być w niej coś niezwykłego… Po zakończeniu trudno mi przyjąć, że opowieść ta nosi miano thrillera, dreszczowca, horroru czy powieści sensacyjnej. W moim odczuciu nie ma tu niezwykłego klimatu, czy napięcia przyprawiającego człowieka o ciarki. Przez dwie trzecie książki nie dzieje się nic, co mogłoby emocjonować, bo zaczynamy od tąpnięcia, szoku, a później akcja przygasa i staje się właściwie zwyczajną opowieścią. Jedynie pod koniec wraca, gdy zagadka zostaje rozwiązana.

Gdybym miała jednoznacznie określić główny wątek książki, z pewnością wskazałabym na dorastanie. Cory, jak wiele dzieci, ma marzenia, ambicje i plany, uczy się też życia - funkcjonowania w społeczeństwie i lawirowania między prawami i obowiązkami. Jedynym, co różni go od rówieśników, jest akceptacja dla tego, co niezwykłe. Cory żyje niejako obok magii i zupełnie bezkrytycznie przyjmuje jej istnienie.

Tym, co z pewnością zasługuje na pochwałę, jest wspaniały warsztat autora. Opowieść ani przez chwile mi się nie dłużyła, napisana jest pięknym, acz przystępnym językiem, pełno w niej również elementów humorystycznych i autoironicznych. Bohaterowie są stworzeni naturalnie i spójnie, autor wprowadził do tekstu wiele ciekawych postaci. Interesujące jest również tło społeczne, ilustrujące problem rasizmu w USA. Wszystko to jednak nieco mnie rozczarowało - po peanach na okładce spodziewałam się powieści naprawdę niezwykłej, tymczasem żadna z moich nadziei nie została spełniona. Być może nie jest to po prostu książka dla mnie...


Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Papierowy Księżyc.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (652 strony).

11 komentarzy:

  1. Czytałam mnóstwo pozytywnych recenzji, ale teraz już sama nie wiem, czy chcę ją przeczytać. Nie lubię ksiązek, gdzie niewiele się dzieje, a jeszcze są takiej objętości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto spróbować tej lektury - mimo tego, że jak dla mnie akcja nie jest niezwykle wartka, muszę przyznać, że lektura idzie płynnie i nie jest ciężka. Zupełnie nie odczuwa się tej objętości.

      Usuń
  2. Hmmm... sporo dobrych słów o niej słyszałąm i się naczytałam, ale... jakoś jeszcze nie było okazji się z nią zapoznać i nie wiem czy takowa się znajdzie w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie trudno przypisać książkę do konkretnego gatunku, nie zmienia to faktu, że ją uwielbiam. Dla mnie była to magiczna opowieść, która sprawiła, że wróciłam do swoich dziecięcych lat, kiedy otaczająca mnie rzeczywistość, dzięki mojej wyobraźni, była innym wymiarem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, całkowicie nie zgadzam się z tezą, że "nie ma tu niezwykłego klimatu". Mnie realia, czas akcji i tematyka dorastania przywodziły na myśl słodkie wspomnienia obcowania z odcinkami "Cudownych lat", nowelką "Ciało" i jej ekranizacją "Stań przy mnie" i wieloma innymi pięknymi opowieściami prowadzącymi do magicznych lat młodości. Trudno mi teraz cokolwiek pisać, bo skończyłem czytać książkę parę dni temu i teraz każde zdanie, jakim chcę się podzielić, idealnie składa mi się we własną opinię, którą jak najskrupulatniej przekazuję w pisanej właśnie recenzji. Wiele mógłbym zrzucić na karb gustu odnośnie tej książki, ale z brakiem wyśmienitej atmosfery się nie zgodzę, i już! ;)
    I też w momencie, kiedy autor tak pięknie maluje słowem literackie obrazy, książka nie musi być "o czymś" na pierwszy rzut oka, może swobodnie prześlizgiwać się między gatunkami, odrębnymi sekwencjami i snuć opowieść, z pewnością jednak nie zwyczajną z tego tylko powodu, że pozbawioną namacalnej akcji. Tu właśnie piękno tkwi w tej magii, której pozbywamy się z biegiem lat, ale możemy ją także pielęgnować w sobie. Dla mnie każda strona była przeżyciem, bo "Magiczne lata" wyglądały, jakby były napisane specjalnie dla mnie, pod mój gust i moje wyobrażenie idealnej powieści.
    Może więc tematyka i sposób jej ukazania po prostu nie trafiły w Twoje upodobania, o czym wspominasz na końcu recenzji. Wydaje mi się też, że punkt widzenia dwunastoletniego Cory'ego i jego przygody ciut bardziej przypadną do gustu płci męskiej - tej niepełnoletniej, ale i dorosłej, chcącej powrócić do najpiękniejszych lat beztroski :) To oczywiście tylko sugestia, własna myśl niedeterminująca typu potencjalnych odbiorców. A Panie wyżej zachęcam do lektury, niech jedna recenzja nie zgasi chęci poznania "Magicznych lat", w końcu tyle ludzi nie może się mylić :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jestem za tym, by moja recenzja nie gasiła niczyjego zapału, bo lektura naprawdę jest przyjemna, a zdecydowana większość osób kończy ją pełna zachwytu. Chociaż zgadzam się, że być może płeć męska wyciągnie z książki nieco więcej. ;) Prawdę mówiąc jest mi ogromnie żal, że w moim przypadku coś tu nie zagrało, że nie odczułam klimatu. Wiele osób o nim mówi i strasznie im zazdroszczę.

      Usuń
  5. Nie słyszałam o tej książce, lecz po samej okładce, myślałabym, że to książka fantastyczna. A skoro piszesz, że po tylu stronach nadal nie wiedziałaś o czym jest, mówi, samo za siebie. Autorzy dość często próbują wplatać wątek, np. tutaj dorastanie, lecz ubarwiają ją innymi zdarzeniami, które mają przyciągnąć czytelnika. W tym wypadku chyba nie był to zbytnio udany zabieg. Chociaż skoro książka się nie dłużyła, postanowię ją kiedyś przeczytać i przekonać się sama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się nie dłuży, więc zachęcam do lektury i wyrobienia własnego zdania, tym bardziej, że większości książka bardzo się podoba. Ja będę próbowała dalej z McCammonem, może inne książki lepiej wpasują się w mój gust.

      Usuń
  6. Waham się co do tej książki. Sama fabuła wydaje się dosyć ciekawa, chociaż ten wątek dorastania chyba mnie przekona...Wiele miejsca poświęca się w tej powieści na problem rasizmu w USA?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to raczej wątek poboczny - dość ważna postać jest czarnoskóra i pojawiają się związane z tym motywy, jednak nie jest to na pewno temat główny. Opowieść jest pisana z perspektywy chłopca, dotyczy bardziej jego życia.

      Usuń
  7. Twoja recenzja zarówno zachęca jak i zniechęca mnie do sięgnięcia po tą książkę. Jeśli na nią natrafię to możliwe, że przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.