wtorek, 9 września 2014

Mark Lawrence - "Książę cierni"

Są takie książki, wobec których nie ma się specjalnie wygórowanych oczekiwań. Ot, po prostu kolejna lektura mająca potencjalnie zapewnić nieco przyjemności. Tak też było w moim przypadku z Księciem cierni - po powieść sięgnąłem licząc zwyczajnie na dobre fantasy, nie zwracając uwagi na liczne pochwały umieszczone w blurbie. Nie miałem pojęcia, że będę aż tak zaskoczone.

Jorg Ancrath to syn króla, jednak jego życie dalece odbiega od tego, jakie prowadzi się będąc członkiem rodziny monarchy. Młody książę był świadkiem śmierci swojej matki oraz młodszego brata, a gdy okazało się, że jego ojciec nie zamierza ukarać winnego tej zbrodni, uciekł z zamku i przyłączył się do bandy rzezimieszków. Teraz, będąc ledwie nastolatkiem, przewodzi tej grupie bandytów, która niszczy i rabuje wszystko na swojej drodze. Gdziekolwiek się pojawią, tam na pewno ziemię splami krew.

Przyznaję, że sam początek lektury był dla mnie lekkim szokiem. Autor od razu wprowadza czytelnika w brutalny świat, ukazując mu zgliszcza wiejskiej osady, w której banda Jorga dokonała właśnie rzezi na niewinnych mieszkańcach. Plastyczność i szczegółowość opisów to zdecydowanie mocna strona powieści Marka Lawrence’a - pisarz nie bał się wpleść w swój tekst brutalnych obrazów, bez skrupułów pisząc o odcinanych fragmentach ciała czy wypływających na zewnątrz wnętrznościach. Co więcej, im dalej fabuła szła do przodu, tym bardziej miałem wrażenie, że takich opisów jest więcej.

Duży udział w takim przedstawieniu wydarzeń ma kreacja głównego bohatera. Jorg, chociaż nie ma nawet piętnastu lat, jest osobą zepsutą do szpiku kości. Gwałci, rabuje, morduje, pali wsie - nie ma chyba rzeczy, przed którą by się cofnął. Potrafi nawet zabić kogoś, bo taki ma akurat kaprys. Obserwowanie tego wszystkiego z jego perspektywy jest w pewien sposób przerażające, znamy też bowiem jego myśli. Jednak dzięki pojawiającym się co jakiś czas retrospekcjom poznajemy wydarzenia z przeszłości, które ukształtowały młodego księcia. Muszę przyznać, że dawno nie spotkałem się z postacią, do której żywiłem same złe uczucia, wręcz nią gardząc, a jednocześnie czułem wobec niej - sam nie wiem jak to określić - współczucie? Litość? Pewnego rodzaju żal?

Podczas samej lektury nie byłem nawet w stanie zwrócić uwagę, czy książka posiada jakieś błędy. Owszem, wyłapałem pojedyncze wpadki tłumacza, ale nic co wykraczałoby poza ogólnie przyjętą normę. Dopiero teraz jest w stanie zauważyć jeden poważny mankament: mniej więcej od połowy książki tempo akcji niesamowicie wzrosło, przez co wiele wydarzeń było opisane po łebkach, a część z nich ewidentnie służyło przyśpieszeniu fabuły. Trochę wprowadzone na siłę wydawały mi się sceny służące ukazaniu czytelnikowi rzeczywistej natury świata, w który dzieje się akcja. Aczkolwiek do samego pomysłu na uniwersum nic nie mam - jest wręcz ciekaw, jak wpłynie on na przygody bohaterów w kolejnych częściach cyklu.

Książę cierni był książką zupełnie inną niż się spodziewałem - i całe szczęście! Lektura tej powieści była dla mnie niesamowitą przygodą i już nie mogę się doczekać momentu, w którym sięgnę po kolejne tomy. Jasne, nie obyło się bez jakichś mniejszych lub większych błędów czy niedociągnięć, ale w żaden sposób nie wpłynęły one na przyjemność płynącą z lektury. Chyba po prostu potrzebowałem tego typu dark fantasy, w dodatku z dość interesująco wykreowanym antybohaterem w roli głównej (a tych przecież nie ma jakoś specjalnie dużo w literaturze). A, i zapomniał bym dodać: książka również cieszy oko, bo jest naprawdę ładnie wydana.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu Papierowy Księżyc.
___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (422 strony).

8 komentarzy:

  1. Nie jest to typ literatury, który lubię, więc raczej się nie skuszę, ale z pewnością podsunę tytuł mojemu chłopakowi, bo on bardzo lubi właśnie takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jorg, chociaż nie ma nawet piętnastu lat, jest osobą zepsutą do szpiku kości. Gwałci, rabuje, morduje, pali wsie - nie ma chyba rzeczy, przed którą by się cofnął."

    W tym momencie zapewne odłożyłabym książkę i do niej nie wróciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można zapytać czemu? ;)

      Usuń
    2. Tak dalece rozwinięta patologia i fantasy, to jest coś czego nie przełknę.

      Usuń
  3. Hmm... miałam ochotę na tą książkę, a po Twojej recenzji stwierdzam, że muszą ją mieć! Po prostu muszę. Trzymałam ją nawet w łapkach w Matrasie, ale odłożyłam, a teraz żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że jestem bardzo zaciekawiona tą książką. Jeśli będe miała okazję to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozycja brzmi naprawdę intrygująco!

    OdpowiedzUsuń
  6. Marzę o tej książce. Zainteresowała mnie już jakiś czas temu. Uwielbiam mroczne, brutalne klimaty. Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, iż muszę ją nabyć. Szkoda tylko, że powoli brak mi czasu na czytanie... No cóż, i tak prędzej czy później po nią sięgnę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.