środa, 28 lutego 2018

Irlandzkie rytmy, teatr lalek i duża dawka girl power, czyli inspiracje lutego



Zgodnie z przewidywaniami luty stanowił dla mnie miesiąc przejściowy  właściwie podczas tych 28 dni głównie planowałam aktywności na marzec, a także poniekąd na kolejne miesiące (Teatr Muzyczny w Gdyni ze swoją tendencją do szybkiego znikania biletów wymaga, niestety, myślenia baaaaardzo perspektywicznego). Czasu i ochoty na czytanie miałam niewiele, na pisanie z resztą też, ale za to udało mi się znaleźć kilka innych, bardzo przyjemnych drobiazgów, które z wielką chęcią Wam polecę.


kompilacja muzyki celtyckiej


Od dłuższego czasu szukałam czegoś, co mogłoby brzmieć w moich słuchawkach podczas pracy odkąd zajmuję się pisaniem, w dodatku w biurze, mam momenty, kiedy muszę się skupić na zadaniu i wszystkie dźwięki bardzo mnie rozpraszają. Poszukiwania muzyki idealnej nie są jednak łatwe: potrzebuję czegoś, co wpadnie mi w ucho, będzie całkowicie pozbawione tekstu, a do tego będzie występowało w długich kompilacjach, żebym nie musiała niczego klikać w odtwarzaczu.

Ostatnio namiętnie słucham podlinkowanej wyżej składanki z muzyką irlandzką (jest odpowiednio żywa jak na mój gust), ale na tym kanale znajdziecie wiele różnych zestawów z różnymi gatunkami muzyki. Całkiem przyjemnie słuchało mi się jazzu, ale to dość różnorodna kompilacja i żeby skutecznie zagłuszyć biurowy szum, musiałam na bieżąco regulować głośność, co znowu nie pozwalało mi się skupić.


Wysokie Obcasy: wydanie specjalne

W ostatnim czasie nie jest mi zbytnio po drodze z prasą  tak właściwie dałam sobie zakaz kupowania jakichkolwiek gazet, po tym jak zgromadziło mi się w domu kilkanaście kupionych i nigdy nie przeczytanych miesięczników i kwartalników. Z tym numerem Wysokich Obcasów było jednak inaczej: zakup nie był impulsywny, bo dokonałam go dopiero po dokładnych oględzinach zawartości. A potem pochłonęłam całość w dwa dni.

W tym wydaniu specjalnym znajdziemy portrety 35 kobiet, które mniej lub bardziej kojarzymy z telewizji, filmów, sceny muzycznej czy po prostu z Internetu; kobiet, które mają na świecie coś do powiedzenia. Właściwie taki zbiór nie jest niczym niezwykłym, ale ten tytuł bardzo się wyróżnia. Przede wszystkim teksty w nim zawarte są świetnie napisane, zarówno pod względem językowym, jak i treściowym  mają podobny, wysoki poziom, mimo że stworzone zostały przez różne dziennikarki. Bardzo podoba mi się niejednoznaczne spojrzenie na większość portretowanych kobiet i zestawianie ze sobą kontrastujących faktów i opinii na ich temat. Dzięki temu mamy szanse samemu analizować dane i na ich podstawie stworzyć sobie w głowie własny obraz danej osoby. Na plus zaliczam również sam dobór bohaterek: kilku nie znałam (nie wiem, jak mogłam przegapić istnienie Ellen DeGeneres!), o kilku kolejnych wiedziałam niewiele, więc dzięki lekturze faktycznie poszerzyłam swoją wiedzę.


W Odmętach Miłości



Nie potrzeba długich wstępów  Ania ze znanych i lubianych Odmętów Absurdu postanowiła z okazji Walentynek zebrać swoje grafiki związane z miłością i związkami w malutką, uroczą książeczkę. Są te najpopularniejsze obrazki, są też mniej znane (sama kilku nie kojarzyłam!); są te słodkie i te bardziej uroczo-smutne. Na prezent na Święto Zakochanych już za późno, ale można pamiętać o tej książeczce przy innych okazjach.


Krzyżacy  spektakl kukiełkowy w gdańskim Teatrze Miniatura


No dobra, nie będę ściemniała  kiedy rezerwowałam bilety na Krzyżaków, nie miałam bladego pojęcia, że będzie to spektakl z udziałem lalek. Owszem, sam Teatr Miniatura mógłby być tu pewną podpowiedzią, ale nie skupiałam się na tym za bardzo  po prostu zobaczyłam nowe wydarzenie, a że Krzyżaków uwielbiam, od razu wiedziałam, że się wybierzemy.

Na pewno był to spektakl bardzo nietypowy  odgrywany przy pomocy lalek, jednak nie za ich pośrednictwem. Aktorzy pokazują się na scenie i poruszają się po niej niemal tak, jak w przypadku zwykłego spektaklu: odgrywają relacje i wzajemne emocje, a ich zachowanie jest kluczowe dla zrozumienia całości. Kolejnym nietypowym zabiegiem jest wykorzystanie kamery  cały spektakl jest filmowany "z ręki" przez poszczególnych bohaterów, a otrzymany w ten sposób obraz pokazywany jest na planszy za sceną. Pozwala to widzom na przyjęcie zupełnie innej perspektywy, a samemu spektaklowi nadaje bardzo dużo dynamizmu.

Mimo że tak niecodzienna forma wyrazu nie każdemu przypadnie do gustu, mnie Krzyżacy bardzo się podobali. Aktorzy zagrali świetnie, a relacje między nimi mnie zachwyciły, podobnie jak tekst spektaklu, pełen różnorodnych żartów. Do gustu przypadła mi również scenografia, pięknie wykonane kukiełki (surowe, a jednocześnie tak charakterystyczne, że nie dałoby się ich ze sobą pomylić) oraz kilka mocnych, symbolicznych środków wyrazu. Zwłaszcza zakończenie robi wrażenie i daje do myślenia w sposób mocno kontrastujący z wcześniejszym humorem.


Po Cudzemu


W swoim parciu na szybką i skuteczną naukę angielskiego, przekopałam internety w poszukiwaniu różnorodnych materiałów. Pewnie nikogo nie zdziwi fakt, że pokrętne ścieżki losu w końcu zawiodły mnie na kanał Arleny Witt. Żeby nie było: nie jestem totalnie zacofana i słyszałam już wcześniej o istnieniu Po Cudzemu, ale do tej pory nie musiałam z niego korzystać.

Treści na kanale są szeroko omówione i jasno przedstawione, a w dodatku autorka obrazuje je przykładami  głównie z piosenek i seriali. To świetnie wpływa na zapamiętywanie i przyjemność płynącą z nauki, a także zakorzenia w nas świadomość, że anglojęzycznych inspiracji możemy poszukiwać dosłownie wszędzie. Co ważne: Arlena na swoim kanale skupia się na wymowie, co oznacza, że niewiele znajdziemy tu treści związanej z innymi aspektami języka, a jednak każdy jej filmik pozwala również poszerzyć słownictwo, a także (pośrednio) gramatykę!


Uff, to by było na tyle!
A jakie są Wasze odkrycia minionego miesiąca? Koniecznie dajcie znać!


1 komentarz:

  1. Odnośnie muzyki Miłosz Brzeziński napisał w "Wy wszyscy moi ja" dokładnie to, co napisałaś w akapicie pod wrzutem z muzyki celtyckiem - badania dowodzą, że nasz mózg z jednej strony nie może być rozpraszany przez dziwne dźwięki, ale z drugiej musi wręcz cokolwiek "słyszeć". Dlatego przeboje są złym pomysłem muzyki do pracy, ale instrumentalne kompozycje czy soundtracki już jak najbardziej. :P

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.