2 lutego miała miejsce premiera serialu Modyfikowany węgiel, który pod angielską nazwą Altered Carbon możecie znaleźć i obejrzeć na Netfliksie. Czekałam na tę ekranizację ze ściśniętym sercem, bo zwiastuny bardzo mi się podobały – zarówno pod względem klimatu, jak i treści. Postanowiłam jednak najpierw sięgnąć po książkę, czując, że jeśli nie zrobię tego przed obejrzeniem serialu, to po nim już nie znajdę w sobie motywacji. Nie jestem pewna, czy to był dobry pomysł, bo w rezultacie oglądanie zaczęłam z miesięcznym opóźnieniem...
W XXVI wieku świat, jaki znamy dzisiaj, odszedł w zapomnienie: ludzkość swobodnie podróżuje pomiędzy nowoczesnymi światami w kosmosie, a dzięki specjalnej technologii zapisu świadomości śmierć została zdegradowana do rangi drobnej niewygody. Niestety, rozwój technologiczny, choć pozornie wspaniały i pomocny, tylko uwydatnił dysproporcje, które znane były od zarania dziejów. Bogaci cieszą się nieśmiertelnością, korzystając z coraz to nowych ciał, podczas gdy zwykli obywatele marzą o nowym życiu, które tylko pozornie jest na wyciągnięcie ich rąk.
W takim świecie pracuje Takeshi Kovacs – członek Korpusu Emisariuszy, elitarnej jednostki wojskowej odpowiedzialnej za utrzymanie międzyplanetarnego porządku. Choć powinniśmy chyba raczej powiedzieć: były członek, bo po zabiciu i skazaniu Kovacsa żadne siły porządkowe nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Są jednak osoby, które przyciąga jego sława (nawet ta zła), a jedną z nich jest Laurens Bancroft – wpływowy bogacz, który całkiem niedawno poniósł śmierć we własnym, super strzeżonym domu. Policja zamknęła sprawę uznając, że popełnił samobójstwo, jednak on sam utrzymuje, że został zamordowany.
Modyfikowany węgiel nie jest na pewno klasycznym science fiction, choć świat przyszłości jest należycie zbudowany i starannie opisany. Czytelnikowi nie brakuje danych, aby zrozumieć zamysł autora, a opisywaną rzeczywistość jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, bo wszelkie zawarte w tym obrazie tendencje są znane i naturalne. Powieść jest jednak znacznie lżejsza niż klasyki gatunku, a to dzięki zastosowaniu przez autora kilku ważnych zabiegów. Swoje robi bardzo lekkie pióro Richarda Morgana, a także brak skupienia na technicznej stronie świata przedstawionego. Owszem, znajdziemy tu dłuższe akapity opisów, jednak autor nie upaja się nimi jak niektórzy i nie stara się wprowadzić czytelnika w zakłopotanie niepotrzebną terminologią. Po części wynika to na pewno z pierwszoosobowej narracji – w końcu Takeshi Kovacs nie stąpa po kosmosie od dzisiaj i nieco dziwnym byłoby, gdyby pochylał się nad każdym statkiem i każdą nowoczesną technologią z dziecięcym zainteresowaniem.
Drugim czynnikiem odpowiadającym za przyjemność z lektury jest bardzo umiejętne pomieszanie gatunków. Modyfikowany węgiel to miks klimatu science fiction z dynamiczną treścią kryminału noir, wzbogacony o elementy cyberpunka. W moim odczuciu proporcje są dobrane idealnie, a powieści niczego nie brakuje. Od samego początku wiemy, czego się spodziewać – otwierająca książkę scena jest mocna, brutalna i pełna akcji. Z kolei w dalszej części odnajdujemy ciekawą zagadkę, która (a jakże!) okazuje się znacznie bardziej skomplikowana, niż zakładaliśmy na początku. Sam Kovacs jest wdzięcznym towarzyszem podróży, a jego perspektywa dostarcza nam sporo rozrywki dzięki celnym komentarzom i ciekawemu opisowi. Jak na głównego bohatera przystało, również on ma swoje demony i tajemnice, które stopniowo odkrywamy.
Jak na porządne sci-fi przystało, Modyfikowany węgiel porusza się również wokół tematów antropologicznych, socjologicznych i filozoficznych. Choć możemy mieć nadzieję na inne scenariusze, wizja Richarda Morgana, w której międzyludzkie podziały rosną wraz z upływem lat i rozwojem technologii, jest sensowna i prawdopodobna. W tym świecie przepaść między biednymi a bogatymi zyskała nowy wymiar związany ze śmiercią. Dziś wszyscy jesteśmy jej w tym samym stopniu podporządkowani, a pieniądze nie są w stanie nas przed nią uchronić; w tej wizji przyszłości ich brak odbiera zwykłym ludziom tak bliską szansę na kolejne życie. Autor Modyfikowanego węgla dobitnie pokazuje nie tylko to, w jaki sposób długowieczność degeneruje jednostki, ale też rangę, do jakiej zostaje zdegradowane ludzkie ciało w obliczu istnienia nieśmiertelnego umysłu,
Nie miałam jeszcze okazji porównać obu wersji Modyfikowanego węgla, bo dopiero zabieram się za oglądanie serialu, ale jeśli utrzymuje on poziom trailera, myślę, że będę zadowolona. To jedna z tych historii, które mają okazję świetnie sprawdzić się zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej/serialowej. Z niecierpliwością czekam również na kolejną część cyklu o Takeshim Kovacsie, która zostanie wznowiona na wiosnę. Wszystko wskazuje na to, że to będzie kolejna książka, w której totalnie się zaczytam.
Mam i na pewno przeczytam. Myślę, że będę się dobrze bawiła:)
OdpowiedzUsuńMam go już na "Mojej liście" Netflixa - ale też chcę najpierw sięgnąć po książkę. Tylko trzeba ją dorwać. :) I w ogóle...
OdpowiedzUsuńTen "...węgiel" mnie mocno atakuje na plakatach i w sumie to nawet nie sprawdzałam, o co dokładnie w nim chodzi, mimo hype'u ;) A teraz już coś niecoś wiem dzięki Twojemu tekstowi. Nie wiem, czy też się najpierw uprę na książkę, czy zacznę oglądać, ale mnie zaciekawiłaś tak czy siak:)
OdpowiedzUsuń