poniedziałek, 30 listopada 2015

Krzysztof Piskorski - "Cienioryt"

Serriva - miasto, na którym ciąży jednocześnie błogosławieństwo i klątwa. To tutaj promienie słońca są najsilniejsze, a tym samym cienie czarne niczym smoła. Owe cienie z łatwością mogą stać się bramą do cieńprzestrzeni - mrocznego odbicia naszego świata, w którym wszelkie prawidła rządzące rzeczywistością działają w odwrotny sposób. Łatwy dostęp do tej krainy daje wiele możliwości, niesie jednak ze sobą sporo zagrożeń. W Serrivie mieszka Arahon Y’Barratora: niegdyś najlepsza szpada południa, doświadczony żołnierz i szermierz. Dziś jest on najemnikiem, choć stara się zawsze postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Jego życie zmienia się diametralnie, gdy jedno z wykonywanych zleceń przyjmuje nieoczekiwany obrót, a wydawałoby się prosta przysługa dla przyjaciela wplątuje Arahona w niebezpieczną przygodę, której przebieg nieraz związany będzie z tajemniczym światem cieńprzestrzeni…

Zacznę może od czegoś, co wybija się w tej książce na pierwszy plan, a mianowicie od kreacji świata. Jest ona dość specyficzna, bowiem w wielu aspektach Serriva przypomina Hiszpanię z okresu renesansu. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać pójściem na łatwiznę - wszak autor nie musiał wymyślić świata od zera, a jedynie zmodyfikować ten historycznie znany. W rzeczywistości jednak takie rozwiązanie jest jak najbardziej sensowne. Opisy wskazujące na podobieństwo Serrivy do hiszpańskich miast z połowy ubiegłego tysiąclecia nie zajmują zbyt wiele miejsca - pojawiają się stosunkowo rzadko, tylko w takiej ilości, jaka jest potrzebna, by czytelnik mógł te podobieństwa zauważyć. Ma to dwojakie znaczenie dla tekstu: raz, że czytelnik ma pewien punkt zaczepienia i może się dzięki temu łatwo odnaleźć w opisywanym świecie, a dwa: twórca mógł się skupić na tym, co wyróżnia wykreowaną przez niego rzeczywistość na tle naszej.

Wśród tych wyróżników zdecydowanie najważniejsza jest cieńprzestrzeń, mroczne oblicze świata, w którym znajduje się Serriva. Jeśli miałbym jakoś pokrótce opisać ten niesamowity pomysł, to powiedziałbym, że jest to koncept niejako zaczerpnięty z motywu cienia z Przygód Piotrusia Pana, tyle że sporo jego elementów zostało rozbudowanych, sporo do niego dopisano, a jeszcze więcej wywrócono na zupełnie nieznaną stronę. Pomysł Piskorskiego jest ewenementem - z jednej strony przedstawia on coś, czego w dużym stopniu ludzkimi zmysłami nie dałoby się odczuć, a jednak wszystkie opisy cieńprzestrzeni z łatwością do mnie przemawiały. Przyznaję, że zrobiło to na mnie niemałe wrażenie.

Atutem Cieniorytu jest wyjątkowo przemyślana fabuła. Pełno tu zaskakujących zwrotów akcji, które wręcz wywracają całą historię na drugą stronę. Wielokrotnie okazuje się, że z pozoru błaha, rzucona mimochodem informacja ma naprawdę duże znaczenie dla losów bohaterów, a ujawniane przed czytelnikiem tajemnice pozostawiają czytelnika w osłupieniu (zdecydowanie prym na tej płaszczyźnie wiedzie moment, w którym ujawniona zostaje tożsamość narratora). Przyznam się też, że po raz chyba pierwszy w życiu wykorzystanie zbiegu okoliczności do popchnięcia fabuły w określonym kierunku nie tylko nie wydawało mi się naciągane, ale wręcz użyte w możliwie najbardziej właściwy sposób.

Na kilka słów uwagi zdecydowanie zasługuje język tekstu. Bogaty w wyszukane słownictwo i ciekawe formy rodem z awanturniczych powieści czynią powieść niezwykle barwną, co z początku przysparzało mi nieco kłopotów. Wgryzienie się w specyficzny styl narracji nie należało do najłatwiejszych i wymagało ode mnie odrobiny samozaparcia. Z czasem lektura stała się płynniejsza, nie było to jednak spowodowane tym, że przyzwyczaiłem się do języka - po prostu z czasem sposób narracji oddaje prym fabule i by nie odciągać od niej uwagi czytelnika staje się po prostu przystępniejszy. Oczywiście dalej czuć w nim ducha powieści płaszcza i szpady, a i czasami w niektórych sytuacja powraca on w przyjemny sposób na pierwszy plan.

Z reguły staram się nie czytać opinii o książce przed napisaniem recenzji - nie chcę się sugerować tym, co po jej lekturze przeczytali inni. Tym razem było inaczej: gdy wystawiałem Cieniorytowi ocenę na jednym z portali, byłem zaskoczony, jak wiele opinii dalece odbiega od mojej. Postanowiłem się w nie wczytać i powiem Wam tyle: większość niedogodności, jakie zostały wskazane, dla mnie była niezauważalna. Rozumiem podnoszony przez niektórych zarzut niedostatecznego ukazania świata, bo faktycznie można czasem odczuć pewne braki w jego opisaniu, jednak z drugiej strony mi nie sprawiło to problemu: sporo domyśliłem się, czy może raczej dopowiedziałem sobie poprzez szukanie analogii do historycznej Hiszpanii. Z kolei twierdzenie niektórych, jakoby pewne zagadnienia dotyczące cieńprzestrzeni nie zostały odpowiednio wyjaśnione, to w moim odczuciu pewna zaleta. Przeciętny mieszkaniec Serrivy również nie wie dokładnie, jak funkcjonuje świat cieni oraz związane z nim zjawiska i wynalazki, zatem tłumaczenie działania wszystkiego byłoby co najmniej sztuczne. Co więcej, nierzadko gdy jakaś informacja się koniec końców pojawiała, to była w pewien sposób ukryta w tekście i jej wyłapanie przynosiło mi niemałą satysfakcję.

Gdy tylko pierwszy raz usłyszałem o Cieniorycie od razu wyrobiłem sobie wobec niego pewne oczekiwanie, przez co niejako bałem się po niego sięgnąć z obawy przed zawodem. Jakiś czas później Krzysztof Piskorski został dzięki tej książce uhonorowany nagrodą Zajdla w kategorii powieść, co rzecz jasna jeszcze bardziej wzmogło wymagania, jakie stawiałem wobec tekstu. Teraz, po lekturze, zdecydowanie mogę stwierdzić: było warto. Cienioryt nie tylko w pełni spełnił moje oczekiwania, ale i wykroczył poza nie, niejednokrotnie zaskakując mnie ciekawymi rozwiązaniami i zwrotami akcji. Moim zdaniem to niewątpliwie czołówka polskiej fantastyki.

2 komentarze:

  1. Zaintrygowała mnie ta książka. Wędruje ona na moją listę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie, mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję przeczytać. :)
    Pozdrawiam!
    Hon no Mushi

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.