wtorek, 25 lutego 2014

Alan Averill - "Piękny kraj"

Obiecałam recenzję na weekend, ale nie wyszło. Strasznie się starałam napisać coś o tej książce w szybkim tempie. Wydawało mi się, że mogę wstawić opinię przed skończeniem czytania. Teraz już wiem, że tak się nie da, i nigdy więcej takiej próby nie podejmę.

Często mi się zdarza zaczytać w opis okładkowy i już nie wypuścić książki z ręki. Tym razem było nieco inaczej – chcąc być rozważnym czytelnikiem, odłożyłam „Piękny kraj” na półkę… żeby wrócić po niego kolejnego dnia. Powiem Wam szczerze, że tym razem nie żałuję zakupu ani trochę. To, co przeczytałam z tyłu okładki, choć zabawnie łączy patos z humorem, przemówiło do mnie i okazało się szczerą prawdą. To naprawdę kawałek dobrej i dojrzałej lektury, w niezwykle przystępnej literackiej otoczce.

Oś wydarzeń nie jest wcale niezwykła, przynajmniej na pozór. Dwoje dorastających ludzi, przyjaźń jakich wiele. Młodzieńcze marzenia, poczucie wszechmocy oraz chęć odcięcia się od przeszłości i bolesnych wspomnień pchają ich przed siebie. Niewypowiedziane na czas słowa i uczucia nie mające szansy się rozwinąć sprawiają, że ich losy rozdzielają się – on błąka się po krańcach świata, tworząc programy o survivalu, ona natomiast ucieka na wojnę, która zamiast umocnić, niszczy jej psychikę swymi okropieństwami. Ją od samobójstwa ratuje własne tchórzostwo, jego – tajemniczy telefon, który uniemożliwia mu powieszenie się. To w tym momencie dla obojga zaczyna się czas wielkich i nieodwracalnych zmian. Ale czy na pewno?

Takahiro odbiera telefon i przyjmuje tajemniczą ofertę pracy – choć brzmi to absurdalnie, za pomocną niezwykłej Maszyny staje się podróżnikiem po alternatywnych czasach, gdzie poszukuje tego jednego, w którym historia potoczyła się lepiej dla jego pracodawców. Sprawy jednak szybko zaczynają wymykać się spod kontroli, gdy do głosu dochodzi szalony naukowiec, chcący tylko jednego – wiecznego życia. I do szczęścia nie są mu bynajmniej potrzebni inni ludzie. Wręcz przeciwnie – boi się konkurencji w alternatywnych wymiarach i postanawia wszystkie je unicestwić za pomocą niezwykle okrutnego wirusa.

Choć akcja jest wartka, a wydarzenia dzieją się szybko, to nie motyw walki o władzę wysnuwa się na pierwszy plan. To historia Samiry i Takahiro jest przedmiotem opowieści i to na niej czytelnik skupia swoją uwagę. Ich losy krzyżują się i rozdzielają, a relacja jest zmienna i nareszcie ma szansę się rozwinąć, mimo wyjątkowo niesprzyjających okoliczności. Oboje są niezwykle doświadczeni przez los – widzieli wiele okrucieństwa i zła, ich obecność i działania związane są ze śmiercią niejednego człowieka. Świadomość odpowiedzialności ciąży im obojgu, podobnie jak wspomnienia, które uporczywie wracają do ich umysłów. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się z poczuciem winy i wybrać takie rozwiązania, które pozwolą im oczyścić sumienie.

Z technicznej strony powieści nie można zarzucić wiele. Czyta się ją świetnie, historia wciąga, a okropieństwa nie odrzucają czytelnika. Czasem można się zagubić w technicznej sferze problemu, a powtarzane często przez bohaterów hasło „Nadążasz?” zdaje się być kierowane nie tylko do rozmówcy, ale i do czytelnika. Na szczęście nie jest to pozycja naukowa, nie sprawia to zatem większego problemu. Podobnie z językiem – nie jest on wyszukany i niepotrzebnie wybujały, co pozwala zrozumieć książkę i czerpać przyjemność z lektury. Motyw podróży w czasie jest odkurzony i przedstawiony na nowo – tym razem nie jako przekrój poprzeczny, a historia alternatywnych rzeczywistości. Podoba mi się to ujęcie, podobnie jak fakt, że książka, choć zdecydowanie zalicza się do gatunku science fiction, nie jest typową jego przedstawicielką.  Dla mnie to raczej baśń z pogranicza, wzbogacona o wartką akcję i ciekawych bohaterów, ozdobiona jedynie tym, co charakterystyczne dla naukowej fantastyki. Zdecydowanie muszę potwierdzić za opisem okładkowym, że jest to science fiction dla ludzi, którzy nie czytają science fiction – osobiście nie jestem do gatunku przekonana, a tę pozycję pokochałam całym sercem.

Choć całą książkę czyta się z zapartym tchem, ostatnie strony przypierają czytelnika do muru. Od dawna nie kończyłam książki ze łzami w oczach, a wybory, jakich dokonują bohaterowie, i rozwiązania, jakie ma dla nich los, wzbudziły u mnie taką właśnie reakcję. Zapamiętam tę książkę na długo, nie tylko jako zupełnie nowe spojrzenie na science fiction, ale też jako dobre odzwierciedlenie sprawczej mocy naszych czynów. Nie mamy takich możliwości jak bohaterowie „Pięknego kraju”, nie cofniemy czasu by wymazać własne decyzje. Pozostaje nam jedynie starać się nigdy ich nie żałować.

~*~

Wybrałam książkę dla Was nieco w ciemno, ale po kilku stronach byłam w niej obłędnie zakochana. Teraz nie żałuję, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ci, którym przypadła do gustu, mogą ją wygrać w naszym konkursie - tutaj

9 komentarzy:

  1. Jeśli ją gdzieś zauważę i będę miała możliwość, to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz wziąć udział w naszym konkursie dwa posty niżej i spróbować ją wygrać. (;

      Usuń
  2. I takie powinny być książki :D
    Wybrane w ciemno, ale wspaniałe i niepowtarzalne! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio kilka razy zawiodłam się na pozornie fajnych książkach, więc miałam małe obawy, ale na szczęście intuicja mnie nie zawiodła. (:

      Usuń
  3. Ty zakochałaś się w książce, a ja zakochałam się w Twojej recenzji :) Zwrócę na nia uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Naprawdę warto. (:

      Usuń
  4. Ajajaj. No wiesz... Ty to umiesz zachęcić czytelnika ;p
    Przez Ciebie książka trafia do mojej chciejki i to w trybie natychmiastowym!

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja recenzja bardzo zachęcająca :) Ciekawe jaki szczęściarz dzięki udziałowi w konkursie będzie miał możliwość jej przeczytania :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.