wtorek, 10 lutego 2015

Lois Lowry - "Skrawki błękitu"

Dawca niesamowicie mnie wciągnął i na długo zapadł mi w pamięć; urzekła mnie zarówno wersja filmowa, jak i literacka opowieść – obie miały swoją magię, cel i sens. Cieszę się, że Galeria Książki zdecydowała się wydać całą tetralogię i z zapałem zabrałam się za drugi tom, kiedy tylko wpadł w moje ręce. W swojej opinii będę jednak odnosiła się do części pierwszej – może zbyt często, może bez sensu, jednak nie jestem w stanie tego uniknąć, gdyż powieści z jakiegoś powodu zostały ułożone w cykl, moim zdaniem nieprzypadkowo.

Tym razem autorka zaprasza nas do świata, w którym duży nacisk położony jest na wewnętrzne funkcjonowanie człowieka – ludzie wierzą, że dusza wchodzi w ciało dopiero po kilku dniach od narodzenia i opuszcza je powoli, cztery dni po śmierci. Zwyczajem jest, że w tym okresie przy zmarłym winien czuwać ktoś bliski, aby pomóc w tej przeprawie. Główną bohaterkę, Kirę, poznajemy właśnie w takim momencie – cztery dni temu zmarła jej matka, a dziewczyna pozostała całkiem sama. Jako kaleka oceniana jest jako nieprzydatna dla społeczności; w tym świecie podobne osoby pozostawia się na polu zmarłych na pożarcie Bestiom. Kira jednak ma dar, który ocali jej życie – jest zdolną hafciarką, wykazującą nadprzyrodzoną moc.

Opowieść nie jest kontynuacją Dawcy – to pierwszy fakt, który należy podkreślić dla tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą. Lois Lowry stworzyła wiele społeczeństw, które funkcjonują niezależnie od siebie, choć osadzone są najpewniej w tym samym świecie i czasie po wielkich wojnach ludzi. Niestety, muszę przyznać, że miasto zamieszkiwane przez Jonasza i cała jego dystopijna konstrukcja spodobały mi się dużo bardziej niż to, w którym żyć przyszło Kirze. Wówczas mieliśmy do czynienia ze spójnym i przemyślanym działaniem ludzi, które w zamyśle miało doprowadzić do spokojnego życia; całość była nowatorska, ciekawa i przemyślana. Tutaj kreacja świata jest dużo bardziej fantastyczna – z jednej strony oderwana od rzeczywistości, z drugiej zaś boleśnie przyziemna i przewidywalna.

Trudno przychodzi mi rozgryzienie tej książki. W przypadku Dawcy metaforyczne drugie dno było jasne i opierało się na rozważaniach nad tym, czy możliwość wyboru jest dla człowieka dobra; tutaj brak jest mi wyrazistego celu poprowadzonej fabuły. Odczucie to jest potęgowane przez fakt, że całość ma mocną konwencję baśni – narracja jest niespieszna, metaforyczna, moralizatorska, a jednak brak wyraźnej pointy czy płynącego z historii morału.

Mimo tego, że opowieść nie do końca mi się spodobała, chętnie sięgnę po kolejną część. Jestem ciekawa, co jeszcze mogę odkryć w niezwykłym cyklu Lois Lowry, mam też nadzieję, że całościowe spojrzenie na tetralogię pozwoli mi ją ująć w innym świetle. Warto jednak przygotować się na to, że drugiemu tomowi brak pewnej magii, choć oczywiście czyta się równie lekko i szybko jak Dawca. A może po prostu z poprzednimi bohaterami byłam już związana i chętnie ujrzałabym kontynuację?

7 komentarzy:

  1. Zdolność haftowania ocali życie? Brzmi ciekawie! Poczytam więcej o tej książce. Może mnie zaciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że to bardzo interesująca książka. Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, widziałam dziś w księgarni! I przypomniało mi się, że miałam czytać Dawcę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie trzeba sobie sprawić swój własny egzemplarz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama nie wiem. Z jednej strony wydaje się intrygująca, z drugiej nie wiem czy mam na coś takiego ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, zaciekawiłaś mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie spasuję, bo jestem pewna, że jeśli dołożę choćby jedną książkę do mojego stosu, zawali mi się półka ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.