O Dawcy dowiedziałam się siedząc w kinowym fotelu i oczekując na projekcję Herkulesa - moim oczom ukazał się zwiastun i powiem Wam, że byłam oburzona! Ekranizacja światowego bestsellera, ewidentna dystopia, a ja nic o tej książce nie wiem?! Szperanie w Internecie przyniosło kolejne zdziwienie, bo ów bestseller swoje lata ma… Jak nietrudno się domyślić sprawiłam sobie egzemplarz niemal od razu i dosłownie się na niego rzuciłam.
Autorka zabiera nas w podróż do niezwykle uporządkowanej społeczności, gdzie życie toczy się według rytmu ustalonego i ograniczonego przepisami. Dzieci rodzą się pod nadzorem i przekazywane są tzw. komórkom rodzinnym, w których dorastają i pokonują kolejne etapy rozwoju. Każdy rok zwieńczony jest ceremonią symbolicznego przejścia i odznacza się specyficznym wydarzeniem; dla przykładu: ośmiolatki dostają kurtki z kieszeniami na znak, że mogą same pilnować własnych rzeczy, dziewięciolatki wchodzą do społeczności poprzez otrzymanie rowerów, natomiast ostatnia ceremonia - dwunastolatków - wiążę się z przyjęciem przez nie Przydziału, czyli określonego i precyzyjnie dobranego zawodu. Główny bohater, Jonasz, należy do tej ostatniej grupy, jednak choć wszyscy jego przyjaciele otrzymują swoje Przydziały, on zostaje wybrany do pracy całkowicie niezwykłej - ma zostać Odbiorcą Pamięci.
Bardzo spodobał mi się świat, który wykreowała autorka - jest przemyślany i do bólu realistyczny, choć może “do bólu” nie jest tu najlepszym określeniem. Mieszkańcy owej społeczności nie odczuwają bowiem emocji i na co dzień żyją w świecie, w którym nie ma różnic. Na wszystko istnieje przepis, ograniczenia są na każdym kroku, czy to w życiu, czy w relacjach społecznych, a obywatele zaskakująco dobrze podporządkowują się takim wymaganiom. Wszystko, co ich spotyka, da się wcisnąć w schemat i zracjonalizować, a życie wiodą spokojne i pozbawione bólu. Jedyną osobą, która posiada wspomnienia z przeszłości, jest Dawca Pamięci. Niestety, jego zadanie wymaga niesienia brzemienia, które zwykle rozkłada się na całe społeczności…
Oprócz wskazania oczywistych cech dystopii książkę najtrafniej można nazwać powieścią moralizatorską, gdyż treść niewątpliwie skłania do rozmyślań nad ludzką naturą. Ukazane społeczeństwo dąży do ujednolicenia, jednak tym samym unika konsekwencji płynących z różnic - ich istnienie daje człowiekowi wybór, a niejednokrotnie zdarza się, że ludzie podejmują złe decyzje, mogące zaważyć na życiu wielu z nich. Z drugiej jednak strony takie zapobiegawcze spojrzenie na społeczeństwo prowadzi do jego degradacji - człowiek staje się wyłącznie maszyną. Nie istnieją więzi, uczucia, ponieważ nie mają nic wspólnego z racjonalnością. Rodzina zostaje sprowadzona do komórki adaptacyjnej, niezbędnej dla rozwoju dziecka. W społeczeństwie nie ma miejsca dla osób starszych, bo skoro nikt nie posiada wspomnień, nie ma też życiowej mądrości i doświadczenia, którym można by się dzielić. Wartość człowieka jest równoznaczna z jego produktywnością.
Jeśli chodzi o język i sposób narracji, nie można mu niczego zarzucić - opowieść napisana jest prosto i nie sprawia trudności w lekturze. Czytanie zajęło mi około 3 godzin i na pewno nie uważam tego czasu za zmarnowany. Muszę jednak powiedzieć o pewnej zasadniczej sprawie - jeśli jeszcze nie mieliście tej książki w rękach, możecie przeżyć szok. Ta opowieść jest bowiem… lekko odbiegająca od współczesnych dystopii pod względem objętości. Nie dość, że całość zamknięta jest w jednym tomie, to liczy on sobie ledwie 300 stron, a przyznać trzeba, że czcionka nie należy do drobnych. Nie ujmuje to oczywiście treści, bo czytelnik otrzymuje wszystkie istotne informacje. Trzeba jednak pamiętać, że wyraźne są tu cechy powiastki filozoficznej, a pewne aspekty fabularne rozwijają się szybko i nie są dokładnie opisywane. W ostatecznym rozrachunku lektura daje jednak dużo satysfakcji - ja cieszę się niezwykle, że mogłam po nią sięgnąć jeszcze przed całym szumem, tym bardziej że na film dopiero się wybieram. Ciekawa jestem, jak postanowiono rozwiązać pewne sprawy - przy konfrontacji trailera z treścią książki gołym okiem widać, że będzie to raczej luźna interpretacja, jednak jeśli będzie miała podobne wartości filozoficzne, na pewno przypadnie mi do gustu.
Ostatnio mam mały przesyt takich historii, więc zapiszę tytuł, ale zostawię go sobie 'na kiedyś' :)
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałam ją po raz pierwszy i już wtedy wpadła mi w oko...
OdpowiedzUsuńJak tylko trochę uporam się z zaległościami to chętnie sięgnę po ten tytuł, gdyż zapowiedź wydawnictwa bardzo mnie zainteresowała. po twojej opinii widzę, że książka może mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńMam zamiar sięgnąć po nią jeszcze przed filmem, nie zawsze krótkie książki muszą być złe. Wszystko zależy od warsztatu pisarza, a sądzę, że elementy filozoficzne bardzo przypadną mi do gustu
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam! Z tym, że nie w kinie a w przed tv, kiedy zobaczyłam zwiastun filmu! Muszę obejrzeć ten film, a i książki sobie nie podaruję. Dystopia to moja słabośc;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
pokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Też mam słabość do dystopii, ten gatunek zdecydowanie słusznie powstał. :)
UsuńJa także usłyszałam o tej książce po raz pierwszy w kinie, czekając na seans :) Jestem jej bardzo ciekawa i mam nadzieję, że w miarę szybko po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńAch, jak to dobrze, że kino rozwija również inspiracje czytelnicze. ;)
UsuńBardzo lubię wszelkie antyutopie, więc się za nią rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńDystopia zawarta w jednym jedynym tomie to fajny pomysł. Po co rozwlekać coś na siłę, żeby tylko zarobić? O tej książce słyszałam już jakiś czas temu, fabuła przypadła mi do gustu, może kiedyś po nią sięgnę. Na film miałam zamiar się wybrać, ale zrezygnowałam mimo wspaniałej obsady, ze względu na niezbyt pochlebne recenzje.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu odwiedzam ten blog. Będę wpadać nadal. Pozdrawiam
Ja na film zdecydowanie muszę się wybrać - zawsze wolę sama stwierdzić, czy mi się podoba, z resztą zbyt rzadko chodzę do kina i mam zbyt dziwny gust, żeby nawet zerkać na recenzje. ;) Co do dystopii w jednym tomie - też podoba mi się ta forma. Znam co prawda wiele książek, które dobrze wypadają jako trylogie, ale cała ich masa jest po prostu rozwleczona.
UsuńSama nie wiem, już od jakiegoś czasu o niej myślę i ciągle nie mogę się zdecydować ;)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie byłam dziś w kinie i nie czytałam przed tym ksią żki. Teraz żałuję, bo widzę, że mimo małej objętości, to powieść lepiej oddaje realia społeczności i kreuje bohaterów. Będę musiała przeczytać po filmie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W sumie nie wiem, czy ta powieść lepiej oddaje realia, bo tak naprawdę filozofia wysuwa się w niej na pierwszy plan. Chętnie porównam książkę i film, kiedy już uda mi się wybrać na seans.
UsuńMyślę, że się skuszę na tą pozycję, bo wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńRównież dopiero za sprawą trailera dowiedziałam się o książce;) Wydaje się być naprawdę ciekawa:)
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i byłam bardzo zadowolona. Zaskoczyło mnie to, że nie ma czegoś takiego: Rząd jest zły, ludzie ślepi. Odniosłam wrażenie że cała społeczność się tak napędza. Cała, bez wyjątków od statusów społecznych. Każdy każdego pilnuje by było jednolicie. Gdyby było inaczej Dawca nie byłby traktowany z szacunkiem.
OdpowiedzUsuńDawca to nie powieść jednotomowa (Też byłam zaskoczona). Składają się na nią cztery części: Dawca, Skrawki Błękitu, Posłaniec, Syn. Cały cykl nosi nazwę: Dawca. Sama jeszcze nie przeczytałam reszty.
Pozdrawiam
Randaksela
Dawca sam w sobie jest powieścią zamkniętą, ale faktycznie wchodzi w skład cyklu Dawca/Kwartet Dawcy. Książki nie są ze sobą związane ani fabularnie, ani nie utrzymują ciągów symbolicznych. Teoretycznie rozgrywają się w tym samym świecie, ale w praktyce społeczeństwa ukazane w opowieściach są zupełnie inne i ciężko znaleźć między nimi jakikolwiek związek. Z resztą sama się przekonasz już czytając drugi tom. ;)
UsuńO! Tego się nie spodziewałam, dzięki :)
Usuń