poniedziałek, 27 stycznia 2014

Anna Kańtoch - "Tajemnica diabelskiego kręgu"

Są takie książki, które w magiczny wręcz sposób nakłaniają czytelnika do sięgnięcia po nie. Czy to za sprawą intrygującego tytułu, czy to poprzez ciekawy blurb, czy to dzięki rzucającej się w oczy okładce - człowieka dopada wewnętrzna konieczność przeczytania danego dzieła. Czasami te trzy czynniki występują łącznie, i tak też było w przypadku " Tajemnicy diabelskiego kręgu " - gdy ją zobaczyłem, od razu wiedziałem, że muszę ją przeczytać.

Trzynastoletnia Nina to inteligentna i spokojna dziewczyna, będąca raczej typem introwertyka. Miłośniczka sztuki, książek przygodowych o piratach oraz przedwojennych sukienek miała osiem lat, gdy na terenie Polski Ludowej z nieba spadły anioły. Oczywiście PRL-owskim władzom fakt ten nie przypadł zbytnio do gustu (jakby nie było godził on nieco w komunistyczną ideologię, która preferowała ateizm), z tego też powodu anioły zmuszone zostały do krycia się w domach dobrych ludzi. Pewnego dnia Nina została wezwana przed oblicze jednego ze skrzydlatych, który wysłał ją do klasztoru położonego w małej pomorskiej miejscowości Markoty. Gdy, pomimo licznych trudności, udaje jej się tam dotrzeć, na miejscu spotyka dwanaścioro innych dzieci. No i oczywiście natrafia na tytułowy krąg..

Tajemnica diabelskiego kręgu nie jest jedyną zagadką, z którą musi zmierzyć się Nina. Wielką niewiadomą jest także cel, dla którego trzynaścioro dzieci z całej Polski zostało wybranych przez anioły i wysłanych do Markotów. Sekretem są także sami skrzydlaci (z zamieszkującym klasztor Azkielem na czele), o których tak naprawdę nikt nic nie wie. Wśród innych zagadek wymienić można obrazy lokalnej artystki oraz rodzeństwo będące służbą w klasztorze. Tajemnicą są także dzieci - każde z nich zdaje się skrywać jakiś sekret...

Sama fabuła książki ukształtowana jest w formę powieści detektywistycznej. Mimo trzecioosobowej narracji cała historię poznajemy razem z Niną - czytelnik dowiaduje się tylko tego, co widzi i myśli główna bohaterka, nic ponadto. Liczne zagadki przeplatają się jedna z drugą do samego końca, a gdy tylko jakiś element układanki zostaje wyjaśniony, natychmiast w jego miejsce pojawiają się inne niewiadome. Dzięki temu książka ani na chwilę nie staje się nudna, wręcz przeciwnie: z każdą kolejną stroną coraz bardziej chcę się poznać całą historię.

Każda z przewijających się na kartach powieści postaci jest na swój sposób charakterystyczna, ma swoje podejście do sytuacji, a nawet swój specyficzny sposób mówienia. Co istotne, każda jest też wyjątkowo konsekwentna w swoich działaniach, a ewentualne zmiany zachowania mają logiczne wytłumaczenie. Bohaterowie wydają się być na tyle rzeczywiści, że równie dobrze mogliby być realnymi postaciami.

Chociaż "Tajemnica diabelskiego kręgu" zdecydowanie klasyfikuje się do literatury młodzieżowej, to starszy czytelnik również będzie z niej czerpał przyjemność. Oczywiście nie brak tu elementów typowych dla młodszych odbiorców, w końcu główna bohaterka to nastolatka. I, jak przystało na osobę w jej wieku, boryka się z typowymi dla nastolatków problemami: podoba się jej nieco starszy chłopak, kłóci się z przyjaciółmi i wreszcie - próbuje zdobyć akceptację grupy rówieśników.

Na pochwałę zdecydowanie zasługuje warsztat pisarski autorki. Anna Kańtoch w barwny i ciekawy sposób prowadzi czytelnika śladami Niny. Wszystkie dialogi brzmią naturalnie, a opisy akcji nie są ani przydługawe, ani lakoniczne - po prostu w sam raz. Nie są też one, jak to niekiedy bywa w książkach przeznaczonych dla młodszych odbiorców, przesadnie uproszczone.  Zamiast tego cała książka charakteryzuje się bogatym słownictwem, które znacznie uprzyjemnia lekturę.

Po "Tajemnicę diabelskiego kręgu" chwyciłem niemalże od razu po tym, jak trafiła w moje ręce, i w żaden sposób tego nie żałuję. To znakomita lektura na wieczór, dająca naprawdę sporą dawkę przyjemności, i to nie tylko młodszemu czytelnikowi. Mam nadzieję, że Ania Kańtoch nie porzuci wykreowanych przez siebie postaci, bo chętnie poznam dalsze losy Niny i jej przyjaciół.


___________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam Opasłe Tomiska" (510 stron)

9 komentarzy:

  1. Ja jestem własnie w trakcie czytania i powiem szczerze, że póki co jakoś szczególnie nie porywa :) No ale mam nadzieję, że się jeszcze rozkręci, bo wiem na co stać Anne Kańtoch :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w sumie na samym początku też ta powieść niespecjalnie porwała, ale jej klimat mocno mi podpasował, dlatego z przyjemnością kontynuowałem lekturę. Zaś po pewnym czasie fabuła strasznie mnie wciągnęła, aż się nie mogłem oderwać od książki ;)

      Usuń
    2. ....rozkręciło się

      Usuń
    3. W sposób, który Cię zadowalał? Bo mnie tak, chociaż nie do końca spodziewałem się tego, co wymyśliła Ania Kańtoch...

      Usuń
  2. Już miałam napisać, że bardzo szybko te recenzję się tutaj pojawiają, ale przecież was jest dwoje! ;p
    Nie przemawiają do mnie polskie książki fantasy, jak czytam zarys fabuły i widzę, że dzieje się na terenie Polski to jakby mnie raził prąd, zaraz wskakuje mi do głowy niechęć i zaprzeczenie, że to przecież niemożliwe. Ale jeżeli byłoby na chociażby Ukrainie czy w Norwegii to bym pewnie sięgnęła(!) Czyli problem jest zakorzeniony głęboko we mnie w odczuciu mojej rodowitości. Chyba muszę się nad tym zastanowić...
    Z Twojej recenzji wynika, że książka jest naprawdę interesująca i pewnie bym ją przeczytała, gdyby nie ta Polska w tle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby dwoje, ale jednak w ostatnich tygodniach to Kaś dominuje z wrzucaniem swoich opinii. Aczkolwiek postaram się ją jakoś niebawem nadgonić ;)

      Cóż, może kiedyś przekonasz się do książek z fabułą osadzoną w Polsce - naprawdę można wśród nich znaleźć sporo perełek. No i bardzo często miejsce gdzie toczy się akcja ma raczej marginalne znaczenie i nie rzuca się tak w oczy (no, może poza imionami bohaterów, ale tego się nie uniknie ;p).

      Usuń
    2. No właśnie! zapomniałam jeszcze o Polskich imionach, a to przecież na każdej stronie się pojawi. Tak, tego też nie lubię. Wszelkie Janki, Zbyszki, Zosie, Basie, Asie... jakoś w książce negatywnie na mnie oddziałują, to ja już wolę czytać o Clark'u czy innej Bridget ;p

      Usuń
  3. Czytałam książkę, fajna, aczkolwiek spodziewałam się więcej po tej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak naprawdę nie do końca wiedziałem czego się po niej spodziewać. I może właśnie przez to, że nie miałem wobec niej żadnych konkretnych oczekiwań, tak mi się podobała ;)

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.