Ponad dwa lata temu w moje ręce trafiła powieść Zombie.pl – polski wkład w popkulturę związaną z żywymi trupami (tekst możecie przeczytać tutaj). Po lekturze książki bardzo mocno odczułem jedną jej wadę: fabuła została urwana praktycznie w połowie, przez co dopadł mnie czytelniczy niedosyt. Oczywiście takie zakończenie tekstu (a w sumie jego brak) wprost sugerowało, że należy spodziewać się kontynuacji; nikogo zatem nie powinno dziwić, że gdy ukazała się ona na rynku, zdecydowałem się po nią sięgnąć.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łukasz Radecki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łukasz Radecki. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 19 lipca 2018
czwartek, 31 marca 2016
Robert Cichowlas, Łukasz Radecki - "Zombie.pl"

Dla Karola Szymkowiaka, młodego biznesmena i restauratora, to miał być znakomity dzień - dopiero co zawarł korzystną umowę, którą wraz ze swoim menadżerem uczcił imprezą pełną alkoholu, a teraz miał wracać do domu, do żony i ukochanego synka. Choć poranki na kacu nigdy nie należą do łatwych, ten jeden okazał się być wyjątkowo fatalny - po przebudzeniu Karol znajduje się w świecie, w którym doszło do apokalipsy. W ciągu jednej nocy większość ludzi zamieniła się w bezmyślne zombie, kierujące się jedynie pierwotnym głodem, a wszelka cywilizacja po prostu upadła. Choć świat stanął w chaosie, Karol postanowił za wszelką cenę dotrzeć z Gdańska, do Poznania, do swojej rodziny. Nie będzie to jednak zadanie łatwe: hordy żywych trupów stanowią potężną przeszkodę, a w takich okolicznościach i nielicznym ocalałym ludziom nie bardzo można ufać…
Opis fabuły nie brzmi szczególnie nowatorsko, czyż nie? Cóż, nie jest to pierwsza historia z zombie w tle, w której to główny bohater, oczywiście kompletnie nieprzygotowany do walki o swoje życie, stara się przetrwać i jednocześnie uratować swoich bliskich. Związany z tym wszystkim motyw drogi również często przewija się w tym gatunku. Mimo to autorom udało się wprowadzić do tekstu powiew świeżości - niewątpliwie na plus po wieści działa tutaj rodzima otoczka, w jaką ubrano powieść. Osadzenie fabuły w polskich realiach to bardzo miły akcent (a jako rodowity Gdańszczanin jeszcze bardziej doceniam użycie tego miasta jako tła historii), a jeszcze przyjemniej oceniam fakt, że wydarzenia w drugiej połowie książki bardzo mocno nawiązują do polskiej przeszłości.
Zombie.pl boryka się z tymi samymi problemami, co większość powieści o żywych trupach. Świat, w którym nastąpiła nagła apokalipsa, a nasi bliscy zamienili się wygłodniałe bestie, jest dość specyficznym miejscem, w którym nie każdy jest w stanie przetrwać. Dlatego też naturalnym jest, że powieściach tego typu bohaterowie przechodzą liczne przemiany wewnętrzne i odnajdują w sobie skrywane cechy charakteru. Niestety, jak w wielu innych wypadkach, tak i tu wiele z takich przemian wydaje się być nienaturalnych, sztucznych, sprzecznych z ogólnym usposobieniem postaci; czasem też to, co dzieje się z psychiką niektórych osób, nie wydaje się być odpowiednio uzasadnione albo wystarczająco dobrze ukazane.
Innym mankamentem charakterystycznym dla tekstów o zombie jest swoista konstrukcja akcji. Szczęśliwe sploty wydarzeń przemieszane z nagłymi zagrożeniami są tu praktycznie na porządku dziennym i niestety nierzadko ich umieszczenie w fabule jest bardzo sztuczne. Nieco negatywnie oceniłbym też tempo powieści - choć sporo tu dynamicznych scen, w wielu momentach wartkość wydarzeń znacznie spadała, a dłużące się opisy zaczynały mnie po prostu nudzić. Na szczęście nie zdarzało się to notorycznie, ale i tak było to zauważalne.
Oczywiście te opisywane przeze mnie wady nie są jakoś szczególnie uciążliwe - rzekłbym raczej, że sięgając po tego typu książkę należy się spodziewać tego zestawu cech i w sumie nie bardzo można narzekać na fakt ich wystąpienia. Nie spodziewałem się natomiast zupełnie innej rzeczy: otóż Zombie.pl nie ma zakończenia. Wszystkie znaki umieszczone w fabule jak nic wskazują, że śmiało można wypatrywać kontynuacji. Nie dość, że główny wątek nie doczekał się finiszu, to jeszcze sporo poboczny historii pootwierało się w drugiej połowie tekstu. Tym samym jako czytelnik zostałem z uczuciem sporego niedosytu.
Zombie.pl nie jest może tekstem innowacyjnym, wprowadzającym w gatunek coś zupełnie nowego, jednak na tle innych tego typu książek powieść Roberta Cichowlasa i Łukasza Radeckiego wypada co najmniej przyzwoicie. Osobiście uważam, że niemałym atutem książki jest osadzenie historii w naszych ojczystych realiach - nie wiem jak inni, ale ja lubię czytać powieści, w których znajduję pewne punkty odniesienia do znanej mi rzeczywistości. Dlatego też z niecierpliwością oczekuję kontynuacji, zwłaszcza, że Zombie.pl pozostawiło mnie z licznymi pytaniami w głowie, na które chciałbym poznać odpowiedzi...
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Zysk i S-ka.
czwartek, 22 października 2015
Robert Cichowlas, Łukasz Radecki - "Miasteczko"

Powiem, szczerze, że początek Miasteczka nie zachwycił mnie jakoś specjalnie. Domek na uboczu, miasteczko skrywające jakieś tajemnice, niewytłumaczalne zdarzenia i mieszkańcy okolicy, którzy ewidentnie boją się powiedzieć przyjezdnym prawdę - to motywy wyjątkowo oklepane w horrorach, nastawiałem się więc na dość przeciętną lekturę. Na szczęście wraz z rozwojem fabuły wiele elementów okazuje się mieć drugie, nietuzinkowe oblicze, dalece wykraczające poza utarte schematy, a odkrywane przed czytelnikiem kolejne tajemnice Morwan zaskakują zarówno samym pomysłem, jak i poziomem realizacji.
Brak zachwytu przy pierwszych stronach wynikał jeszcze z jednej rzeczy: sposobu narracji. Wiele fragmentów powieści jest zdecydowanie zbyt rozciągniętych, nużących, przez co dynamika tekstu wyraźnie kuleje. W dodatku wstęp do historii bogaty jest w opisy, które tak naprawdę dla późniejszej fabuły mają znaczenie znikome, czy wręcz zerowe; podobnie też wyglądają pierwsze dialogi, niektóre niejako pozbawione wewnętrznej ciągłości. Całe szczęście gros tych problemów zaczęło znikać w miarę posuwania się akcji do przodu, jednak fragmenty likwidujące dynamizm pojawiały się przez niemal cały czas; dopiero końcówka tekstu nabrała większego tempa, w krótkim czasie zaskakując mnie licznymi zwrotami akcji.
Groza i erotyka - te dwa słowa w opisie okładkowym najbardziej rzucały się w oczy. Pierwsze z nich jest jak najbardziej trafne; co prawda osobiście nie czułem się jakoś bardzo przerażony (może już za często chwytam po ten gatunek?), jestem jednak przekonany, że na wielu osobach tekst zrobi niemałe wrażenie. Z kolei co do erotyki… Cóż, zacznijmy od tego, że stanowi ona raczej pewne tło, czy też raczej swoiste uzupełnienie głównej fabuły. Jasne, w jakiś sposób jest to ważny element całego tekstu, nie ma go jednak zbyt wiele. Pewne wątpliwości budzi poziom wykonania tego aspektu w scenach mocno na nim opartych. Tam, gdzie sytuacja miała być normalna, opis jest sztuczny i raczej mało ciekawy natomiast w “nienormalnych” (brak mi lepszego określenia) fragmentach w oczy kuje wręcz medyczne słownictwo użyte w narracji, zaś sam ich przebieg jest z pewnością szokujący i wywołujący niesmak u części odbiorców.
Miasteczko z pewnością jest interesującą pozycją na rynku wydawniczym. To dobry horror z ciekawym i oryginalnym pomysłem na fabułę, który z pewnością wielu osobom przypadnie do gustu, choć raczej osób obytych z gatunkiem nie przerazi. Warto jednak mieć na uwadze fakt, że nie jest to książka dla wszystkich: specyficzne sceny, choć występujące w stosunkowo małej ilości, wywołają obrzydzenie u wrażliwszych czytelników. Jeśli jednak nie macie delikatnego żołądka - na pewno warto zainteresować się tą książką. Może nie jest to dzieło wybitne, ale mimo wszystkich swoich wad stojące na dość przyzwoitym poziomie.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwom Videograf SA.
Subskrybuj:
Posty (Atom)