niedziela, 5 stycznia 2020

Spotkanie po latach: Remigiusz Mróz – „Chór zapomnianych głosów”

Postęp technologiczny dokonał kolejnego skoku, a mieszkańcy Ziemi stojący w obliczu nieznanych dotąd zagrożeń wysłali w przestrzeń kosmiczną szereg misji badawczych. Pogrążone w kriostazie załogi podróżują na zautomatyzowanych statkach, by w przyszłości wybudzić się i poznawać tereny odległe od Ziemi o setki lat świetlnych. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem... Na jednym z okrętów z głębokiego snu budzi się Håkon Lindberg, a pierwszym obrazem, jaki widzą jego oczy, jest kończąca się rzeź członków załogi. Oprócz niego żywa jest tylko jedna osoba – nawigator Dija Udin Alhassan – i to u jego boku przyjdzie mu walczyć o rozwiązanie kosmicznej zagadki. Czyżby w kosmosie istniało inteligentne życie? I co takiego wydarzyło się na pokładzie promu?

Chór zapomnianych głosów był jedną z pierwszych książek Remigiusza Mroza, jaka trafiła w moje ręce. Stare wydanie, niepozorna książeczka, która ukazała się nakładem Genius Creations, trafiła do mnie po tym, jak zachwyciłam się pierwszymi częściami Parabellum. To były czasy, gdy Remigiusz Mróz nie był jeszcze znany, a blogosfera walczyła o to, by trzeci tom historycznego cyklu mógł się w ogóle ukazać (tak, wiem, że dziś jest to kompletnie niewyobrażalne, bo rynek pochłania i przyjmie Mroza w każdej ilości). W każdym razie byłam bardzo ciekawa, jak odbiorę tę książkę po dłuższym czasie – bogatsza o setki literackich doświadczeń, zaprawiona w bojach ze stylem autora. Bardzo się cieszę, że miałam ku temu okazję dzięki nowemu wydaniu, które jest jednocześnie zwiastunem rychłej kontynuacji tej opowieści.

Mimo upływu lat, nadal pozostaję laikiem w kwestii science fiction. Rzadko sięgam zarówno po filmy, jak i książki z tego gatunku i (poza kilkoma wyjątkami) nie jestem ich wielką fanką. Podkreślam to dlatego, że spotkałam się ze stwierdzeniem, że Chór zapomnianych głosów jest wtórny i że wykorzystuje wiele znanych motywów, w dodatku nie najlepiej je splatając. Nie wiem, czy to prawda, być może tak, jednak na swoim przykładzie stwierdzam, że jeśli nie macie zbyt dużej styczności z sci-fi, prawdopodobnie tego nie zauważycie. No dobra, zwrócicie pewnie uwagę na klaustrofobiczną atmosferę charakterystyczną dla ograniczonej przestrzeni statku dryfującego w kosmosie i pewnie wyda Wam się znajoma scena, otwarcia, gdy z kriostazy budzą się członkowie załogi. Ale z każdą kolejną stroną, gdy wpadamy w wir akcji, takie rozważania odchodzą gdzieś w siną dal. 

Dla mnie najważniejszym elementem "Chóru zapomnianych głosów" jest zagadka i niezmiennie uważam, że dla niej warto po tę książkę sięgnąć. Przez te wszystkie lata, które minęły od lektury, zdążyłam zapomnieć, o co tak naprawdę chodziło i z radością przyznaję, że fabuła po raz drugi była dla mnie zakoczeniem. Duża w tym zasługa Remigiusza Mroza, który bardzo zręcznie manipuluje wydarzeniami i wodzi czytelników za nos poprzez rozmaite zwroty akcji i umiejętnie dozowane fakty. To wyjątkowo dobrze skonstruowana książka, która funduje czytelnikom niejedno zaskoczenie. 

Pozostaję również fanką słownych przepychanek Lindberga i Alhassana. Ten duet sprawia, że pierwsze rozdziały nie dłużą się aż tak bardzo, a kolejne są lżejsze i zabawniejsze. Nie są to może żarty najwyższych lotów, ale nic nie poradzę, że na mojej twarzy wywołują uśmiech – tak było przy pierwszym czytaniu i nic się w tej kwestii nie zmieniło.

I choć Chór zapomnianych głosów po raz drugi mi się spodobał, nie jestem pewna, czy będę chciała sięgnąć po kontynuację, która ma się ukazać w najbliższym czasie. Nigdy nie czułam potrzeby odkrywania dalszej części tej opowieści, wręcz przeciwnie – zakończenie mnie usatysfakcjonowało (ale pamiętajcie, że jestem dziwakiem, który lubi finały otwarte lub takie, w których wszyscy giną; wciąż mam za złe twórcom Gry o Tron, że nie pozwolili Nocnemu Królowi zmieść Westeros na pył). Poza tym nie bardzo wierzę w powroty po latach i udane kontynuacje. Ale kto wie, może jeszcze będę miała okazję się zdziwić.






Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Czwarta Strona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.