Dwoje poetów, dwoje ludzi niezwykle wrażliwych i intensywnych w swoim czuciu i pojmowaniu świata. Dwoje artystów pióra, którzy swoje myśli i uczucia przelewali na papier tak celnie, że czasem niebezpiecznie boleśnie. Dwie wielkie osobowości i dwie miłości – bo choć uczucie ich łączyło, to każde kochało zupełnie inaczej.
Takie talenty, takie urody, takie inteligencje i takie poczucia humoru zdarzają się raz na 100 lat. Obydwoje byli dziećmi szczęścia obdarzonymi przez los więcej niż talentem. Geniuszem. Czyli kłopotem. [Magda Umer]
Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora towarzyszą mi przez całe życie. Ich piosenki to te, na których się wychowałam i którym zawdzięczam pasję do słów – ich brzmienia, wyrazu i siły sprawczej. I choć poezja rzadko jest w stanie zawładnąć moim sercem, ich zdania mialy tę niezwykłą moc. Nic dziwnego, że w końcu zaczęłam sięgać głębiej i lepiej poznawać historię tych postaci, ani że droga ta zawiodła mnie w końcu właśnie do wpólnego epizodu dwojga wybitnych poetów. Czy dwie tak niezwykłe osoby, żyjące w tym samym czasie i kraju, mogłyby nigdy się nie spotkać? Mnie wydaje się to absolutnie niemożliwe!
Listy na wyczerpanym papierze to nie jest zwykła książka. Tak naprawdę książką czyni ją jedynie fizyczna forma w postaci okładki i stron, no i wnętrze, które opowiada pewną historię. Jestem zachwycona tym, że dzieci poetów (tu wielki szacunek zwłaszcza dla Magdy Umer!) zdecydowały się na wydanie tak śmiałe i tak niezwykłe. W książce znajdziemy listy, które Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora wymieniali w latach 1964-66. Listy spisane, ale też przedrukowane, pozostawione w formach oryginalnych, uzupełnione o zdjęcia i wzbogacone drobnymi komentarzami kontekstowymi.
Ach, ileż wspaniałości bije z tych słów, jaka paleta emocji jest w nich zawarta! Radość, niepokój, złość i tęsknota, ironia, humor... Listy na wyczerpanym papierze stanowią hołd nie tylko dla miłości, ale również dla zapomnianej już sztuki epistolografii – bo komu dziś chce się tak bawić słowem, by jak najbarwiej wyrazić swoje uczucia? Tutaj znajdziemy nie tylko piękne opisy, ale również wyjątkowe wiersze, tworzone i dodawane jakby mimochodem, przekazujące informacje nieco mniej wprost. Dedykowane tej jednej, konkretnej osobie, wyjątkowe, często z humorem komentujące świat.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że Listy... czyta się jak powieść. Owszem, wpadamy w ich świat i zatracamy się w nim, ale wciąż jednak bliżej im do poezji niż do prozy. Kazdy kolejny wywołuje (a przynajmniej u mnie wywoływał) wiele emocji i przemyśleń, więc robimy pauzy, by znów na chwilę wrócić do lektury.
Obyśmy mieli więcej tak niezwykłych opowieści o miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.